Jeszcze samochód czy już złom? UE szykuje miotłę na stare auta

W 4-letnim samochodzie pana Schmita urwał się pasek rozrządu. Na szczęście, już wkrótce nie będzie on musiał kłopotać się naprawą. Samochód stanie się odpadem, który musi skończyć w stacji demontażu, a już na pewno nie powinien trafić za granicę, np. do Polski. Takie są najnowsze pomysły Komisji Europejskiej w zakresie handlu samochodami używanymi.

Komisja Europejska ma pomysł na pozbycie się starszych aut. Na złom za wymianę silnika?
Komisja Europejska ma pomysł na pozbycie się starszych aut. Na złom za wymianę silnika?INTERIA.PL

Chodzi o projekt rozporządzenia "w sprawie wymogów w zakresie obiegu zamkniętego w odniesieniu do projektowania pojazdów oraz zarządzania pojazdami wycofanymi z eksploatacji, zmieniające rozporządzenia (UE) 2018/858 i 2019/1020 oraz uchylające dyrektywy 2000/53/WE i 2005/64/WE". W teorii dokument dotyczący szeroko pojętego recyklingu powinien zainteresować głównie stacje demontażu pojazdów. W rzeczywistości może on jednak wywrócić do góry nogami cały rynek samochodów używanych w UE.

Czytamy w nim np. o uznaniu pojazdu za odpad, jeśli np. wymiany wymagają silnik czy skrzynia biegów lub samochód nie pojawił się na obowiązkowym badaniu technicznym przez - uwaga - dłużej niż dwa lata.

Jeszcze samochód czy już złom? Szykuje się miotła na stare auta

Szerszej analizy nowych unijnych propozycji (sam "ramowy" projekt ma 115 stron i kilka załączników), podjął się skupiający polskich handlarzy samochodami używanymi serwis Polski Autohandel. Jej autorzy zwracają uwagę na załącznik nr 1, w którym znalazły się m.in. "kryteria oceny możliwości naprawy pojazdów" (część A) i "orientacyjny wykaz kryteriów dotyczących pojazdów wycofanych z eksploatacji" (część B). W części A przeczytać można m.in., że:

naprawa pojazdu jest niemożliwa z technicznego punktu widzenia, jeśli naprawa wymaga wymiany silnika, skrzyni biegów, karoserii lub zespołu podwozia, skutkującej utratą pierwotnej identyfikacji pojazdu.

W dalszej części załącznik precyzuje, że naprawa jest niemożliwa w sytuacjach, gdy:

  • pojazd został pocięty na kawałki lub rozebrany,
  • został zaspawany lub zamknięty z wykorzystaniem pianki izolacyjnej,
  • został całkowicie spalony do tego stopnia, że komora silnika lub przedział pasażerski zostały zniszczone,
  • został zanurzony w wodzie do poziomu powyżej tablicy rozdzielczej,
  • nie można naprawić ani wymienić komponentów łączących z podłożem (takich jak opony i koła), zawieszenia, układu kierowniczego, układu hamulcowego i ich komponentów sterujących, mocowań i połączeń siedzeń, poduszek powietrznych, napinaczy wstępnych, pasów bezpieczeństwa i ich peryferyjnych komponentów eksploatacyjnych, karoserii i podwozia pojazdu,
  • komponenty konstrukcyjne i zabezpieczające mają wady techniczne, które są nieodwracalne i sprawiają, że nie można ich wymienić, takie jak starzenie się metalu, liczne pęknięcia podkładów lub nadmierna korozja perforacyjna.

Wymiana silnika oznacza złomowanie

O ile szczegółowe kryteria dotyczące stanu blacharskiego czy niemożliwości naprawy układów odpowiadających za bezpieczeństwo nie budzą niczyich wątpliwości, o tyle zapis o wymianie silnika czy skrzyni biegów śmiało określić można mianem absurdalnego. Od lat są one przecież traktowane jako elementy wymienne, a pole dotyczące numeru jednostki napędowej zniknęło z dowodów rejestracyjnych dobre trzy dekady temu. Zgodnie z taką definicją za odpad można by np. uznać trzyletni samochód, w którym doszło do zerwania napędu rozrządu czy dowolny pojazd z uszkodzoną skrzynią biegów.

Komisja Europejska ma pomysł na pozbycie się starszych aut. Chce złomować auta, w których wymiany wymaga silnik lub skrzynia biegów123RF/PICSEL

Nie muszę chyba tłumaczyć, że taki zapis podważa unijne zasady dotyczące wolnego przepływu towarów i usług, w gigantycznym stopniu tamując napływ do biedniejszych krajów UE uszkodzonych samochodów z zachodu. Taki zamysł sugeruje chociażby treść pkt 2 do załącznika I w części A, w którym czytamy, że:

Naprawa pojazdu jest niemożliwa z ekonomicznego punktu widzenia, jeżeli jego wartość rynkowa jest niższa niż koszt niezbędnych napraw koniecznych do przywrócenia go w Unii do stanu technicznego, który byłby wystarczający do uzyskania świadectwa zdatności do ruchu drogowego w państwie członkowskim, w którym pojazd był zarejestrowany przed naprawą.

Zapomnijcie o kupowaniu po okazyjnych cenach uszkodzonych samochodów, które dzięki niższym kosztom pracy, można dziś z powodzeniem naprawić w Bułgarii na Litwie czy w Polsce. Jeśli jakiś urzędnik stwierdzi, że naprawa się nie opłaca i to koniec - samochód uznany zostanie za odpad.

Co piszemy na fakturze? Handlarze będą zawyżać ceny samochodów?

Takie zapisy rodzą oczywiście szereg pytań, jak chociażby to: kto i w oparciu o jakie informacje dokonywałby wyceny pojazdu i szacował koszty naprawy? Wartość rynkowa samochodu będzie przecież różna w różnych krajach Wspólnoty, tak samo jak różne są też koszty jego naprawy.

Idąc dalej, na jakiej podstawie urzędnicy(?) będą w stanie ocenić, czy Polak kupujący w Niemczech samochód z uszkodzoną skrzynią biegów nie dysponuje odpowiednim zapleczem (w tym intelektualnym) do samodzielnej naprawy takiego elementu? Czyżby nabywca rozwiązywać miał w wydziale komunikacji test z mechaniki? I jak w takim przypadku należałoby wyceniać jego pracę?

Absurdalne pomysły KE. W twoim nowym aucie zepsuje się silnik? Kontener na złom już czeka!INTERIA.PL

Oczywistym jest, że tak sformułowane przepisy pozwalają uznać za odpad praktycznie dowolne starsze auto z normalnymi śladami zużycia czy eksploatacji. Zatarte klapy wirowe w 2.0 HDI? Zapłać Niemcowi jak za sprawne auto albo uznamy je odpad. Wyciek z napędu rozrządu w Mercedesie CLA? Na złom!

Oczami wyobraźni widzę już te międzynarodowe rokowania, gdy polski handlarz przekonuje niemieckiego Ahmeda, że wysprząta mu plac z A4 i A6, jeśli ten zawyży kwotę na fakturze i zapłaci wyższy podatek dochodowy niż powinien. W przeciwnym wypadku,- kupując auto po okazyjnej cenie, przysłowiowy "Mirek" nie zarejestruje takiego wozu w Polsce i ryzykuje gigantyczną karą za nielegalny wwóz do kraju odpadów. I wcale nie żartuję, bo jak czytamy w art. 38. projektu:

Pojazdy używane mogą być wywożone tylko wtedy, gdy nie są pojazdami wycofanymi z eksploatacji w oparciu o kryteria wymienione w załączniku I.

Youngtimera już sobie nie kupisz. Każda naprawa blacharska to wyrok

W myśl formułowanych przez Komisję Europejską propozycji, z dróg w szybkim tempie zniknęłyby np. wszystkie youngtimery. Weźmy chociażby mojego Citroena XM z 1997 roku czy Mercedesa W124 rocznik 93. W pierwszym muszę wymienić "sanki" silnika i polakierować kilka elementów, drugi doprasza się remont blacharsko-lakierniczy. Biorąc pod uwagę ich wartość rynkową zakres prac na pewno przekroczy wartość każdego z nich. Odbudowa blacharska śmiało pochłonąć może przecież 30 czy 50 tys. zł. Oczywiście, mam garaż, kanał, migomat i dwie ręce, więc mógłbym (co zapewne uczynię) pokusić się o naprawę samemu. Na szczęście tutaj też pojawił się pewien pomysł. W części B do załącznika nr 1 zawarto bowiem "orientacyjny wykaz kryteriów dotyczących pojazdów wycofanych z eksploatacji". Zgodnie z nim, o tym, że nie mamy już do czynienia z samochodem lecz odpadem świadczą chociażby podpunkty:

  • c) pojazd nie był poddawany wymaganemu krajowemu technicznemu badaniu zdatności do ruchu drogowego przez okres dłuższy niż dwa lata od daty, kiedy było ono wymagane po raz ostatni;
  • d) nie jest odpowiednio zabezpieczony przed uszkodzeniem podczas przechowywania, transportu, załadunku i rozładunku

Pierwszy to prawdziwe mistrzostwo świata. Z dziurą w progu przeglądu nie przejdziesz, więc wypadałoby wymienić skorodowane poszycia. Na kompleksowy remont blacharski (czyli w praktyce blacharsko-lakierniczy) masz jednak maksymalnie dwa lata (powodzenia!). Po tym czasie możemy uznać twój wóz za odpad.

Remont blacharsko-lakierniczy? Jeśli 2 lata nie pojawisz się na przeglądzie, będą mogli uznać twoje auto za złomINTERIA.PL

Punktu d, w ogóle nie sposób  komentować. "Zabezpieczenie przed uszkodzeniem podczas przechowywania"? Czy Komisja Europejska słyszała kiedykolwiek o wietrze lub opadach atmosferycznych? Czy jeśli na zaparkowane na mojej posesji testowe BMW 7 z przebiegiem 8 tys. km spadnie kawał blachy zerwanej wichurą z dachu sąsiada, też uznacie ten samochód za odpad, bo nie był odpowiednio zabezpieczony podczas przechowywania?

Chcesz sprzedać samochód? Musisz udowodnić, że nie jest odpadem

Jak zauważa redaktor Tymon Grabowski z serwisu Autoblog, absolutnym hitem jest natomiast rozdział V i zawarty w nim art. 37. Czytamy w nim, że:

Do celów przeniesienia własności pojazdu używanego właściciel pojazdu musi być w stanie wykazać każdej osobie fizycznej lub prawnej zainteresowanej nabyciem własności danego pojazdu lub właściwym organom, że pojazd nie jest pojazdem wycofanym z eksploatacji.

Błahostka, bo do tej pory o tym, czy auto nie jest przypadkiem "pojazdem wycofanym z eksploatacji" decydowały stacje demontażu wystawiające (po przyjęciu samochodu) stosowne zaświadczenie. Artykuł precyzuje jednak, że:

Oceniając status pojazdu używanego, właściciel pojazdu, inne podmioty gospodarcze i właściwe organy sprawdzają, czy spełnione są kryteria określone w załączniku I w celu ustalenia, czy nie jest to pojazd wycofany z eksploatacji.

Właściciel pojazdu. Szach i mat. Dobrze rozumiecie: żeby czasowo wycofać samochód z eksploatacji i zaoszczędzić 3 stówki na ubezpieczeniu OC musicie nabiegać się po urzędach, zdjąć tablice i dostarczyć ubezpieczycielowi stosowne zaświadczenie. Ale absolutnie każdy będzie mógł uznać wasz samochód za "wycofany z eksploatacji" odpad, jeśli w myśl sobie tylko znanych przesłanek uzna np., że trzeba w nim wymienić silnik, skrzynię biegów czy chociażby, że nieprawidłowo zabezpieczyliście go przed uszkodzeniem w czasie przechowywania. Masz inne zdanie. Udowodnij!

Unia dwóch prędkości. Takie pomysły nie sprzyjają integracji

Pocieszającym może być fakt, że nie mamy do czynienia z ostatecznym aktem prawnym, a "jedynie" projektem, co do którego toczy się właśnie otwarta dyskusja. Do 19 listopada swoje opinie w tej sprawie mogli też składać zwykli obywatele UE.  Ostatecznie wpłynęło ich 61, w druzgocącej większości - mocno krytykujących proponowane rozwiązania.

Obecnie trudno prognozować czy proponowane rozwiązania mają szansę wejść w życie. Pewnym jest natomiast, że tego rodzaju pomysły zdecydowanie nie sprzyjają unijnej jedności, a prowadzona w taki sposób polityka oznacza kurs na pogłębienie podziałów, podgrzewanie niepokoi społecznych i nastrojów antyunijnych. Coraz trudniej oprzeć się jednak wrażeniu, że lobbyści do tego stopnia spenetrowali struktury Komisji Europejskiej, że przetrwanie "europejskiej wspólnoty narodów" w perspektywie burzliwych zawirowań na geopolitycznej mapie świata wydaje się - niestety - coraz mniej prawdopodobne.

PS.

Mam wrażenie, że gdyby tak przeciętny Francuz zapoznał się z treścią proponowanych przepisów, stolica kraju rozbłysłaby światłem tysięcy płonących pojazdów. Oczywiście z korzyścią dla samych lobbystów - ostatecznie, a o to w tym wszystkim chodzi, poszkodowani musieliby przecież udać się do salonów po nowe auta. 

Toyota C-HR 2024 - pierwsza jazdaINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas