Złodziejski Koszalin...

"Złodziejski Koszalin" - takim hasłem stutysięczne miasto „reklamuje” w internecie mieszkający w Hamburgu Piotr Słodkowski, któremu w ciągu dwóch lat cztery razy włamano się u nas do auta. „Kradzieże to sport narodowy Polaków jak piłka nożna w Brazylii” - twierdzi.

„Mam po prostu tego dość! Przyjechałem do Koszalina i znowu okradli mi samochód” - pomstuje Piotr Słodkowski, który od dwudziestu lat mieszka za granicą.

Jego zdaniem to nie przypadek, że akurat w Koszalinie spotykają go nieprzyjemności - pisze „Głos Pomorza”. „Słyszałem, że tutaj włamania są na porządku dziennym. A co robi policja? Tylko spisuje protokół. Nie ma żadnego pomysłu na walkę z przestępczością” - dodaje gazecie rozmówca.

Ostatnia kradzież z 11 czerwca br. tak wyprowadziła pana Piotra z równowagi, że stworzył stronę internetową, na której opisał swoją historię. „Po wielu latach spędzonych poza krajem już wiem dlaczego, gdy ktoś usłyszy słowo „Polak”, to od razu włącza mu się kontrolka: Uważaj na swoje rzeczy - przyznaje Słodkowski. „W oczach wielu moich zagranicznych znajomych jesteśmy też kombinatorami i pijakami. Tylko raz ktoś pochwalił Polaków za to, że potrafimy ciężko pracować przy... zbieraniu szparagów” - dodaje na łamach dziennika.

Według policyjnych danych, w Koszalinie notuje się 2-3 włamania do samochodów w ciągu doby. „Nie różnimy się pod tym względem od innych miast, a w statystykach międzynarodowych jesteśmy za Wielką Brytanią i Niemcami” - przekonuje „Głos Pomorza” Mariusz Łyszyk, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji w Koszalinie.

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: koszalinie | Koszalin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy