Najwyższy mandat w historii motoryzacji. Nie chodzi o ten z księgi rekordów

Najwyższy mandat za wykroczenie drogowe, jaki może nałożyć podczas kontroli polski policjant, to 5 tys. zł. To jednak nic w porównaniu do wysokości mandatów w niektórych krajach europejskich. Ile wynoszą najwyższe na świecie mandaty, kto i gdzie może je zapłacić?

Od 1 stycznia 2022 r. w Polsce obowiązuje nowy taryfikator mandatów. Najwyższe zapisane w nim stawki wynoszą 2500 zł za pojedyncze wykroczenie, ale w przypadku zastosowania przepisów o tzw. recydywie (czyli po popełnieniu drugi raz tego samego, szczególnie drastycznego, wykroczenia drogowego) może sięgnąć 5 tys. zł. A to jest już kwota wyższa niż wypłata dużej części polskiego społeczeństwa.

Najwyższy mandat w Polsce to 5 tys. zł

Symptomatyczne jednak jest, że żadna siła polityczna nie postulowała uzależnienia wysokości mandatów od dochodów. Dzięki temu dla bogatych ludzi grzywny nakładane za wykroczenia drogowe są znacznie mniej dolegliwe niż dla przeciętnych Polaków.

Reklama

Zdają sobie z tego sprawę ustawodawcy wielu europejskich krajów. Mandaty uzależnione od dochodów płacą kierowcy m.in. w Szwajcarii, Finlandii, Holandii, Szwecji czy Wielkiej Brytanii.

Ten mandat wpisano do księgi Rekordów Guinnessa

Nie dziwi więc, że rekordy w wysokości płaconych mandatów padają właśnie w tych krajach. Najwyższy mandat, który wpisano nawet do księgi Rekordów Guinnessa, wynosił 300 tys. franków (po ówczesnym kursie było to ponad 200 tys. euro i... 820 tys. zł), a został wystawiony w Szwajcarii w styczniu 2010 roku. Rekordzista jechał nietuzinkowym samochodem, bo... Ferrari Testarossa. Mężczyzna został skazany na grzywnę przez sąd za przekroczenie prędkości o... niespełna 60 km/h, jechał bowiem 137 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 80 km/h.

150 tys. franków kary było bezwzględne, kolejne 150 tys. mogło zostać umorzone, jeśli kierowca nie złamie przepisów przez kolejne dwa lata. Niestety, nie wiadomo, czy ta sztuka udała się krewkiemu Szwajcarowi, który był posiadaczem m.in. willi, pięciu luksusowych i sportowych samochodów, a na koncie miał 20 milionów franków szwajcarskich.

Mandat, który był nieoficjalnym rekordem świata

Jednak nieoficjalny rekord świata najprawdopodobniej należy do szwedzkiego milionera, który na jednej ze szwajcarskich dróg rozpędził się do 300 km/h, a wyczynu tego dokonał za kierownicą Mercedesa SLR. Kara za to wyniosła równowartość około 650 tys. euro.

Za prędkość można też stracić samochód. Czasem warty fortunę

Szwajcaria nie ma litości dla bogatych piratów drogowych, ale wysokie mandaty zdarzają się też w innych krajach. W Rotterdamie, pewien 20-latek jechał 160 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 80 km/h. Policja zarekwirowała mu nie tylko prawo jazdy, ale również należący do ojca samochód. By wykupić auto ojciec musiał zapłacić grzywnę w wysokości - jak informowały nieoficjalnie media - 1,8 mln euro. Młodzieniec siedział za kierownicą Bugatti Veyron.

Gwiazdą mediów został też pewien milioner w Finlandii, który przekroczył prędkość o 40 km/h. Kosztowało go to sporo, bo w przeliczeniu - około 217 tys. dolarów.

Wysokie koszty szybkiej jazdy bogaci kierowcy ponoszą również obecnie. W maju tego roku policjanci w Teksasie zatrzymali kierowcę, który jechał 369 km/h na lokalnej autostradzie, gdzie obowiązywało ograniczenie do ok. 120 km/h. Sankcją była konfiskata samochodu, oczywiście nie byle jakiego, bo wartego (jako nowy) 650 tys. dolarów Koenigsegga CCR.

"Mandat? Niech te pieniądze wspomogą służbę zdrowia"

Natomiast w czerwcu tego roku Anders Wiklof, prezes Wiklof Holding AB, na należących do Finlandii Wyspach Alandzkich jechał z prędkością 82 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h. Kara była sroga, mandat stanowił równowartość dwutygodniowego dochodu, czyli 121 tys. euro. "Liczę, że te pieniądze wspomogą fińską służbę zdrowia" - skomentował ukaranie fiński kierowca. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy