Wjechał Volvo wprost pod Scanię. A potem wyszedł z auta!

Bezpieczeństwo pojazdów stanowi dziś priorytet konstruktorów. To właśnie w tej dziedzinie dokonał się w ostatnich latach największy postęp.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że jeszcze w 1990 roku, gdy na naszych drogach królowały strawione korozją Maluchy, "Duże Fiaty" i Polonezy, doszło w Polsce do przeszło 50 tys(!) wypadków. W ich wyniku śmierć poniosły wówczas 7 333 osoby. Dla porównania rok 2017 zamknął się liczbą 32 760 wypadków, które były powodem 2831 zgonów.

Na spadek liczby wypadków składa się wiele czynników: wyższa świadomość społeczna (mniej osób siadających za kierownicę po alkoholu), modernizacja sieci drogowej i - właśnie - w największym stopniu - odświeżenie parku maszynowego. Mimo zdecydowanemu wzrostowi natężenia ruchu wyposażenie takie, jak układ antypoślizgowy ABS czy systemy stabilizacji toru jazdy walnie przyczyniły się do poprawy statystyk.

Reklama

Największe wrażenie robi jednak przeszło 2,5-krotny spadek liczby ofiar śmiertelnych. To w głównej mierze zasługa zupełnej zmiany priorytetów konstruktorów pojazdów. Stało się tak m.in. dzięki powołaniu niezależnych organizacji badających bezpieczeństwo samochodów. Nieocenione zasługi ma na tym polu utworzony w 1997 Euro NCAP. Pierwsza seria testów zderzeniowych wywróciła ówczesny motoryzacyjny świat "do góry kołami".

Postęp w dziedzinie konstrukcji pojazdów najlepiej obrazuje prezentowany poniżej film. Jeszcze 20 lat temu kierowca samochodu osobowego nie miałby najmniejszych szans, by przeżyć czołowe zderzenie z ciężarówką. Dziś, dzięki ogromnej pracy konstruktorów, nie jest to już takie oczywiste.

Można śmiało powiedzieć, że kierowca osobowego Volvo XC70 zawdzięcza życie szwedzkiemu podejściu do projektowania pojazdów. Zderzenie z ciągnącą przyczepę ciężarową Scanią miało niezwykle widowiskowy przebieg. Z relacji świadków wynika jednak, że prowadzący Volvo mężczyzna nie tylko sam opuścił kabinę pojazdu, ale nie doznał też żadnych poważniejszych obrażeń!

Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że każdy wypadek ma nieco inny przebieg, a najnowocześniejsza nawet technologia na niewiele się zda, jeśli nie potrafimy z niej korzystać. Warto przypomnieć, że niespełna dwa lata temu - w październik 2016 roku - pod Warszawą doszło do tragicznego wypadku z udziałem bliźniaczego Volvo XC70. Szwedzki pojazd zderzył się czołowo z Fordem C-Maxem. W wypadku zginęła trójka podróżujących Volvo dzieci. Czwórka dorosłych uczestników zdarzenia odniosła wówczas obrażenia, które nie zagrażały ich życiu.

Wiadomo, że ofiary nie podróżowały w fotelikach - dwójka dzieci siedziała na podwyższeniach zintegrowanych z kanapą, a trzecie - najstarsze - po środku. Urządzenia zastosowane w samochodzie Volvo spełniały jednak wszelkie wymogi i zapewniały wymagany poziom bezpieczeństwa pasażerów.

Tragedia odbiła się szerokim echem w mediach. Swoją pomoc przy ustaleniu przyczyn deklarowali nawet przedstawiciele szwedzkiego producenta. W wyniku śledztwa biegli stwierdzili, że dwoje dzieci - siedzące pośrodku i po prawej stronie - miało niewłaściwie zapięte pasy.

Warto dodać, że - zdaniem ekspertów - sumaryczna prędkość zderzenia przekraczała 100 km/h. Wg biegłych prawidłowo jadące Volvo poruszało się z prędkością 78-90 km/h. Prędkość Forda w chwili zderzenia określono na 24-28 km/h. Siedzący z przodu obu samochodów dorośli zostali ranni, ale przeżyli wypadek, a kierująca Fordem została już oskarżona o jego spowodowanie.

PR

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy