Wielkie kłamstwo o polskich kierowcach. Pamiętasz Maluchy rąbane siekierami?
Jeśli wierzyć danym podawanym chociażby przez Eurostat, Polacy śmiało uchodzić mogą za jedno z najzamożniejszych społeczeństw Starego Kontynentu. Z oficjalnych statystyk wynika przecież, że większość z nas mieszka w domach jednorodzinnych, a liczby posiadanych przez nas samochodów pozazdrościć nam mogą Niemcy, Francuzi czy Szwajcarzy. Podejrzane? No właśnie.
Spis treści:
- Ile samochodów jeździ w Polsce. Jesteśmy bogatsi niż Niemcy, Francuzi i Szwajcarzy?
- Co jest nie tak z europejskimi statystykami dotyczącymi liczby aut w Polsce?
- Skąd ACEA bierze dane do swoich statystyk? Spokojnie, to przez polski bałagan
- Maluchy rąbane siekierami, czyli Polska u progu nowego milenium
- Jak działa CEPiK, czyli co to są "martwe dusze"
- Czym się różni pojazd "zarejestrowany" od "zarejestrowany-archiwalny"?
- Ile samochodów osobowych naprawdę jeździ w Polsce?
ACEA, czyli Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów, opublikowało niedawno coroczny raport dotyczący liczby samochodów wykorzystywanych na europejskich drogach. Cykliczne zestawienie od lat wypacza rzeczywisty obraz polskich ulic i kierowców. Nie inaczej jest i tym razem.
Ile samochodów jeździ w Polsce. Jesteśmy bogatsi niż Niemcy, Francuzi i Szwajcarzy?
Dane ACEA od lat, niczym mantrę, powtarzają wszelkiej maści aktywiści miejscy. Ileż to razy słyszeliśmy już, że w Polsce na tysiąc obywateli przypada więcej aut niż w krajach Starej Unii, lub to, że w Warszawie zarejestrowanych jest więcej samochodów niż mieszkańców? Brzmi znajomo? No właśnie. Raport ACEA za 2021 rok, zgodnie z tradycją, wpisuje się w tą narrację.
Z danych ACEA wynika bowiem, że w 2021 roku w Polsce zarejestrowanych było aż 25 869 804 samych tylko aut osobowych. Oznacza to, że na tysiąc mieszkańców w Polsce mamy aż 684 aut. To drugi wynik wśród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Wyższym wskaźnikiem zmotoryzowania - 698 aut na 1000 mieszkańców - pochwalić się może jedynie Luksemburg. Za nami plasują się za to kraje z tak ogromnym dorobkiem motoryzacyjnym jak np:
- Włochy (672 auta na 1000 mieszkańców),
- Niemcy (584 auta na 1000 mieszkańców),
- Francja (573 auta na 1000 mieszkańców),
- Czechy (588 aut na 1000 mieszkańców),
- Hiszpania (535 aut na 1000 mieszkańców),
- Szwecja (480 aut na 1000 mieszkańców).
Co jest nie tak z europejskimi statystykami dotyczącymi liczby aut w Polsce?
Nie trzeba mieć bystrości umysłu porucznika Colombo i fryzury detektywa Rutkowskiego, by zauważyć, że dane podawane przez ACEA mocno kontrastują z polską drogową rzeczywistością. Gdyby były prawdziwe, oznaczałoby to np. że w Polsce mamy zdecydowanie więcej samych tylko aut osobowych, niż osób z uprawnieniami do ich prowadzenia.
Przypomnijmy - jak ustaliła Interia.pl - na koniec ubiegłego roku w Polsce zarejestrowanych było 22 531 511 aktywnych praw jazdy wszystkich kategorii. Co więcej - bazując na danych ACEA łatwo dojść do wniosku, że w niedługim czasie dojdziemy do sytuacji, w której liczba zarejestrowanych w Polsce pojazdów przewyższy liczbę obywateli. Z raportu ACEA wynika bowiem, że w 2021 roku w Polsce mieliśmy przeszło 31,2 mln "wszystkich pojazdów" (podlegających rejestracji), a ich liczba rosła w tempie blisko miliona rocznie.
Skąd ACEA bierze dane do swoich statystyk? Spokojnie, to przez polski bałagan
Jak czytamy w zestawieniu ACEA, prezentowane w raporcie informacje to "zredagowane dane" dostarczone przez krajowe stowarzyszenia motoryzacyjne. Oznacza to, że w przypadku Polski, źródłem jest - najprawdopodobniej - Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego. Czyżby tak renomowana instytucja świadomie wprowadzała ACEA w błąd? Jestem daleki od stawiania tak daleko idących oskarżeń. Wszystko wskazuje na to, że samo ACEA - mówiąc młodzieżowo - "nie ogarnia" dostarczonych z Polski danych. Biorąc pod uwagę bałagan w CEPiKu - nie jest to dla mnie zaskoczeniem...
Rzeczywiście, w raporcie PZPA "Branża motoryzacyjna 2020/2021" przeczytać można, że już w 2019 roku w Polsce zarejestrowanych było 24,374 mln samochodów osobowych. Biorąc pod uwagę, że raport ACEA dotyczy roku 2021 - dane wydają się być spójne. Tyle tylko, że samo PZPA zaznacza w swoim opracowaniu, że:
Według danych aktualizowanych, liczba pojazdów silnikowych zarejestrowanych w Polsce w 2019 roku powiększyła się w stosunku do poprzedniego o 5,3 proc. do 23 878,8 tys. sztuk. Wśród nich zarejestrowanych było 18 302,4 tys. aut osobowych, o 5,4 proc. więcej niż na koniec 2018 roku.
Podobne dane płyną z samego Ministerstwa Cyfryzacji, które - w odpowiedzi na jedną z poselskich interpelacji - informowało niedawno, że liczba pojazdów samochodowych posiadających status "zarejestrowany w Polsce" (stan na 31 października 2022 roku), wynosi 32 931 117. Tyle, że aż 9 010 256 z nich ma status "zarejestrowany - archiwalny". W sumie daje to więc liczbę 23 920 861 wszystkich pojazdów faktycznie poruszających się po polskich drogach, wliczając w to samochody osobowe, samochody ciężarowe, motocykle, autobusy i wszelkiej maści inne "wynalazki" (np. mikrosamochody) wymagające posiadania przez właściciela dowodu rejestracyjnego!
Maluchy rąbane siekierami, czyli Polska u progu nowego milenium
Wygląda więc na to, że - chociaż w Polsce o tzw. "martwych duszach" słyszeli już chyba wszyscy - eksperci z ACEA, na co wskazują kolejne publikowane przez nich zestawienia, nie są w stanie pojąć specyfiki działania Centralnej Ewidencji Pojazdów i kierują się logiką zakładają, że słowo "zarejestrowany" należy traktować tożsamo ze słowem "istniejący". W polskich warunkach, to kardynalny błąd. Swoją drogą upór ACEA w powielaniu absurdalnych danych wydaje się, na swój sposób, zrozumiały. W państwach Starej Unii nikomu nie przeszłoby przecież przez myśl, by porąbać stary samochód siekierą (to nie żart - takie rzeczy działy się w latach dziewięćdziesiątych) i sprzedać w skupie złomu, by podreperować domowy budżet.
Jak działa CEPiK, czyli co to są "martwe dusze"
Przypomnijmy więc raz jeszcze - CEPiK w swoim założeniu jest zbiorem nieograniczonym, z którego nic się nie wykreśla. Co więcej, w czasie jego tworzenia do państwowej bazy musiały zostać przeniesione archiwa wszystkich lokalnych wydziałów komunikacji, które często sięgały jeszcze lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, w tym np. pojazdy czasowo "wycofane" z ruchu np. w latach osiemdziesiątych, gdy jeszcze prawo dopuszczało taką możliwość.
W CEPiKu - jako zarejestrowane - figurują też tysiące aut z lat dziewięćdziesiątych, gdy nie było już możliwości legalnego, czasowego wycofania z ruchu samochodu osobowego czy motocykla, a Polacy zmagali się z potężnym kryzysem ekonomicznym. Tyle, że nie było też elektronicznego systemu, który "wyłapywałby" kierowców migających się od płacenia obowiązkowego ubezpieczenia OC, a ceny złomu pozwalały na podreperowanie domowego budżetu. Wiele z takich pojazdów dawno już skończyło swój drogowy żywot w kategorii wkładu do hutniczego pieca.
I tak - widziałem to na własne oczy - ich karoserie często rąbane były siekierami, bo tak było taniej, a własna szlifierka kątowa pozostawała jednie w sferze marzeń. W efekcie wszystko, co kiedykolwiek trafiło do państwowej bazy jako pojazd "zarejestrowany", pozostaje takim do momentu jego "wyrejestrowania", co możliwe jest wyłącznie po:
- jego zezłomowaniu,
- zbyciu zagranicę,
- kradzieży,
- trwałej utracie (np. w wyniku klęski żywiołowej).
Czym się różni pojazd "zarejestrowany" od "zarejestrowany-archiwalny"?
Z tego względu w 2017 roku - staraniami samego PZPM - ukuto w Polsce oficjalny termin pojazdu o statusie "zarejestrowany-archiwalny". Zgodnie z definicją stosowaną przez Resort Cyfryzacji mowa o pojeździe: "innym niż zabytkowy, dla którego upłynęło ponad 10 lat od daty pierwszej rejestracji i w okresie od 6 lat od daty bieżącej nie wpłynął żaden komunikat aktualizujący".
Ile samochodów osobowych naprawdę jeździ w Polsce?
Biorąc więc pod uwagę ostatnie zweryfikowane przez PZPM dane mówiące o 18,3 mln samochodów osobowych rzeczywiście poruszających się po polskich drogach w 2019 roku, można estymować, że w roku 2021 ich liczba oscylować powinna w okolicach 19,5 mln. To co najmniej o 6 mln, czyli ponad 1/4 mniej, niż wynikałoby z danych publikowanych przez ACEA. Analogicznie oznacza to, że na 1000 mieszkańców Polski nie przypadają wcale 684 samochody osobowe lecz - co najwyżej - około 520.
To dużo poniżej unijnej średniej, która - według tego samego raportu ACEA - wynosi obecnie 567 samochodów na tysiąc mieszkańców. O ile oczywiście ma ona cokolwiek wspólnego z prawdą, bo aż strach pomyśleć, jak wyglądają dane z takich krajów, jak chociażby:
- Rumunia (396 aut na 1000 mieszkańców),
- Włochy (672 auta na 1000 mieszkańców,)
- Słowenia (570 aut na 1000 mieszkańców),
- Grecja (506 aut na 1000 mieszkańców).
***