Problem Honkera. Ta usterka może być śmiertelnie niebezpieczna

Chociaż poziom kultury technicznej kierowców i jakość badań technicznych pozostawiają wiele do życzenia, jeśli wierzyć oficjalnym statystykom, wypadki spowodowane usterką techniczną to w Polsce rzadkość.

W 2017 roku (dane za ubiegły rok nie są jeszcze dostępne) doszło zaledwie do 40 tego typu zdarzeń, w których śmierć poniosło 6 osób, a 49 odniosło obrażenia. Policyjne dane nie informują niestety, w ilu tego rodzaju wypadkach uczestniczyły pojazdy Wojska Polskiego. Szkoda, bo stan wielu, z których każdego dnia korzystają polscy żołnierze bywa - łagodnie mówiąc - opłakany.

W marcu ubiegłego roku poseł Marek Rząsa pytał Ministra Obrony Narodowej o liczbę wypadków w polskich siłach zbrojnych. W odpowiedzi przygotowanej przez Wojciecha Skurkiewicza - sekretarza stanu w MON - czytamy, że w latach 2016-2017 w jednostkach podległych Dowództwu Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych doszło do 400 wypadków "podczas drogi do/z miejsca pełnienia służby". Nie wszystkie z nich zakwalifikować można jako wypadek drogowy, ale nie ulega wątpliwości, że takie właśnie zdarzenia stanowią lwią część zestawienia.

Reklama

"Z analizy okoliczności większości wypadków wynika, że poszkodowani nie zachowali należytej ostrożności w czasie szkoleń, pracy na stanowisku oraz podczas przemieszczania się do i z miejsca wykonywania obowiązków służbowych. Przyczyny wypadków każdorazowo badają odpowiednie komisje powypadkowe, które zobowiązane są do sporządzenia protokołów powypadkowych zawierających wnioski i środki profilaktyczne mające na celu przeciwdziałanie kolejnym negatywnym zdarzeniom" - pisał Skurkiewicz w odpowiedzi na poselską interpelację.

Powyższe stanowisko sugeruje, że w zdecydowanej większości winę za wypadek ponoszą sami żołnierze. Odpowiedź nie mówi jednak nic o wypadkach podyktowanych złym stanem technicznym i usterkami. Słowo "awaria" pojawia się tylko trzykrotnie - za każdym razem wyłącznie w kontekście wypadu lotniczego.

Wojskowe statystyki zdają się jednak kontrastować z informacjami płynącymi od samych żołnierzy. W ich opinii duża część wojskowego sprzętu transportowego w ogóle nie powinna wyjeżdżać na drogi. Dotyczy to w szczególności etatowego samochodu terenowego Wojska Polskiego - Honkera.

7 marca na 208 km autostrady A1 pod Włocławkiem dachował jeden z wojskowych pojazdów tego typu. Podróżujący autem żołnierze wyszli z niego o własnych siłach. Ostatecznie żaden z nich nie trafił do szpitala (dzięki temu zdarzenie zakwalifikować można jako stłuczkę, a nie wypadek). By odblokować drogę na miejsce wezwane zostały aż cztery zastępy strażaków.

W opinii policjantów winę za zdarzenie ponosi właśnie usterka techniczna pojazdu. Od jadącego autostradą Honkera oderwać się miało tylne koło. W samym zdarzeniu nie byłoby może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że - w opinii żołnierzy - tego rodzaju awaria to w Honkerze "standard".

Problem polegać ma na źle zaprojektowanym (lub niewłaściwie wykonanym) mocowaniu półosi napędowych. Te - dość często - potrafią wysunąć się z mostu. Honkery mają sztywną tylną oś zawieszoną na resorach piórowych. Wysunięcie się półosi skutkuje więc nagłą utratą geometrii. Mówiąc obrazowo - koło wysuwa się w bok i - przez jakiś czas - pozostaje połączone z pojazdem. W efekcie kierowca nie ma żadnych szans na opanowanie nagłego zarzucania tyłem, co w połączeniu z - typowym dla terenówek - wysokim środkiem ciężkości Honkera kończy się właśnie efektownym dachowaniem.

W tym miejscu warto wyjaśnić, że polska terenówka często określana jest przez użytkowników mianem "Madmaxa". Na taki przydomek zasłużyła sobie m.in. za sprawą służby w ramach kontyngentu w Afganistanie, gdy żołnierze zmuszeni byli na własną rękę "opancerzać" wojskowe pojazdy skleconymi naprędce płytami stalowymi czy... kamizelkami kuloodpornymi.

Warto dodać, że pierwsze Honkery trafiły na wyposażenie jednostek Wojska Polskiego w 1990 roku, czyli... 29 lat temu. Uprzedzając komentarze osób, które nie miały z nimi większego kontaktu spieszymy wyjaśnić, że jakość tych wozów dalece odbiegała od, produkowanych równie długo Mercedesów Gelandewagen czy nawet Land Rovera Defendera.

Od blisko trzech lat Wojsku nie udało się rozstrzygnąć przetargu na następcę Honkera (program zakupu pojazdów wysokiej mobilności Mustang), który - wg pierwotnych założeń - trafić miał do służby w 2016 roku.

Pierwotny przetarg rozpisano jeszcze w 2015 roku. Przedmiotem zamówienia miała być "dostawa w latach 2016-2022 samochodów ciężarowo-osobowych wysokiej mobilności w ilości 882 sztuk w wersjach nieopancerzonej i opancerzonej". Niestety, wkrótce po otwarciu ofert przetarg unieważniono (wpłynęła wówczas tylko jedna oferta dotycząca Forda Rangera). Kolejny, który również zakończył się unieważnieniem, rozpisano w lipcu ubiegłego roku. Jedyna złożona oferta pochodziła od konsorcjum Polskiego Holdingu Obronnego i firmy Concept Sp. Zoo. Problem w tym, że MON zadeklarował chęć wydania na nowe samochody dla wojska 239 038 000 zł. Jedyna złożona oferta opiewała na kwotę 524 171 699 zł...

PS

O dane dotyczące stanu technicznego i zdarzeń drogowych z udziałem pojazdów Wojska, a - w szczególności - Honkerów, zwróciliśmy się do służb prasowych Ministerstwa Obrony Narodowej. Do czasu ukazania się tego materiału nie otrzymaliśmy w tej sprawie żadnych informacji.

Paweł Rygas


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy