Jedni chcą wyprodukować paliwo z wody. Inni - zrobić ludziom wodę z mózgu
Słyszeliście o tzw. turbince Kowalskiego, prostym urządzeniu, które miało zwiększać moc silnika, a jednocześnie wydatnie zmniejszać spalanie silnika Fiata 126p?
Niektórzy ze starszych miłośników motoryzacji pamiętają być może również wielkie nadzieje, jakie ówczesne władze łączyły z tym rzekomo cudownym owocem polskiej myśli technicznej, dzięki któremu spodziewano się zaoszczędzić mnóstwo cennych dewiz wydawanych na import ropy naftowej. O wynalazku inżyniera Alojzego Kowalskiego z trybuny sejmowej opowiadał sam generał Wojciech Jaruzelski, I sekretarz KC PZPR...
Minęło wiele lat, turbinka, która okazała się ułudą, zniknęła w mrokach historii, ale kierowcy wciąż są zachęcani do kupowania najróżniejszych wynalazków, które wlane do baku (specyfiki chemiczne) lub zamontowane w samochodzie (urządzenia) mają sprawić, że będziemy jeździć taniej, a nasze pojazdy nabiorą niebywałego wigoru.
Oczywiście nasuwa się pytanie, dlaczego, skoro wspomniany wyżej cel można osiągnąć tak łatwo i za niewielkie pieniądze, po proponowane rozwiązania nie sięgają producenci samochodów? Odpowiadając na nie, sprzedawcy owych cudowności sięgają do tak chętnie znajdującej posłuch spiskowej teorii organizacji świata: to sprawka wielkich koncernów, które skutecznie blokują rozwój i rozpowszechnienie wszelkich pomysłów, grożących zyskom naftowych potentatów.
"Hej, Ty. Tak, Ty. Masz już dość wydawania połowy swoich dochodów na paliwo? To trochę niesprawiedliwe, że jesteś dosłownie okradany przez szalenie bogatych ludzi za każdym razem, gdy tankujesz samochód. Może istnieje sposób na zaoszczędzenie do 70% wydatków na paliwo? I być może Ty jeszcze go nie poznałeś? Zrób mądry krok w kierunku lepszego życia! Nadzwyczajne rozwiązanie dla zwykłych ludzi" - głosi reklama, która ostatnio trafiła na naszą e-mailową skrzynkę pocztową. Nie zwrócilibyśmy na nią większej uwagi, gdyby nie dwa aspekty: skala obiecywanych korzyści oraz brak jakiejkolwiek głębszej podbudowy teoretycznej.
Ofercie oszczędzaczy benzyny i poprawiaczy osiągów silników towarzyszy zazwyczaj mniej lub bardziej naukowe wytłumaczenie zasad ich działania. Tak jest na przykład w przypadku od dawna obecnych na rynku magnetyzerów paliwa.
"Paliwo (benzyna, ON, LPG) to mieszanka różnych węglowodorów. Jego cząsteczki w normalnej postaci są chaotycznie ułożone i pozlepiane, tworząc łańcuchy i inne twory przestrzenne ograniczające dostępność tlenu potrzebnego do ich dokładnego spalenia. (...) Potrzebna jest taka modyfikacja właściwości paliwa, która rozbije jego makrocząsteczki, zapewni im jak największy dopływ tlenu i zwiększy reaktywność. Z pomocą przychodzi tu odpowiednio ukierunkowane, stałe pole magnetyczne generowane przez magnetyzer. Powoduje ono rozbicie łańcuchów cząstek paliwa, porządkuje ich rozkład oraz nadaje dodatni ładunek. Dzięki temu tlen znajdujący się w mieszance paliwowo-powietrznej znajduje więcej wiązań, łatwiej reaguje z węglowodorami i w rezultacie powoduje spalanie większej ilości cząstek paliwa znajdujących się w tej samej jego objętości. Efektem jest zwiększenie wydajności silnika i mniejsza ilość zanieczyszczeń w spalinach" - czytamy w opisie jednego z takich urządzeń. Z sensem czy bez, ale brzmi to konkretnie i poważnie.
Na stronie internetowej, do której prowadzi reklama wspomnianego wyżej gadżetu (celowo pomijamy jego handlową nazwę), znajdziemy jedynie informację, że, cokolwiek to znaczy, zapewnia on "stabilność elektryczną samochodu" oraz "równe działanie świec silnikowych"; a także wzmiankę, że na podobnej zasadzie działa system iEloop, stosowany w nowych Mazdach.
Zamiast techniki mamy sporą uderzeniową dawkę marketingu. Bajecznie łatwe w montażu urządzenie (coś w rodzaju pendrive'a wkładanego do gniazda zapalniczki w samochodzie) zachwala niejaki "Krzysztof Lasocki", przedstawiający się jako właściciel Opla Astry 2.0 OPC. Pisze on: "Mam dosyć oddawania pieniędzy monopolistom, którzy są niesamowicie bogaci. Mam dosyć bycia zależnym od ludzi bogacących się na zwykłych, szarych ludziach. Mam dość zastanawiania się czy mogę jechać czy raczej iść pieszo, bo tankowanie jest zbyt drogie."
Ma dosyć, więc sięgnął po wspomniane niezwykłe w swej prostocie urządzonko, dzięki któremu średnie zużycie paliwa w jego samochodzie zmalało - uwaga, uwaga - z 9,5 litra do 3,2 l/100 km w mieście oraz z 6,8 l do 2,4 l/100 km na trasach pozamiejskich. Robi wrażenie, nieprawdaż?
Pod tekstem autorstwa "Krzysztofa Lasockiego" zamieszczono wypowiedzi innych "kierowców" i "komentarze internautów". "“Kupiłem a instalacja była tak prosta jak abc. Teraz moja "dziewczynka" działa lepiej i płynniej, a najlepsze jest że spala mniej niż litr... Wspaniałe, nie?" - pisze "Tomasz - Dacia Logan diesel".
"Od razu poczułem różnicę. Mój samochód działa lepiej niż kiedykolwiek, a spalanie spadło do 2,2 litrów na 100 km... Czy to nie świetne!" - zachwyca się "Stefan - Kia Rio 1.5 CRDI diesel 110 CP 2007".
"Ktokolwiek napisał tą recenzję pokazał, że zna się na samochodach. Wykorzystanie wydajności systemu elektrycznego jest szeroko znane, a użycie do tego gniazdka zapalniczki jest najprostszym sposobem, aby mogły z tego korzystać także osoby, które nie znają się na technice" - dodaje "Kaśka" (pisownia oryginalna).
"Ta technologia jest używana skutecznie od wielu lat. Była testowana na Uniwersytecie Japońskim, jak również w Chinach przez zespoły inżynierów. Obydwa testy pokazały zmniejszenie spalania na 100 km o nieco ponad 60%. Oprócz tego była dwa razy testowana w ABC News "Test it Tuesday" i wyniki były świetne. Za drugim razem [tu nazwa urządzenia - przyp. red.] był testowany przez zespół serwisowy w komisie samochodowym. Wyniki były pozytywne, a sprzedawca komisu sam sobie zamówił " - wyjaśnia "Krzysiek S.".
"To naprawdę świetne... ale martwię się czy jest to dobre dla silnika i spalania..." - wyraża zaniepokojenie "Alicja Tokarczuk". Jej wątpliwości natychmiast rozwiewa "Nina B.": "Alicja Tokarczuk, kupiłam [tu nazwa urządzenia - przyp. red]. i jest on naprawdę prosty. Włączasz go w gniazdo zapalniczki i balansuje on system elektryczny twojego samochodu. Oszczędza to paliwo i uwierz mi, wpływa tylko na zużycie paliwa ;) Nie szkodzi niczemu z wyjątkiem monopolistów paliwowych :)".
Z powodzeniem testowane na Uniwersytecie Japońskim, przez chińskich inżynierów i w komisie samochodowym, gorąco polecane przez kierowców... Cóż, niektórzy próbują wyprodukować paliwo z wody. Inni - zrobić ludziom wodę z mózgu. Jak się zdaje, z dużo większym powodzeniem...