Zabójstwo drogowe - nowe przepisy powinny pojawić się też w Polsce?
Francuskie władze ogłosiły, że pracują nad nowelizacją przepisów, na podstawie których karani są kierowcy, którzy doprowadzili do śmiertelnego wypadku. Zgodnie z nim zacznie funkcjonować pojęcie zabójstwa drogowego. Nad wprowadzeniem podobnego prawa dyskutowało się już w wielu krajach – również w Polsce.
Francuskie organizacje zajmujące się bezpieczeństwem ruchu drogowego od lat postulowały o zmianę prawa, a wtórowały im rodziny ofiar wypadków samochodowych. Inicjatywie tej przyjrzał się teraz rząd i rozpoczął prace nad wprowadzeniem stosownej nowelizacji prawa.
Zgodnie z projektem przepisów, kierowcy którzy doprowadzili do śmiertelnego wypadku będąc pod wpływem alkoholu lub narkotyków, nie będą już sądzeni za nieumyślne spowodowanie śmierci, tak jak dotychczas. Nowelizacja wprowadzi pojęcie zabójstwa drogowego.
Jest to jednak zmiana tylko symboliczna. Sprawcy takiego czynu grozić będzie kara do 10 lat pozbawienia wolności oraz grzywna do 100 tys. euro. Czyli tak jak obecnie. Wygląda więc na to, że na tym etapie prac chodzi jedynie o podkreślenie wagi takiego przestępstwa i że traktowane jest ono przez władzę z pełną surowością, ale nie o faktyczne zaostrzenie przepisów.
Kwestia wprowadzenia do przepisów pojęcia zabójstwa drogowego podnoszona była wielokrotnie i w różnych krajach. Przykładowo we Włoszech w marcu 2016 roku parlament przyjął nowelizację wprowadzającą stosowne przepisy. Zgodnie z nimi osoba, która spowodowała śmiertelny wypadek będąc pod silnym wpływem alkoholu (od 1,5 promila) lub narkotyków, albo jechała przynajmniej 50 km/h ponad limit, może być oskarżona o zabójstwo drogowe. Czyn taki zagrożony jest karą od 8 do 12 lat więzienia, a gdy zginie więcej niż jedna osoba, kara może wynieść nawet 18 lat pozbawienia wolności.
Dyskusja wokół surowego karania kierowców, którzy swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem doprowadzili do czyjejś śmierci, pojawiła się też w Niemczech w 2017 roku. Sądzeni byli wtedy dwaj mężczyźni, którzy ścigali się po ulicach Berlina. Jeden z nich uderzył w prawidłowo jadący pojazd, którego kierowca zmarł. Obaj mężczyźni zostali wtedy oskarżeni o morderstwo, chociaż zwykle w takich sytuacjach czyn kwalifikuje się jako nieumyślne spowodowanie śmierci. Sąd jednak przychylił się do opinii prokuratury, że kierowcy rozpędzając się do 160 km/h w mieście, musieli liczyć się z tym, że kogoś zabiją. Zostali skazani na dożywocie.
Zdarzenie to wywołało szeroką dyskusję na temat zaostrzenia prawa wobec sprawców podobnych wypadków, aby istniało systemowe rozwiązanie i prokuratura oraz sąd nie musiały szukać innych niż ogólnie przyjęte, kwalifikacji. Odpowiednia nowelizacja ostatecznie weszła w życie i za samo uczestniczenie w nielegalnym wyścigu grozi od 6 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Sprawcy śmiertelnego wypadku podczas takiego wyścigu grozi natomiast 10 lat więzienia. Kary mogą jednak być wyższe i w 2020 roku informowaliśmy o przypadku 22-latka, który został skazany na dożywocie za zabicie 43-letniej kierującej. Młody mężczyzna nie miał prawa jazdy, pędził po ulicach nawet 170 km/h za kierownicą niemal 600-konnego Mercedesa-AMG, a po zdarzeniu uciekł z miejsca wypadku.
Wiele kontrowersji i dyskusji w ostatnich latach w Polsce wzbudziły dwa wypadki - śmiertelne potrącenie mężczyzny na ulicy Sokratesa w Warszawie przez kierowcę BMW oraz śmiertelny wypadek rodziców trójki dzieci, w których samochód uderzył pijany kierowca Audi S7. Pierwsze zdarzenie stało się przyczynkiem do zmian w przepisach dotyczących pierwszeństwa pieszych (obecnie nabywają je już podczas wchodzenia na przejście, a nie dopiero na nim), a drugi dał asumpt do prac nad prawem pozwalającym na konfiskowanie samochodów pijanym kierowcom.
Szczególnie dużo kontrowersji wzbudził wyrok w pierwszej ze spraw, gdzie sąd skazał kierowcę BMW na 7,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Pojawiło się wtedy wiele głosów, iż jest to kara zbyt łagodna, ale na realia polskiego prawa zwracał wtedy uwagę w rozmowie z Interią Marek Konkolewski - były policjant i ekspert z zakresu prawa o ruchu drogowym:
Warto przypomnieć, że sądy mogą poruszać się tylko w ramach reguł wyznaczonych przez prawo oraz jego wykładnię. Pojawiały się co prawda sytuacje, w których mówiło się o postawieniu sprawcom śmiertelnych wypadków zarzutu zabójstwa z zamiarem ewentualnym, ale podstawy do stawiania podobnych zarzutów są zwykle chwiejne. Zamiarem ewentualnym określa się zwykle sytuacje, w których ktoś na przykład zaatakował nożem drugą osobę - oczywistym jest, że nawet jeśli atak nastąpił w celu nastraszenia i zranienia (bez zamiaru uśmiercenia), trzeba brać pod uwagę, że ofiara może ataku nie przeżyć.
Tak kwalifikować można niedawne zdarzenie w powiecie gnieźnieńskim, w którym pijany kierowca gonił i celowo potrącił rowerzystę. Rowerzyście na szczęście nic poważnego się nie stało, ale sprawa mogła zakończyć się zupełnie inaczej. Dlatego też kierowcy postawiono zarzut usiłowania zabójstwa i grozi mu dożywocie. Trudno jednak tak samo traktować kogoś, kto ranił lub zabił kogoś, ponieważ jechał zbyt szybko, ale nie usiłował tego zrobić celowo, albo nawet starał się wypadku uniknąć. Wydaje się więc, że istnieje tu pewna luka w prawie, bo czym innym jest wypadek spowodowany przez przepisowo jadącego kierowcę, czym innym wypadek spowodowany celowo i z rozmysłem, a czym innym wypadek, do którego doprowadziła brawura. Pojawia się więc zasadne pytanie, czy i w Polsce nie powinno się rozważyć uchwalenia przepisów, wprowadzających pojęcie zabójstwa drogowego, stosowanego wobec kierujących, którzy w rażący sposób naruszyli wszelkie zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym i ich zachowanie w każdej chwili mogło doprowadzić do tragedii lub doprowadziło.