W czołowym zderzeniu zginęło troje dzieci. Jest akt oskarżenia

Jest akt oskarżenia przeciwko kobiecie, która 1 października 2016 r. spowodowała tragiczny wypadek pod Warszawą; zginęło w nim troje dzieci, a pięć osób zostało rannych. Do zdarzenia doszło na obwodnicy Mszczonowa.

Jak poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Łukasz Łapczyński, akt oskarżenia został skierowany do Sądu Rejonowego w Żyrardowie.

Z ustaleń śledczych wynika, że oskarżona Magdalena A.-K., kierując Fordem C-Max, podczas wyprzedzania kolumny aut wymusiła pierwszeństwo i doprowadziła do czołowego zderzenia z Volvo XC 70, w wyniku czego zginęła trójka dzieci, jedno zostało ranne (podróżowało fordem), a czworo dorosłych zostało rannych. Do wypadku doszło ok. 21 na obwodnicy.

Kobieta odmówiła ustosunkowania się do tego, czy przyznaje się do zarzucanego jej czynu. "Złożyła wyjaśnienia, w których oświadczyła, że kierowała samochodem marki ford. Pamięta też, że była wynoszona z samochodu po zdarzeniu, nie pamięta jednak samego zderzenia" - powiedział prokurator.

Reklama

W obu autach jechały rodziny - w volvo rodzice z trójką dzieci. Nie podróżowały one w fotelikach; dwójka siedziała na podwyższeniach zintegrowanych z kanapą, a trzecie - najstarsze - po środku; w jego przypadku fotelik ani inne odpowiadające mu urządzenie nie były jednak - jak ustalili śledczy - konieczne.

Jak powiedział Łapczyński, w czasie śledztwa powołano biegłych, którzy analizowali, czy brak fotelików mógł się przyczynić do śmierci dzieci.

"Z ich opinii wynika, że gdyby dzieci siedziały w dodatkowych fotelikach, prawdopodobnie doznałyby innych obrażeń, jednak nie można określić, czy byłyby one śmiertelne, gdyż żaden fotelik, ani inne urządzenie mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa przewożonych pasażerów nie gwarantuje takiego przy prędkościach przekraczających 50 km/h" - powiedział.

Jak dodał, według ekspertów urządzenia zastosowane w samochodzie volvo posiadały homologację i spełniały wymogi i zapewniały wymagany poziom bezpieczeństwa pasażerów w przypadku zderzenia czołowego oraz spełniały normy w tym zakresie analogiczne dla fotelików.

Ustalono natomiast, że dwoje dzieci - siedzące pośrodku i po prawej stronie - miało niewłaściwie zapięte pasy. Rodzice, też ranni w wypadku, zapewniali jednak w trakcie śledztwa, że pasy zostały zapięte prawidłowo. "Biegli ocenili, że gdyby pasy cały czas były zapięte prawidłowo, obrażenia byłyby inne - ale nie byli w stanie powiedzieć jakie i czy dzieci mogłyby przeżyć" - dodał Łapczyński.

Ustalono też prędkość aut w chwili zderzenia - w przypadku volvo było to ok. 78-90 km/h, a w przypadku forda ok. 24-28 km/h.

Kierowcy byli trzeźwi.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy