Największe zagrożenie na drogach? Tablica rejestracyjna...

Mijają prawie dwa lata od rewolucyjnego oświadczenia ministra Nowaka, że w Polsce będzie można rejestrować samochody z kierownicą po prawej stronie. I co? I nic. Zmienił się jedynie minister.

W styczniu 2012 roku (ówczesny) minister Sławomir Nowak ogłosił Polsce i całemu światu: "Rozpoczynamy pracę nad możliwością rejestrowania samochodów z kierownicą po prawej stronie. Zbyt długo utrzymujemy tę niepotrzebną barierę". Wszyscy o tym mówili, wszyscy cytowali tę wypowiedź. Po prawie dwóch latach wytężonej, jak się domyślamy, pracy bariera ma się dobrze, a wszyscy, którzy czekali na zapowiadaną zmianę, zapewne jeszcze trochę poczekają.

Sprawa jest niebagatelna, bo dotyczy rzeszy ludzi, którzy z jakiś powodów chcieliby bez większych problemów zarejestrować w Polsce "anglika" pojazd: rodaków wracających z Wielkiej Brytanii ze swoim dobytkiem, a więc i samochodami, osób, które już takim samochodem w kraju jeżdżą lub planują jego sprowadzenie, firm, których specjalistyczne pojazdy muszą mieć kierownicę po tej właśnie stronie itd. Dość, że od wielu lat istnieje Stowarzyszenie RHD Polska (od right hand drive), walczące o taką możliwość.

Reklama

Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że propozycja wspomnianej zmiany w przepisach wynika z namysłu, refleksji, chęci poprawy sytuacji zmotoryzowanych obywateli. Nie, brak możliwości zarejestrowania samochodu z kierownicą po prawej stronie jest najprawdopodobniej niezgodny z unijną zasadą wolnego przepływu towarów. Już w 2010 r. Komisja Europejska wezwała nas do zmiany prawa, czego oczywiście nie zrobiliśmy. W tej chwili toczy się przeciwko Polsce postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. Jak donosi PAP, jego rzecznik generalny Niilo Jaaskinen na początku listopada publicznie stwierdził, że Polska powinna zezwolić na rejestrację samochodów z kierownicą po prawej stronie. Opinia ta nie jest wiążąca, ale została przyjęta jako zapowiedź kierunku, w którym będzie zmierzał wyrok Trybunału.

Nie wszyscy wiedzą, że już teraz można zarejestrować w Polsce auto z kierownicą po prawej stronie. Wystarczy uzyskać zgodę ministra na "odstępstwo od warunków technicznych pojazdów rejestrowanych na terenie RP". Nie trzeba tłumaczyć, że uzyskanie takiej zgody stanowi drogę przez mękę i wielokrotnie kończy się w sądach administracyjnych. Zwykle uzasadnieniem odmowy jest, a jakże, troska o bezpieczeństwo na drogach...

Pamiętam sprawę kierowcy, który zwrócił się do ministerstwa o stosowną zgodę na rejestrację "anglika". Było to już, co niezwykle istotne, po ogłoszeniu wspomnianej, rewolucyjnej deklaracji Sławomira Nowaka. Oczywiście wnioskodawca zgody nie dostał. W uzasadnieniu odmowy czytamy m. in.: "Umieszczenie kierownicy po prawej stronie pojazdu w warunkach ruchu prawostronnego, jaki obowiązuje w Polsce a także większości Państw UE, ma znaczny wpływ na pogorszenie bezpieczeństwa na drodze"; i dalej: "w przypadku drogi mającej po jednym pasie ruchu w każdym kierunku (taka jest większość dróg w Polsce) taki manewr [wyprzedzanie] tworzy ryzyko zderzenia z pojazdem jadącym z naprzeciwka. Analogiczne zagrożenie występować będzie także w czasie wykonywania manewru omijania". Tyle ministerstwo, które, dodajmy, sposobu argumentacji nie zmieniło od wielu, wielu lat...

Co w tym zabawnego? Ano to, że urzędnik wydaje decyzję w imieniu swojego ministra, wykluczającą możliwość zarejestrowania takiego samochodu, gdyż jest on niebezpieczny, a w tym samym czasie ów minister mówi, że brak możliwości rejestracji to "niepotrzebna bariera"! Widać panowie nigdy się nie spotkali i o tym nie porozmawiali. Skazani jesteśmy na domysły: czyżby mister chciał takie strasznie niebezpieczne samochody rejestrować w Polsce? A może sama deklaracja ministra wystarczała, że samochody przestały być niebezpieczne? Czy może, co wydaje się najbliższe prawdy, bezpieczeństwo było jedynie wygodnym pretekstem dla odmowy?

W efekcie wysiłków ministerstwa powstał dokument o wdzięcznej nazwie: "Założenia do ustawy o zmianie ustawy - prawo o ruchu drogowym", przekazany później do tzw. konsultacji społecznych. Ciekawe, że o bezpieczeństwie nie ma w nim ani słowa! Przy okazji wiele instytucji postawiło weto. Ministerstwo Gospodarki obawia się zalewu "anglików", Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego uważa, że będzie niebezpiecznie, nawet Transportowy Dozór Techniczny jest przeciw. Niektórzy opowiadają się za tzw. wariantem czeskim, a więc możliwością rejestracji pojazdu z kierownicą po drugiej stronie w ramach mienia przesiedleńczego, przez osoby, które wracają do kraju po dłuższym pobycie.

No więc jak, bać się "anglików" czy pozwolić na ich rejestrację w Polsce? Pytanie jest o tyle dziwne, że przecież samochody z kierownicą po prawej stronie już teraz poruszają się legalnie po polskich drogach! Jeśli powodują takie straszne zagrożenie, to dlaczego pozwalamy im jeździć, narażając kierowców na niebezpieczeństwo? A przecież nikt nie jest na tyle szalony, żeby zakazać im wjazdu do Polski. Czyżby o tym, czy samochód stanowił zagrożenie czy nie, decydowała jedynie tablica rejestracyjna i miejsce zarejestrowania samochodu? Przypominam bowiem, że spór dotyczy wyłącznie rejestracji tych samochodów w kraju, a nie tego, czy mogą poruszać się po naszych drogach czy nie.

Inna sprawa, że jakoś nie słychać, żeby "angliki" uczestniczyły w jakiejś strasznie dużej liczbie wypadków (w ilu dokładnie nie wiadomo, bo policja nie ma takich statystyk).

Z punktu widzenia bezpieczeństwa najzabawniejszy jest wspomniany wyżej wariant czeski: oto auto sprowadzone przez "przesiedleńca" nie stanowi zagrożenia na drogach i można je zarejestrować, a taki sam wóz sprowadzony przez kogoś innego nie, bo jest niebezpieczny. Przyznam, że dla mnie logika takich propozycji jest - delikatnie mówiąc - mocno nieoczywista. Pomijam fakt, że znając pomysłowość naszych rodaków, szybko okazałoby się, że wszyscy jesteśmy przesiedleńcami...

Powie ktoś: "No dobrze, na razie zagrożenia nie ma, bo na polskich drogach takich samochodów jest mało. Jak już będzie można je rejestrować, to będzie ich masa i na drogach stanie się jeszcze niebezpieczniej niż teraz". Otóż nie sądzę. Z faktu, że pojawi się taka możliwość, nie wynika jeszcze, że wszyscy będą chcieli z niej korzystać i zapragną nagle "anglika".

Jesteśmy przyzwyczajeni do kierownicy po lewej stronie, tak zostaliśmy nauczeni i tak zapewne jeździ się u nas mimo wszystko wygodniej. Przestawienie się na inny sposób obsługi samochodu i zmiana techniki jazdy wymaga czasu i wysiłku. Do tego angielski rynek samochodów używanych jest dość płytki w porównaniu z bliższymi nam rynkami niemieckim, francuskim etc. Skalę sprowadzania "anglików" mogą też ograniczyć ubezpieczyciele. W Niemczech na przykład za samochody RHD płaci się wyższą składkę ubezpieczeniową.

Bezpieczeństwo na drogach najbardziej zależy od tego, jak kierowca ma poukładane w głowie, a nie po której stronie znajduje się kierownica w jego samochodzie. Przypomnijmy też, że w Europie aut RHD nie wolno rejestrować tylko na Litwie i w Polsce.

Tomasz Bodył

Autor jest dziennikarzem TVN Turbo

PRZEGLĄD ROKU 2013, CZYLI OD A, JAK "ANGLIKI", DO Ż, JAK "ŻABY".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy