Tysiące kierowców z nowym problemem. Muszą iść do wydziału komunikacji
W Centralnej Ewidencji Pojazdów pojawiły się już dane dotyczące emisji spalin poszczególnych samochodów. Teraz kierowcy muszą sami sprawdzić czy nie zostali "oszukani", bo norma emisji spalin będzie mieć wkrótce ogromny wpływ na wartość pojazdu. W razie pomyłki nie obejdzie się bez wizyty w wydziale komunikacji. W skali kraju problem dotyczyć może milionów zmotoryzowanych.
Dane dotyczące normy Euro zostały uzupełnione - poinformowało Interię Ministerstwo Cyfryzacji. Proces obsługiwany przez automatyczny algorytm zakończył się 22 września. Kierowcy muszą teraz sami sprawdzić czy nie doszło do pomyłki i zgłosić ewentualne błędy. Niestety, w takim przypadku czeka nas wizyta w wydziale komunikacji.
Aktualnie normę emisji spalin przypisaną do waszego samochodu sprawdzić można w państwowym serwisie historiapojazdu.gov.pl.
Zauważmy, że do serwisu historiapojazdu.gov.pl dostęp mają wszyscy obywatele (trzeba jedynie posiadać dane, jaki znajdziemy w dowodzie rejestracyjnym), a nie - jak w przypadku mObywatela - jedynie właściciel samochodu. Wygląda więc na to, że resort Cyfryzacji zdaje sobie sprawę, że normy emisji spalin mogą wkrótce odgrywać ważną rolę w wycenie pojazdu.
Pomysł automatycznego uzupełnienia brakujących w CEP od początku wzbudzał sporo kontrowersji. Problem polega na tym, że identyczny - na pierwszy rzut oka - samochód (ta sama marka i model) w jednym roczniku posiadać może trzy różne normy emisji. Aktualną (dla rocznika), poprzednią (dla aut z tzw. końcowej partii produkcyjnej) lub wyższą niż wynika to z roku produkcji (np. dla samochodów po liftingu z nową paletą jednostek napędowych).
Przedstawiciele Ministerstwa Cyfryzacji uspokajali, że - by zminimalizować ryzyko wystąpienia błędów - algorytm uzupełniający bazę uwzględniać miał:
- moc,
- pojemność,
- rok produkcji,
- markę,
- typ,
- wariant,
- wersję.
Niestety, nasze obawy okazały się zasadne. Wielu kierowców, którzy sprawdzili dane swoich aut łapie się za głowy i nie pozostawia suchej nitki na działaniu algorytmu
Normy Euro wpisywane są do Centralnej Ewidencji Pojazdów dopiero od końca 2018 roku. Oznacza to, że algorytm musiał uzupełnić dane dla - lekko licząc - 15 milionów samochodów w Polsce. Świetnym przykładem jego działania jest mój prywatny Opel Insignia z końcówki 2009 roku. Chociaż Insignia była pierwszym na świecie samochodem z pełną gamą silnikową spełniającą normę Euro5, algorytm przyznał mu normę Euro4. Wniosek? Decydującą rolę przy uzupełnieniu danych odgrywał rocznik pojazdu.
Teraz policzmy - średni czas "życia" konkretnej generacji samochodu to około 6-7 lat, a w połowie cyklu produkcyjnego auto poddawane jest liftingowi. Ten często idzie w parze z odmłodzeniem całej gamy silnikowej, a nowe silniki spełniają często wyższe normy niż wynikające z rocznika pojazdu. Mówiąc prościej - skala pomyłek może iść w setki tysięcy, jak nie miliony samochodów.
Oczywiście wśród tysięcy błędnie przypisanych norm są też liczne przypadki pomyłek na korzyść właścicieli. Jak poinformowało nas Ministerstwo Cyfryzacji, algorytm nie uwzględnia np. kraju pochodzenia pojazdu. Oznacza to, że - bazując na roczniku - normy Euro dostały też np. samochody, które trafiły do Polski np. z USA.
Wcześniej informowano, że algorytm uwzględniać będzie m.in. liczbę podobnych pojazdów z konkretną normą. Przykładowo - jeśli większość wpisów dotyczących konkretnego modelu (z danego roku produkcji, z konkretną jednostką napędową) ma w CEPIKu normę Euro4, podobne auta również otrzymają normę Euro4. Problem w tym, że działanie algorytmu zakończyło się 22 września. Nie możemy więc liczyć na to, że algorytm jest "żywym organizmem" i uczy się na błędach. Dla pokrzywdzonych przez algorytm właścicieli aut oznacza to dodatkowe kłopoty. Jakie?
Mówiąc wprost - w razie pomyłki nie obejdzie się bez wizyty w wydziale komunikacji. Jak precyzują przedstawiciele resortu:
Niestety, by skorygować błędnie przypisaną normę musimy dysponować potwierdzającymi to dokumentami. W tym przypadku chodzi o:
- świadectwa zgodności WE,
- świadectwa zgodności,
- dopuszczenia jednostkowe pojazdu,
- decyzje o uznaniu dopuszczenia jednostkowego pojazdu,
- świadectwa dopuszczenia indywidualnego WE pojazdu.
Zdecydowana większość właścicieli samochodów w Polsce nie dysponuje żadnym z tych dokumentów. W jaki sposób je uzyskać?
Najprostszym sposobem wydaje się być kontakt z przedstawicielami marki - dystrybutorem lub - najlepiej - importerem. Ten powinien wydać nam wtórniki odpowiednich dokumentów. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość. W najbliższych tygodniach można bowiem spodziewać się, że z podobnym problemem do importerów danych marek zgłaszać się będą tysiące innych kierowców.
Otwartym pozostaje też pytanie o koszty. Niektóre marki bezpłatnie udzielają tego typu wsparcia, ale doszły nas już słuchy, że inne za wydanie duplikatu świadectwa homologacji żądają od kierowców opłaty w wysokości nawet 400 zł.
Uzupełnienie CEPiK-u o normy emisji spalin to efekt nowych przepisów, które zakładają możliwość instalowania przez gminy urządzeń do automatycznego rozpoznawania tablic rejestracyjnych. Chodzi o urządzenia monitorujące ruch w strefach czystego transportu.
Te pojawią się w polskich miastach w połowie przyszłego roku, więc nawet mieszkańcy Krakowa, Warszawy, Katowic czy Wrocławia mają jeszcze dużo czasu na skorygowanie błędów. W pierwszym etapie działania stref wymogi w nich panujące będą dość łagodne. Śmiało można powiedzieć, że - z wyjątkiem najstarszych aut (minimum Euro2) - błędny wpis może okazać się realnym problemem dopiero w 2026 roku, gdy np. w Krakowie czy Warszawie nastąpi zaostrzenie wymogów dotyczących wjazdu do stref.
Z drugiej strony, plany utworzenia na swoim obszarze stref czystego transportu deklaruje dziś większość miast wojewódzkich i można się spodziewać, że przyszły rok będzie pod tym względem przełomowy. Podsumowując - jeśli nie planujecie sprzedawać swojego auta w najbliższym czasie - przez najbliższych kilka miesięcy błędami w CEPiku nie trzeba się przejmować. Warto jednak "wyprostować" papiery przed sprzedażą samochodu, bo wraz z pojawieniem się (w czerwcu 2024 roku) pierwszej strefy czystego transportu w Krakowie, norma emisji spalin - obok rocznika i przebiegu - odgrywać zacznie kluczową rolę w wycenie pojazdu na rynku wtórnym.