Najbardziej niedocenione auta!
Zastanawialiście się kiedyś, co kształtuje rynek pojazdów używanych w Polsce?
Otóż największy wpływ na to, czy dany model cieszy się powodzeniem na rynku wtórnym, mają u nas mity i przesądy. Dla przykładu - mądrość ludowa głosi, że nie kupuje się samochodów na "F": fiatów, fordów i "fszystkich francuskich". To wystarczy, by auta producentów z Włoch czy Francji wyceniane były niżej niż wozy niemieckie czy japońskie. Ile w tych "mądrościach" prawdy? Tyle, co w każdej innej bajce...
Oczywiście, niektóre auta z Włoch czy Francji (renault laguna, alfa romeo 156) faktycznie nie mogą popisać się dobrymi wynikami w kategorii bezawaryjność, ale pamiętajmy, że uogólnienia to domena ludzi głupich.
"Awaryjny Francuz"
Sztandarowym przykładem samochodu, który nijak nie wpisuje się w ten krzywdzący stereotyp, jest chociażby citroen xantia. Gdyby nie katastrofalny wynik w testach EuroNCAP (dwie gwiazdki, z czego jedna skreślona), auto byłoby idealną propozycją na pojazd z drugiej ręki. Ceny tych samochodów kształtują się na bardzo przyzwoitym poziomie. Za mniej niż 10 tys. zł kupić można zadbany egzemplarz.
Duża utrata wartości - poza krzywdzącym stereotypem "francuza" - podyktowana jest w tym przypadku hydropneumatycznym zawieszeniem, które nie cieszy się w Polsce dobrą opinią. Sęk w tym, że historie o jego awaryjności tworzą przeważnie ludzie, którzy nigdy nie mieli okazji przejechać się takim autem, a także "mechanicy". Narzekania tych ostatnich biorą się głównie z faktu, że xantii nie naprawia się młotkiem i trzeba się przy niej wykazać fachową wiedzą.
Na szczęście właściciele xantii warsztaty omijają przeważnie szerokim łukiem, ponieważ auto należy do grona pojazdów raczej bezawaryjnych. W niemieckich rankingach usterkowości plasuje się o wiele wyżej niż równoroczne: audi A4, audi A6, BMW 3 czy VW passaty! Co więcej, w "skomplikowanym" zawieszeniu najczęściej psują się jedynie łączniki stabilizatorów, których koszt zamka się przeważnie w kwocie 60 zł i bez problemu można je wymienić samemu. Całkowicie bezobsługowe są natomiast siłowniki zawieszenia (wymienia się jedynie kule wypełnione azotem), więc problem wymiany amortyzatorów jest właścicielom xantii zupełnie nieznany.
"Fiat? Nigdy w życiu!"
Kolejnym przykładem auta, które większość nabywców omija szerokim łukiem, jest fiat stilo. Samochód w 2001 roku zastąpił popularną bravę, ale sam nigdy nie powtórzył sukcesu poprzednika. Dlaczego? Do tej pory Fiat słynął głównie z produkcji niewielkich i tanich aut o przeciętnej wytrzymałości. Włosi unieśli się jednak ambicją i postanowili, że stworzą pojazd, który pod żadnym względem nie będzie ustępował czołówce klasy.
Operacja zakończyła się sukcesem, ale - niestety - pacjent zmarł. Auto zniknęło z oferty Fiata w 2007 roku. Czy było usterkowe i niedopracowane? Wręcz przeciwnie. Samochód był tak dobrze wyposażony, że jego podstawowa wersja na rynku polskim była o kilkaset złotych droższa od... toyoty corolli, co dla przeciętnego klienta było nie do zaakceptowania.
Za sprawą kiepskiej opinii o marce stilo są dziś wyceniane niżej niż golfy, corolle czy focusy. Tymczasem włoski produkt jest przeważnie o niebo lepiej wyposażony (także pod względem bezpieczeństwa), dużą część oferty na rynku wtórnym stanowią turbodoładowane diesle JTD, które wytrzymałością i kulturą pracy biją na głowę konkurencję. Przeważnie górę bierze jednak ogólny wizerunek i właściciele stilo miewają duże problemy z "pozbyciem" się auta.
"Włoska podróbka prestiżu"
Innym włoskim samochodem, obok którego większość klientów przechodzi obojętnie, jest lancia kappa. Auto ma u nas opinię "rządowego". Do dzisiaj, mimo że od zakończenia produkcji minęło już 8 lat, samochody te są jeszcze na etacie w kilku ministerstwach. Vipowski charakter sprawia, iż większość ludzi panicznie boi się tego wozu.
Nie dość, że jest włoski, to jeszcze wciąż uważany za prestiżowy, więc ceny części muszą być kosmiczne. I są. Nowa pompa paliwa do czterocylindrowego doładowanego modelu 2,0 t (205 KM) jest identyczna, jak w maserati i kosztuje grubo ponad 3 tys zł. Sęk w tym, że można np. wymienić sam silnik, którego cena nie powinna przekroczyć 300 zł (trzeba tylko omijać ASO).
Co więcej, samochód zbudowany jest w oparciu o płytę podłogową alfy romeo 166, więc wszystkie eksploatacyjne części zawieszenia (które, jak wiadomo, na polskich drogach psuje się najszybciej) dostępne są od ręki. Wystrzegać należy się jedynie egzemplarzy wyposażonych w system aktywnych amortyzatorów, które z czasem po prostu się zużywają (koszt jednego to ok. 2 tys zł). Większość właścicieli omija jednak ten problem montując zwykłe amortyzatory.
Warto też wiedzieć, że samochód cieszy się opinią niezawodnego. Jedynymi usterkami, notorycznie dopadającymi kappę, są awarie centralnego zamka (kontaktory w drzwiach) oraz drobne usterki instalacji elektrycznej (zaśniedziałe styki). W dieslach wzmożonej uwagi wymaga przepływomierz (uwaga na ogromne przebiegi!), silniki benzynowe są raczej bezawaryjne (nie dotyczy 2,4 l, który jest bardzo podatny na jakość oleju), pod warunkiem, że nie kręcimy ich do 7 tys. obr./min zaraz po uruchomieniu. Oczywiście utrzymanie auta nie będzie tanie, ale wśród konkurentów typu A6, BMW 5 czy mercedes klasy E, kappa jest nader ciekawą propozycją.
"Obraz nędzy i rozpaczy"
Kolejnym pojazdem niemal całkowicie ignorowanym przez rynek jest samochód, którego nazwa budzi w Polsce odrazę. Mowa oczywiście o dacii logan, aucie, które na zachodnich rynkach (m.in. niemieckim) robi prawdziwą furorę. Niestety, tutaj również mamy do czynienia z krzywdzącym stereotypem.
Nie dość, że samochód zaprojektowany został przez Francuzów, to jeszcze składany jest przez Rumunów, przez co w oczach przeciętnego Polaka stanowi jeżdżący obraz nędzy i rozpaczy. Pamiętajmy jednak, że większość Europejczyków ocenia Polaków tak, jak my obywateli Rumunii, a to właśnie z polskich fabryk wyjeżdżają jedne z najmniej awaryjnych pojazdów!
Z Dacią jest podobnie. Samochody nie bez przyczyny objęte były aż trzyletnią gwarancją producenta. Konstrukcyjnie bazują na sprawdzonych rozwiązaniach Renault. Francuski właściciel, by ciąć koszty, oszczędził im wielu elektronicznych "bajerów", co bez dwóch zdań wyszło loganowi na dobre. Za mniej niż 15 tys. zł można więc kupić wygodne, "pełnowymiarowe" auto z udokumentowaną historią i - co ważne - tanie w eksploatacji.
Przytoczyliśmy tylko kilka z licznej grupy pojazdów, które w żaden sposób nie wpisują się w stereotypy rządzące rynkiem samochodów używanych w Polsce. Oczywiście, możecie nie zgadzać się z naszymi opiniami. Pamiętajcie jednak, że każdego dnia dostajemy od was dziesiątki maili z pytaniami dotyczącymi eksploatacji waszych samochodów.
Jesteśmy też pierwszą linią obrony dla setek naszych znajomych i współpracowników, których codziennie spotykamy na firmowych korytarzach. Możecie nam wierzyć lub nie, ale po latach doszliśmy już do takiej wprawy, że na podstawie pierwszego członu zdania kreślącego problem jesteśmy w stanie określić markę i model waszego samochodu...
Nie mamy też interesu w promowaniu lub oczernianiu jakiejkolwiek z marek. Być może zabrzmi to brutalnie, ale dla większości producentów model, który przestał być produkowany pięć lat temu, nie istnieje. Liczy się sprzedaż nowych aut, a autoryzowane serwisy przestawiają się na obsługę kolejnych generacji. Problem radzenia sobie z kapryśnym samochodem spada wówczas na właściciela i chociażby z tego powodu warto kiedyś wrócić do tego artykułu.
W poniedziałek wyemitujemy materiał "Tanio nie znaczy gorzej". Powinien on zainteresować wszystkich tych, którzy noszą się właśnie z zamiarem zakupu swojego pierwszego samochodu!