Najgorszy samochód na świecie. Koszty napraw przerażają!

Dobry samochód to taki, który nie tylko sprawnie i bezpiecznie wozi nas z miejsca A do miejsca B, ale też nie generuje przy tym wysokich kosztów. Te nie ograniczają się wyłącznie do tankowania – potężnym obciążeniem dla domowego budżetu bywają przecież nieplanowane awarie...

Zgodnie z kilkuletnią tradycją, przy okazji coraz huczniej obchodzonego Haloween, brytyjska firma ubezpieczeniowa "MotorEasy" pokusiła się o stworzenie samochodowego potwora. "Auto-Frankenstein" to wirtualna składanka najgorszych - zdaniem ubezpieczyciela - podzespołów z samochodów, które w minionych dwunastu miesiącach wsławiły się najwyższymi rachunkami za naprawę.

Skąd firma czerpie tego typu dane? Brytyjski ubezpieczyciel to jeden z lokalnych leaderów oferujących tzw. "przedłużoną gwarancję", która coraz częściej oferowana jest również przez polskich dealerów aut używanych. W istocie nie są to jednak programy dealerskie lecz rodzaj ubezpieczenia od kosztów napraw. W skrócie - jeśli naszemu autu przydarzy się przykra usterka jej usunięcie (przynajmniej z perspektywy użytkownika) przebiega bezgotówkowo. Odstawiamy pojazd do wskazanego serwisu, a koszty przywrócenia samochodu do pełnej sprawności pokrywa ubezpieczyciel. Nie dziwi więc, że ten posiada szczegółowe dane dotyczące nie tylko poziomu usterkowości konkretnych pojazdów z konkretnych lat modelowych, ale też dysponuje potężną dokumentacją dotyczącą rachunków za naprawy...

Reklama

W oparciu o te dane "MotorEasy" stworzyło wirtualną krzyżówkę pojazdów, które w ostatnim roku "wsławiły się" najwyższymi rachunkami z warsztatów. Zdaniem Brytyjczyków najdroższe w naprawach auto łączyłoby w sobie geny: BMW serii 5, Citroena C4 Picasso, Forda Focusa, Jeepa Cherokee, Range Rovera oraz Mercedesa klasy S. Rachunek za usunięcie wszystkich typowych niedomagań takiej hybrydy wyniósłby 65 249 funtów, czyli - bagatela - 332 330 zł! To ponad dwukrotność brytyjskiej rocznej średniej krajowej, która według lokalnego odpowiednika Urzędu Statystycznego wynosi 29 009 funtów (143 304 zł).

Obecność kilku aut segmentu premium nie powinna nikogo dziwić. W ich przypadku zaporowe koszty to raczej reguła niż wyjątek. Już sam zakup wzmacnianych opon do Range Rovera czy Mercedesa klasy S pochłonąć może 2 tys. funtów. Poniżej znajdziecie listę modeli tworzących "Auto-Frankenstein" wraz z kosztami napraw. Momentami można się naprawdę przestraszyć.

Paweł Rygas


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy