Przejścia dla pieszych na drogach rowerowych nielegalne?

Przyjęta niedawno przez rząd nowelizacja Prawa o ruchu drogowym, która - przynajmniej w teorii - rozszerza przywileje pieszych, rodzi kolejne problemy. Przepisy, które czekają jeszcze na akceptację Sejmu, Senatu i podpis prezydenta, przysporzyć mogą kłopotów zarządcom dróg rowerowych. By ich uniknąć, z tych ostatnich znikają właśnie "zebry".

Przypomnijmy - wg nowelizacji Prawa o ruchu drogowym pieszy zyskiwać ma pierwszeństwo przed pojazdem w momencie "wchodzenia" na przejście dla pieszych. Co ciekawe, już obecnie do ustępowania pieszym wkraczającym na przejście obligowały znaki informacyjne D-6. Sam zapis dotyczący pierwszeństwa przy "wchodzeniu" na przejście znajdował się jednak wyłącznie w (dotyczącym oznakowania samych przejść) rozporządzeniu, a nie w ustawie Prawo o ruchu drogowym. Teraz powielono go również w kodeksie drogowym, co zdaniem części ekspertów, gwarantować ma większą ochronę pieszym. Samo brzmienie nowych przepisów budzi jednak wątpliwości.

Reklama

Część biegłych sądowych, którzy opiniują sprawy dotyczące wypadków drogowych, zwraca uwagę, że bez zmian pozostała np. sama definicja przejścia dla pieszych. Wg ustawy Prawo o ruchu drogowym, przejście jest bowiem wydzielonym obszarem "jezdni". To z kolei może oznaczać, że "zamiar wejścia na przejście" nie jest tożsamy z rozpoczęciem "wchodzenia" (przekroczeniem skraju jezdni) i - de facto - pierwszeństwo pieszego działa na identycznej zasadzie, jak do tej pory... Nie ulega wątpliwości, że intencją ustawodawcy było wymuszenie na kierowcach większej uwagi i baczniejszej obserwacji nie tylko samych przejść, ale i ich najbliższej okolicy. Pewne jest natomiast, że sądy staną wkrótce przed trudnym zadaniem interpretacji niezbyt jasnych przepisów.

Nowe prawo zwraca też uwagę na zdecydowanie szerszy problem - brak odpowiedniego nadzoru nad całością infrastruktury wynikający m.in. z mnogości zarządców dróg. Doskonale obrazuje to chociażby problem modernizowanych właśnie w Warszawie dróg rowerowych. Mieszkańcy wielu regionów stolicy skarżą się, że z dróg rowerowych masowo znikają "zebry" dla pieszych. To nie przypadek, lecz celowe działanie mające na celu uporządkowanie infrastruktury. Dlaczego wzięto się za to w ostatnim czasie?

Otóż, jeśli uznać argumentację części ekspertów od BRD, wg których nowe przepisy interpretować można jako "pierwszeństwo dla pieszych już w momencie zbliżania się do przejścia", nowe obowiązki nakładane są również na rowerzystów. Wniosek - cykliści musieliby bacznie obserwować okolice wymalowanych na drogach rowerowych zebr, by w razie konieczności zatrzymać się i przepuścić chcących skorzystać z nich pieszych. Taka argumentacja rodzi jednak opór "rowerowych aktywistów". A ci zwracają uwagę na inny problem: większość przejść dla pieszych na drogach rowerowych... przejściami dla pieszych nie jest!

To nie żart. Na drogach rowerowych w całym kraju wymalowano niezliczone ilości "zebr", które teoretycznie wyznaczają miejsca bezpieczne dla pieszych. W teorii, bo w zdecydowanej większości nie respektują ich ani rowerzyści, ani też piesi. Trudno się jednak temu dziwić, skoro ich umocowanie, z prawnego punktu widzenia, pozostawia dużo do życzenia. Przed zdecydowaną większością takich "przejść" nie znajdziemy bowiem wymaganych przez ustawodawców znaków D-6, które informowałyby kierujących, w tym przypadku rowerami, że mają do czynienia z przejściem dla pieszych. W efekcie mamy więc zebry, które traktować można, co najwyżej, jako tzw. "przejścia sugerowane", czyli takie, na których pieszy pierwszeństwa przed pojazdem nie ma.

Patrząc z takiej perspektywy nie dziwi więc, że zarządcy dróg, którzy przez lata nie dostrzegali problemu, w perspektywie rozszerzenia praw pieszych decydują się na usunięcie "zebry". W razie nieszczęścia procesy mogą się bowiem ciągnąć latami...

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy