Twój samochód to także kawał jeżdżącego złomu?

Niemal 80 proc. diagnostów motoryzacyjnych spotkało się w ostatnim roku z propozycją łapówki za dopuszczenie pojazdu do ruchu, a co dziesiąty samochód pojawiąjący się na przeglądach technicznych nie powinien w ogóle poruszać się po drogach

Tak wynika z ogólnopolskiego badania stacji kontroli pojazdów przeprowadzonego przez sieć ProfiAuto, we współpracy z Polską Izbą Stacji Kontroli Pojazdów. Badanie jest częścią rozpoczynającej się właśnie ogólnopolskiej kampanii społecznej na rzecz bezpieczeństwa na drogach pt. "Zimowy pit-stop".

Wyniki badania ujawniają fatalny stan techniczny pojazdów poruszających się po polskich drogach. Według diagnostów, co 10. samochód, który pojawia się na stacjach diagnostycznych w ogóle nie nadaje się do jazdy i stanowi niebezpieczeństwo dla uczestników ruchu.

Jeżdżące wraki

Podczas badania technicznego samochodu sprawdzane są m.in. wyposażenie obowiązkowe pojazdu, układ oświetleniowy, układ hamulcowy czy emisja spalin. Najnowsze rozporządzenie Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 26 czerwca 2012 roku w sprawie zakresu i sposobu przeprowadzania badań technicznych pojazdów oraz wzorów dokumentów stosowanych przy tych badaniach zmienia sposób klasyfikowania usterek przez diagnostów. Dotychczasowa klasyfikacja dzieliła usterki na niestwarzające zagrożenia i zagrażające bezpieczeństwu. Nowa - wprowadza podział usterek pojazdów na drobne, istotne oraz zagrażające. Te ostatnie, zgodnie z zapisem, to "usterki stanowiące bezpośrednie i natychmiastowe zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego i ochrony środowiska w stopniu uniemożliwiającym używanie pojazdu w ruchu drogowym, niezależnie od okoliczności".

Reklama

W praktyce, sto procent ankietowanych przyznaje, że w ciągu ostatniego roku do ich stacji trafiły samochody, które nie powinny w ogóle jeździć po drogach, ze względu na bardzo zły stan techniczny (średnio takich pojazdów było 10 proc.). Najwyższy odsetek samochodów o złym stanie technicznym odnotowali przedstawiciele stacji kontroli pojazdów z województw: podkarpackiego (18 proc.), pomorskiego i śląskiego (po 17 proc.). Najmniej takich samochodów deklarują stacje z województw: wielkopolskiego (3 proc.), dolnośląskiego (5 proc.) i małopolskiego (6 proc.). W bezpośrednich wywiadach przedstawiciele stacji kontroli przyznają, że z roku na rok stan techniczny samochodów ulega poprawie.

Z korupcją w tle...

Jednocześnie aż 79 procent diagnostów z całej Polski spotkało się na przestrzeni ostatniego roku z sytuacją, w której - ze względu na bardzo zły stan techniczny pojazdu - proponowano im łapówki za wpisanie pozytywnego wyniku przeglądu do dowodu rejestracyjnego.

Przedstawiciele stacji diagnostycznych najczęściej przyznawali, że o nielegalne wpisanie badania prosi 1-2 proc. klientów. Takiej odpowiedzi udzieliło aż 54 proc. ankietowanych. 15 proc. ankietowanych przyznało, że nielegalnych propozycji bywa nawet 10-15 proc.

Z ankiety wynika, że średnio, propozycje takie składa 3 proc. klientów. W bezpośrednich wywiadach przedstawiciele stacji kontroli przyznawali, że klienci składają im zarówno propozycje noszące znamiona korupcyjnych, jak również starają się prośbą lub groźbą nakłonić do wpisania badania do dowodu rejestracyjnego bez przeprowadzenia go.

Brak podstawowej wiedzy

Aby prawidłowo serwisować samochód i mieć świadomość wagi badań technicznych oraz przeglądów okresowych pojazdów, kierowcy powinni zdawać sobie sprawę z podstawowych kwestii związanych z wymianą m.in. opon, amortyzatorów czy tarcz hamulcowych.

Tymczasem zdaniem ankietowanych przedstawicieli stacji diagnostycznych, szczegółową wiedzę o tym, kiedy sprawdzać i wymieniać podstawowe części eksploatacyjne samochodu, posiada średnio 36 proc. kierowców. 58 proc. uczestników badania przyznaje, że tą wiedzą dysponuje mniej niż połowa kierowców. 25 proc. ankietowanych szacuje, że około połowa kierowców orientuje się w tych zagadnieniach. Zaledwie 17 proc. ankietowanych oceniło, że szczegółową wiedzą na temat aspektów technicznych może się wykazać ponad połowa polskich kierowców odwiedzających stacje kontroli pojazdów.

Zapominalscy kierowcy

Jak wskazali diagności, aż 20 procent kierowców pojawia się na stacjach diagnostycznych już po upływie terminu kolejnego badania stanu technicznego.

Badanie sprawności pojazdu przeprowadzane w okręgowej stacji kontroli pojazdów jest niezbędne, aby mógł zostać dopuszczony do ruchu. Dla nowych samochodów z homologacją jest obowiązkowe po trzech latach od daty pierwszej rejestracji. Drugie badanie przeprowadzane jest w takim wypadku po kolejnych dwóch latach. W przypadku samochodu pięcioletniego lub starszego, badania należy przeprowadzać co rok.

Brak ważnych badań technicznych może skutkować, w razie kontroli drogowej, zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego. Policjant wystawia wówczas ważne do tygodnia pokwitowanie. W tym czasie należy przeprowadzić badanie techniczne pojazdu.

Gdy dojdzie do kolizji drogowej - brak ważnych badań technicznych może być czynnikiem decydującym o tym, że stan techniczny samochodu zostanie uznany za powód szkody, nawet jeśli jego kierowca nie jest bezpośrednim sprawcą kolizji.

Tymczasem wszyscy badani przyznali, że mają regularnie do czynienia z kierowcami pojawiającymi się w stacji diagnostycznej w celu przeprowadzenia badania technicznego już po przekroczeniu przepisowego terminu. Robi tak średnio 21 proc. kierowców. Najczęściej ankietowani (44 proc.) deklarowali, że około 10-20 proc. klientów pojawia się w stacji diagnostycznej już po upływie terminu. 37 proc. badanych przyznało, że zapisanego w karcie badania terminu nie przestrzega około 30-40 proc. klientów. 2 proc. badanych przyznało, że przepisowy termin przekracza nawet połowa kierowców trafiających do ich stacji.

Przepisy są dobre. Przynajmniej w teorii

Przeważająca większość przedstawicieli stacji kontroli pojazdów (aż 88 proc.) uważa, że nie powinno się zaostrzać przepisów dotyczących kontroli stanu technicznego pojazdów. Według nich, bieżący stan prawny teoretycznie pozwala na zapewnienie bezpieczeństwa na polskich drogach.

W bezpośrednich wywiadach wielu ankietowanych, którzy deklarowali, że samych przepisów nie należy zaostrzać, postulowało jednak potrzebę pewnych zmian. Najczęściej podnoszono kwestię praktycznego przestrzegania istniejących przepisów, zarówno przez kierowców, jak i diagnostów. Wspominano m.in. o tym, że powinien funkcjonować system pozwalający na skontrolowanie, w ilu stacjach kontroli pojazdów dany kierowca usiłował już, bez powodzenia, przeprowadzić badanie techniczne, a kierowcy nie posiadający ważnych badań technicznych powinni być surowiej karani przez policję. Zaznaczano również, że bieżące przepisy należałoby uprościć, bo nie zawsze są czytelne i narzucają konieczność zbyt szczegółowych badań.

Pojawiały się także postulaty dotyczące zmiany częstotliwości badania. Według niektórych głosów - powinno być ono, w przypadku starszych samochodów, przeprowadzane częściej np. co pół roku, według innych - jego częstotliwość należałoby uniezależnić od czasu i oprzeć raczej na przebiegu samochodów. Pojawiały się także opinie, że kontroli powinna podlegać liczba wykonywanych dziennie przez danego diagnostę badań.

- Wyniki naszego badania wskazują, że po polskich drogach mogą poruszać się ponad dwa miliony samochodów, które w ogóle nie powinny być dopuszczone do jazdy. Co istotne, badanie potwierdziło także, że polscy kierowcy mają bardzo nikłą wiedzę na temat tego, kiedy sprawdzać i wymieniać podstawowe części eksploatacyjne swoich pojazdów, jak opony czy amortyzatory. Tymczasem to brak kontroli tych części bardzo często odpowiedzialny jest za najtragiczniejsze wypadki na polskich drogach, wskazywane co roku w raportach policyjnych. Mamy nadzieję, że nasza kampania choć w niewielkim wymiarze zmieni ten stan rzeczy - mówi Witold Rogowski, ekspert motoryzacyjny sieci ProfiAuto.

Dowiedz się więcej na temat: kawał
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy