Zlikwidują 10 tys. miejsc postojowych!
Tzw. miejscy aktywiści, których celem jest zwalczanie samochodów i "oddawanie przestrzeni miejskiej ludziom" (jakby ludzie nie podróżowali samochodami) od lat za wzór organizacji stawiają Amsterdam.
W tym holenderskim mieście większość ludzi od dawna podróżuje rowerami, szacuje się, że niewiele ponad 20 procent podróży jest odbywanych samochodami.
Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Przede wszystkim Amsterdam jest miastem małym. Jego powierzchnia jest niewiele większa niż powierzchnia... Świnoujścia. Jednocześnie na tym niewielkim obszarze mieszka ponad 800 tys. ludzi, a więc mniej więcej tyle, co w o 1/3 większym Krakowie. Mamy więc do czynienia z bardzo dużą gęstością zaludnienia.
Jednocześnie, mimo niewielkiej powierzchni, Amsterdam posiada kilka linii metra o łącznej długości 42 km. Tymczasem metro w Warszawie ma obecnie... niespełna 30 km, chociaż powierzchnia tego miasta jest ponad dwukrotnie większa niż Amsterdamu. Nie musimy chyba dodawać, że w żadnym innym polskim mieście, niezależnie od jego powierzchni czy liczby mieszkańców, metra nie ma.
Ludzie w Amsterdamie nie jeżdżą więc samochodami, bo to jest niewygodne i niepraktyczne. Odcinki do pokonania są krótkie, a szybciej i wygodniej jest pojechać metrem lub rowerem. Rowerowi sprzyja również klimat - morze go łagodzi, w efekcie w Amsterdamie jest niewiele dni, gdy temperatura spada poniżej zera, a dni ze śniegiem nie prawie wcale.
Władze miejsce Amsterdamu podjęły ostatnio decyzję o stopniowej likwidacji miejsc parkingowych dla samochodów - do 2025 roku ma ich zniknąć około 10 tys., w większości zostaną udostępnione rowerzystom, którzy już teraz nie mają gdzie parkować swoich jednośladów, co więcej - doświadczają całkiem sporych rowerowych korków.
Oczywiście zostanie to podchwycone przez polskich aktywistów, bo likwidacja 10 tys. miejsc postojowych dla samochodów to bardzo chwytliwe hasło. O ile jednak w Amsterdamie jest to logiczna decyzja, której celem jest dostosowanie "tkanki miejskiej" do realiów, o tyle w każdym polskim mieście byłoby decyzją głupią, pozbawioną sensu.
Trzeba bowiem zrozumieć, że Holendrów nikt nie przymusza do tego by zamiast do auta, wsiadali do metra lub na rower. Robią to, bo tak jest szybciej i wygodniej. A w Polsce alternatyw dla samochodów wciąż nie ma i wygląda na to, że jeszcze przez wiele lat nie będzie. Tak, niestety, żadne duże miasto nie będzie przyjazne mieszkańcom, jeśli nie będzie w nim metra...
Niestety, nie rozumieją tego nie tylko miejscy aktywiści, ale - co gorsza - często osoby odpowiedzialne za organizację ruchu w mieście. Tak jest np. w Krakowie, gdzie od lat likwiduje się miejsca postojowe, a ostatnio próbuje wprowadzić absurdalne stawki opłat za parkowanie, zapominając przy tym, że komunikacji miejskiej daleko do doskonałości - autobusy stoją w korkach niemal na równi z samochodami, a szlaki tramwajowe niemal codziennie są blokowane - czy to przez awarię taboru czy wybrzuszone od upału szyny...
Mirosław Domagała