Rondo grozy w Nowym Sączu. Sprawdziliśmy, gdzie leży problem

Tysiące wykroczeń i setki tysięcy mandatów. To wynik zaledwie kilkumiesięcznego funkcjonowania systemu „Red Light” na rondzie Solidarności w Nowym Sączu. Mieszkańcy piszą wprost o skandalu i maszynce do robienia pieniędzy, a winę zrzucają na mechanizm działania zielonych strzałek. ITD te słowa neguje i jasno podkreśla - kierowcy po prostu popełniają wykroczenia. Która ze stron ma w tym sporze rację? Postanowiliśmy przekonać się osobiście.

Rondo Solidarności w Nowym Sączu zostało w 2021 roku uznane za trzecie najbardziej niebezpieczne skrzyżowanie w Polsce. W pewnym sensie, nie ma się czemu dziwić. To właśnie w jego obrębie krzyżują się trzy duże drogi krajowe, w tym popularna sądecka wylotówka na turystyczną Krynicę Zdrój. Ze względu na sporą liczbę popełnianych tam wykroczeń, Inspekcja Transportu Drogowego zdecydowała się objąć cały obszar systemem Red Light, czyli układem kamer, których zadaniem jest wychwytywanie kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle.

System Red Light w Nowym Sączu okazał się zmorą kierowców

Gdy we wrześniu ubiegłego roku drogowcy przystępowali do montażu systemu, nikt jeszcze nie przypuszczał, do jakich kontrowersji już wkrótce doprowadzi nowe rozwiązanie. Dość powiedzieć, że do końca 2023 roku umieszczone tam kamery zarejestrowały ponad 7 tysięcy wykroczeń, a wystawione mandaty sięgnęły setek tysięcy złotych. Sądeccy kierowcy nie przebierają w słowach i mówią wprost o "rondzie grozy", wielkim skandalu i maszynce do robienia pieniędzy. Część z nich wystosowała nawet petycję do samego prezydenta miasta Ludomira Handzla. W czym jednak zdaniem mieszkańców tkwi problem?

Reklama

W dużym skrócie - w zielonych strzałkach. Sądeckie rondo Solidarności, jak zresztą wiele innych takich skrzyżowań, zostało wyposażone w sygnalizatory S2, które poza klasycznymi trzema światłami posiadają dodatkowe pole. To właśnie na nich okresowo zapala się zielona strzałka, co pozwala na warunkowy przejazd samochodom skręcającym w prawo. Niestety zdaniem mieszkańców mechanizm działania systemu jest niejasny i mało intuicyjny. Zielona strzałka, która zapala się przy sygnale czerwonym potrafi zniknąć na moment przed pojawieniem się światła żółtego i zielonego. Dla monitoringu nie ma znaczenia, w której chwili kierowca ruszył spod skrzyżowania - jeśli w momencie wygaszenia strzałki pojazd znajduje się za sygnalizatorem, system z automatu rejestruje takie zdarzenie jako wykroczenie.  

Rondo grozy w Nowym Sączu. Mieszkańcy piszą petycję

O tym jak dużą skalę osiągnęła frustracja kierowców może świadczyć wspomniana już petycja do prezydenta Nowego Sącza. W wystosowanym przez mieszkańców miasta i okolicznych gmin piśmie czytamy:

(...) Jako mieszkańcy Nowego Sącza i okolicznych miejscowości zwracamy się z prośbą o zmianę sposobu działania zielonej strzałki (w ostateczności - jej likwidację). (...) Prosimy o wprowadzenie mechanizmu, który pomógłby kierowcom dowiedzieć się, kiedy strzałka zgaśnie. Może to być np. zamontowanie licznika odmierzającego czas jej świecenia (tak, jak w przypadku głównej sygnalizacji), migotanie strzałki, kiedy czas świecenia zbliża się do końca czy dodanie żółtego światła.

Argumenty poruszone w powyższej petycji zostały przekazane do Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego, gdzie jednak nie spotkały się ze zrozumieniem. ITD nie widzi bowiem problemu w konfiguracji i samym działaniu systemu "Red Light". Zdaniem inspektoratu mandaty w rejonie ronda Solidarności są wystawiane za łamanie przepisów, a kierowcy korzystający z zielonych strzałek nagminnie zapominają o towarzyszących takim manewrom zasadach.

Warto w tym miejscu dodać, że gaśnięcie strzałki na moment przed zapaleniem się zielonego światła, to normalny tryb pracy sygnalizatora. Ewentualny problem nie leży więc w tym, że na rondzie w Nowym Sączu działanie sygnalizacji świetlnej jest niewłaściwe, tylko w ocenie sytuacji drogowej przez system. Jeśli przykładowo strzałka zgaśnie sekundę po tym, jak kierowca minął sygnalizator, żaden policjant nie wypisze mu mandatu. Kierujący nie mógł przecież wiedzieć, że strzałka już zniknęła. Z naszych ustaleń wynika, że system "Red Light" nie bierze poprawki na takie sytuacje.

To nie wina systemu? Kierowcy nagminnie jadą na czerwonym

Niestety potwierdziła to także nasza kilkunastominutowa obserwacja ronda. Wśród kierowców, którzy bez wątpienia zostali zarejestrowani przez system, zaledwie jeden przypadek można podpiąć pod wyżej przytaczaną teorię "gasnącej strzałki". Pozostali po prostu przejeżdżali przez rondo na czerwonym świetle i trudno w ich przypadkach szukać jakiegokolwiek usprawiedliwienia. Zobaczcie zresztą zarejestrowane przez nas nagranie. Zapewniamy - takich przypadków widzieliśmy więcej.

Warto pamiętać, że mandat za przejazd na czerwonym świetle, niezależnie od czasu, jaki minął od zmiany światła czy kierunku jazdy wynosi 500 zł. Dodatkowo kierowca otrzymuje aż 15 punktów karnych, co oznacza, że dwa podobne wykroczenia w ciągu roku kończą się zatrzymaniem prawa jazdy.

Niestety z powyższego nagrania śmiało można wywnioskować, że nie tylko przejazd na czerwonym świetle jest problemem. Wciąż wielu kierowców nie potrafi zapamiętać stosunkowo prostych przepisów, zgodnie z którymi przed przejazdem za zieloną strzałkę, powinniśmy się zatrzymać. Tak - przepis mówi jasno - trzeba się zatrzymać i upewnić, że możemy kontynuować jazdę nie utrudniając ruchu innym uczestnikom ruchu drogowego. Nie ma mowy nawet o powolnym toczeniu. Zielona strzałka jest warunkowa, co oznacza, że musimy spełnić warunek, aby móc z niej skorzystać, czyli przejechać za sygnalizator. Już samo niezatrzymanie się na zielonej strzałce grozi nam bowiem mandat w wysokości 100 zł.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Inspekcja Transportu Drogowego | Nowy Sącz | monitoring | Radary
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy