Skoda Octavia Combi 2.0 TDI - test
Jaki jest najbardziej reprezentacyjny model Skody? Superb? Już nie. Kodiaq? A gdzie tam... Rolę technologicznej wizytówki czeskiej marki pełni obecnie - uwaga - nowa Octavia!
I nie - wcale nie upadliśmy na głowy. Korzystając z doświadczenia niemieckiego Wielkiego Brata, Czechom udało się stworzyć naprawdę imponujące auto. Gdyby jeszcze zechcieli popracować trochę nad cennikami...
Czwarte wcielenie bestsellera z Mlada Boleslav zaprezentowano pod koniec ubiegłego roku. Chociaż - teoretycznie - auto bazuje na tej samej płycie podłogowej, z poprzednikiem nie łączy go praktycznie nic poza nazwą. Pamiętajmy, że trzecie wcielenie otrzymało nową, modułową platformę, więc styliści i inżynierowie mieli naprawdę szerokie pole do popisu.
Efekt? Auto z mierzy już 4,69 m długości (przy rozstawie osi 2,68 m) i z każdym kolejnym wcieleniem coraz śmielej spogląda w stronę segmentu D. Dość zauważyć, że od obecnego króla polskich dróg - Volkswagena Passata B5 - współczesną Octavię dzielą już w zasadzie tylko milimetry!
Trzeba przyznać, ze sylwetka auta - nawet w prezentowanej wersji kombi - robi bardzo dobre wrażenie. Duży grill, ostro nakreślone ledowe reflektory główne czy wyraźnie zaznaczone nadkola mogą się podobać. Sportowego sznytu dodaje zachodząca na błotniki maska, a wrażenie wysokiej jakości potęguje spasowanie. Wielkości szczelin pomiędzy poszczególnymi elementami poszycia karoserii nie powstydziłoby się Audi A6. Sylwetka świetnie wpisuje się we współczesne trendy i można odnieść wrażenie, że długo opierać się będzie duchowi czasu.
Całkiem nieźle prezentuje się też wnętrze. Przyglądając się dwuramiennej kierownicy czy dużemu, "zawieszonego w powietrzu", ekranowi dotykowemu na usta cisną się słynne słowa: "tu jest jakby luksusowo". To oczywiście tylko pierwsze wrażenie, ale trzeba przyznać, że efekt "wow" jest odczuwalny - czy to aby naprawdę skoda? Niestety - wątpliwości co do producenta pozostawia również... ergonomia.
Skoda Octavia Combi 2.0 TDI
Do tej pory każdy pojazd z Mlada Boleslav mógł poszczycić się praktycznym wykorzystaniem idei Simply Clever. Auta projektowano tak, by instrukcji nie potrzebował nawet średnio rozgarnięty... Krecik. Te czasy minęły jednak bezpowrotnie. Dowód? W samochodzie nie znajdziemy np. przycisków czy pokręteł do sterowania głośnością czy siłą nawiewu. W pierwszym przypadku skorzystać trzeba z przycisków na kierownicy lub poziomego gładzika umieszczonego tuż pod ekranem. W drugim należy wywołać menu klimatyzacji (fizyczny przycisk na konsoli) i skorzystać z ekranu dotykowego.
Problem w tym, ze - zwłaszcza po uruchomieniu pojazdu - system multimedialny wybudza się w ślimaczym tempie i nie ma mowy, by w tym czasie przewentylować wnętrze czy - np. uruchomić podgrzewanie foteli... Przyzwyczajenia wymaga również niskie - wymuszone przez duży ekran dotykowy - umiejscowienie nawiewów środkowych (w upalne dni kierowca może zaaplikować sobie krioterapię prawego kolana) czy dotykowe (bez fizycznych przycisków) włączanie lampek sufitowych.
Nieswojo czuliśmy się też korzystając z nowego włącznika świateł, który ma teraz formę przycisku. Niby nic nadzwyczajnego, ale po przeszło dwóch dekadach korzystania z pokrętła nie wydaje się to zbyt dobrym pomysłem, zwłaszcza że jeden przycisk pozwala wywołać kilka ustawień... (światła pozycyjne, mijania i tryb automatyczny). Teraz - by się nie pomylić - trzeba uważnie czytać komunikaty na wyświetlaczu cyfrowych zegarów...
Na szczęście, na tym nasze narzekania w stosunku do wnętrza się kończą. Jakość materiałów i poziom ich spasowania nie daje powodów do kręcenia nosem. Materiałowe wstawki na konsoli środkowej pozwalają poczuć się jak w samochodzie zdecydowanie wyższej klasy niż przerośnięty kompakt.
O tym, ze mamy do czynienia z "technologiczną" wizytówką marki świadczy poziom wyposażenia. Prezentowany egzemplarz to topowa (jak na ten moment) wersja Style z wysokoprężnym 2.0 TDI o mocy 150 KM i siedmiostopniową, dwusprzęgłową, przekładnią DSG. Za tak skonfigurowane auto zapłacić trzeba cennikowo ponad 132 tys. zł. "Nasze" auto wyceniono zdecydowanie wyżej - aż na 174 950 zł! Cenę tłumaczą jednak po części takie dodatki, jak: pakiet "seats premium", czyli "ergonomiczne", skórzane fotele z pamięcią ustawień i bezramkowym lusterkiem wstecznym (dopłata 13 tys. zł), dostępne wyłącznie dla wersji kombi panoramiczne okno dachowe (4,7 tys. zł) czy adaptacyjne zawieszenie DCC (dopłata ponad 4,1 tys. zł) i składany hak (dopłata 4,2 tys. zł).
Oprócz nich ten egzemplarz miał też na pokładzie: wyświetlacz HUD (dopłata ponad 2,7 tys. zł), indukcyjną ładowarkę do smartfona (dopłata ponad 1,3 tys. zł) czy np. gniazdo 230 Voltów i trzy dodatkowe gniazda USB typu C - w tym jedno - sprytnie ukryte w obudowie lusterka idealnie nadające się do zasilania rejestratora jazdy (dopłata 1,1 tys. zł). Simply Clever na miarę nowych czasów.
Jak jeździ nowa Skoda Octavia Combi z dwulitrowym dieslem i siedmiostopniowym DSG? Sprawdzony wół roboczy koncernu Volkswagena - silnik 2.0 TDI (tutaj z mokrym filtrem cząstek stałych) - osiąga 150 KM i 340 Nm generowane w zakresie 1700-2750 obr./min. Efekt? Sprint do 100 km/h w rozsądne 8,8 s i prędkość maksymalna 222 km/h. Nie było nam dane osiągnąć deklarowanego przez producenta spalania (około 5 l w cyklu mieszanym) ale wynika to raczej ze sposobu eksploatacji.
Nam - jeżdżąc głównie w warunkach miejskich i podmiejskich - samochód zużywał między 6,4 a 7,4 l oleju napędowego na 100 km. Nie mamy jednak wątpliwości, że częściej wypuszczając się poza miejską "dżunglę" wyniki w okolicach 5,5 l/100 km powinny być całkiem realne do osiągnięcia. Oszczędności sprzyja bowiem zestopniowanie skrzyni biegów i częste przełączanie się napędu w tzw. "tryb żeglowania".
Zupełną nowością jest - zastosowany w tej marce po raz pierwszy - "selektor" wyboru trybu jazdy. Skrzynia biegów nie ma tu żadnego połączenia z wybierakiem. To kolejny powiew nowoczesności, który dobrze wpisuje się w takie rozwiązania, jak chociażby wyświetlacz przezierny czy gładzik do regulacji głośności. Użycie jest bardzo intuicyjne, a dodatkowe miejsce na konsoli środkowej pozwala np. na łatwy dostęp do bezprzewodowej ładowarki.
Precyzja prowadzenia czy komfort jazdy nie odbiegają od poprzedniczki. Mamy jednak wrażenie, że producent z Mlada Boleslav lepiej przyłożył się do kwestii wygłuszenia przedziału pasażerskiego.
Wnioski? Naśmiewanie się ze Skody, jako z producenta nudnych i pozbawionych polotu samochodów dla niezbyt wybrednych klientów, dawno już przestało mieć odzwierciedlenie w faktach. Niestety, to samo powiedzieć też można o tym, że oferta czeskiej marki kierowana jest do klientów dysponujących niezbyt pokaźnym budżetem...
Paweł Rygas