Celowo wjechał terenówką w stado dzików? Policja szuka świadków
Policja prosi świadków o informacje w związku ze zdarzeniem, do którego doszło tydzień temu we wtorek przed północą na krakowskim Ruczaju, w rejonie ulic Lubostroń i Kolistej. Tego wieczoru była tam wataha kilkunastu dzików, a duży, terenowy samochód miał wjechać w zwierzęta.
Jak powiedział rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Krakowie Piotr Szpiech, w raporcie policji jest odnotowane, że to sam kierowca zgłosił, że wjechał w dziki, które miały mu wbiec pod koła samochodu. Według nieoficjalnego źródła kierowca miał twierdzić, że pomylił się mu pedał gazu z pedałem hamulca.
Ale na policję miały też dzwonić inne osoby, według których duży, terenowy, ciemny samochód z ogromnym rozpędem i celowo wjechał w watahę stojącą w rejonie ulicy Kolistej. Miał przejechać po co najmniej dwóch dzikach. Potem cała wataha miała uciekać w kierunku ul. Lubostroń, a co najmniej dwa ranne dziki miały zostać na ul. Kolistej. I właśnie te osoby, a także inni świadkowie zdarzenia proszeni są o kontakt z policją.
W raporcie policyjnym jest informacja, że jeden dzik został zabity, a drugi ranny "oddalił się". Anonimowy świadek twierdził jednak, że to nie dzik się oddalił, ale od dzika oddaliło się dwóch mężczyzn, z których prawdopodobnie jeden prowadził samochód, wraz z policjantem przybyłym w miejsce zgłoszenia - zostawiając ranne zwierzę na pastwę losu. Nie wiadomo czy do rannego dzika wezwano pomoc.
Rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania (MPO) w Krakowie Piotr Odorczuk powiedział, że podwykonawcza firma, odpowiedzialna za utylizację martwych zwierząt, w noc zdarzenia nie zabrała z miejsca zabitego dzika, a dopiero po południu na drugi dzień (w środę). Krakowskie MPO zamierza wyjaśniać sprawę.
"Zdarzenie zostało zakwalifikowane jako losowe" - wyjaśnił rzecznik policji. Dodał, że w chwili zdarzenia świadkowie, którzy dzwonili w sprawie, nie wyszli do policji w czasie interwencji, a ich przekaz był jedynie telefoniczny - jest to powodem, dla którego policja nie wszczęła dochodzenia sprawie.
"Każda osoba, która uważa że doszło do przestępstwa i może być świadkiem zdarzenia, może udać się na komisariat i zgłosić ten fakt. Jeśli posiada nagrania - to należy je zabezpieczyć" - powiedział rzecznik komendy miejskiej.
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami podkreślało niejednokrotnie, że nieudzielenie pomocy choremu, cierpiącemu zwierzęciu jest znęcaniem się, za które grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Zaś za zabójstwo zwierzęcia grozi nawet pięć lat więzienia.
"Tam, gdzie mogą się przemieszczać dzikie zwierzęta, powinny być znaki ostrzegawcze" - podkreśliła kierownik biura KTOZ Paulina Boba.
Watahy dzików to duży problem na Ruczaju i w Borku Fałęckim. Nocą zwierzęta w poszukiwaniu żywności potrafią podchodzić pod same bloki i ryją w trawnikach. Mieszkańcy wielokrotnie prosili o uśpienie i wywiezienie dzików z miasta, jednak nikt nie chciał im pomóc. Jedno ze stad zostało usunięto dopiero wtedy, gdy po nocnym żerowaniu w Borku Fałęckim nie wróciło do lasu, ale postanowiło spędzić dzień na... placu zabaw.
***
Zagłosuj i wygraj. CODZIENNIE CZEKA OD 20 000 zł do 40 000 zł!
Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!