Skoda Superb Combi. Miłość od pierwszego spojrzenia? Chyba nie.

Czy wierzycie w miłość od pierwszego spojrzenia? Zgoda, coś takiego istnieje, ale w naszej redakcji, potrzebowaliśmy 10 tysięcy kilometrów, aby przekonać się, że głębokie uczucie może pojawić się również za drugim spojrzeniem. Tylko teraz jest ono znacznie dojrzalsze.

Kiedy krwiście czerwona Skoda Superb Combi pojawiła się na redakcyjnym parkingu nie wzbudzała wielkiego entuzjazmu. Ot, całkiem ładny samochód, z wysokoprężnym silnikiem, napędem na cztery koła i dużym nadwoziem, z ogromnym bagażnikiem. Krótko mówiąc - model jakich obecnie wiele możemy spotkać na naszych drogach.

Do bólu praktyczny i bez polotu - mówili jedni. Obszerne wnętrze, pojemny bagażnik i świetny układ napędowy - dodawali drudzy. Po prostu Skoda - twierdzili inni. Gdyby pochylić się nad każdą opinią, okazałoby się, że... wszyscy mieli rację. Pod adresem Superba można wyrazić wiele różnych opinii, ale dzięki czemu nie da się powiedzieć, że jest nudny.

Reklama

Testowany przez nas egzemplarz z nadwoziem kombi porusza się na 19-calowych kołach. Dlaczego o tym wspominamy? Dlatego, że takie zestawienie robi wrażenie. Również na Czechach. Naprawdę. Niedawno jeden z naszych dziennikarzy miał okazję przebywać w ojczyźnie Skody przedmiotowym egzemplarzem i nawet tam budził on zainteresowanie. A jak wiecie “Pepików", znanych z uwielbienia własnej marki, nie jest łatwo zaciekawić.

Wróćmy zatem do naszego uczucia. Jak wiadomo na pierwszej randce nie da się poznać wszystkich zalet oraz wad osoby (bądź przedmiotu - niepotrzebne skreślić), którą (który) zamierzamy obdarzyć naszą miłością. Na to potrzeba zwykle czasu. My potrzebowaliśmy go dokładnie tyle, ile zajęło nam przejechanie dystansu 10 tysięcy kilometrów w różnych warunkach drogowych.

Już od pierwszego kilometra przekonaliśmy się, że czescy inżynierowie jako główny cel postawili sobie zapewnienie komfortu wszystkim osobom podróżującym Superbem. Czerwona Skoda doskonale tłumi nierówności naszych dróg, zawieszenie pracuje przy tym bez zbędnych hałasów i jedyne do czego większość testujących miała zastrzeżenia to jego sztywność. Nie da się ukryć, że stopień zestrojenia zawieszenia to zawsze jest jakiś kompromis. Dla jednych powinno być mięciutkie i aksamitne, dla innych twarde niczym deska do prasowania. W omawianym przypadku chyba jest jednak zbyt miękkie, co objawia się nieprzyjemnym chwilami kołysaniem nadwozia. Spokojnie jednak - choroby morskiej nie doświadczyliśmy.

O ilości miejsca w kabinie napisano już wiele, bo naprawdę jest go bardzo dużo. Nawet jeśli na przednich siedzeniach usiądą dwumetrowe dryblasy, za nimi bez problemu zmieszczą się osoby, których wzrost urzędowo określany jest jako wysoki. Przestrzeń na nogi pasażerów tylnej kanapy można porównać do reprezentacyjnych (przedłużonych!) limuzyn, które na ogół kosztują kilka razy więcej.

Kiedy już jesteśmy przy reprezentacyjnych limuzynach - pamiętacie jak w jednej, wiozącej najważniejszą osobę w Polsce, pękła opona? Przyznajemy, że i nam się to zdarzyło. Na szczęście nie przy takiej prędkości i nie na autostradzie. W naszym przypadku całe zdarzenie miało miejsce na parkingu, a winę za nią wziął na siebie - honorowo - krawężnik. Cóż, to są ryzyka związane z posiadaniem niskoprofilowych opon. Z drugiej jednak strony Superb w takiej konfiguracji wygląda zdecydowanie ładniej, a w czasie jazdy nie czuć, że na kołach mamy 19-ki o profilu 35.

Pod maską testowego egzemplarza pracuje dwulitrowy silnik wysokoprężny. Jednostka z rodziny TDi to wybór z rozsądku, jednakże nie pozbawiony sportowych akcentów. Moc na poziomie 190 koni mechanicznych, sześciobiegowy dwusprzęgłowy automat, a do tego napęd na cztery koła powodują, że nawet z pozoru rodzinnym pojazdem da się chwilami poszaleć. Układ 4x4 zdecydowanie poprawia trakcję, nie dziwi zatem, że sprint do setki trwa 7,7 s, co - uczciwie oświadczamy - wiele razy z powodzeniem wykorzystywaliśmy.

Dynamika w połączeniu z ekonomią - tak krótko można byłoby scharakteryzować układ napędowy Superba Combi. Stacje benzynowe będziemy rzadko odwiedzać (średnie zużycie paliwa to około 7-8 litrów), czynnik AdBlue (potrzebny do spełnienia normy czystości spalin Euro 6) trzeba będzie uzupełnić raz na 8000 kilometrów (co już uczyniliśmy). Poza tym trzeba dolewać płynu do spryskiwaczy i jeździć. W całym tym zestawie doskwiera nieco zbyt głośno pracujący silnik na wolnych obrotach. W tak szacownej limuzynie kabina mogłaby być nieco lepiej odizolowana od jednostki napędowej.

Choć tego nie widać, czerwona Skoda napakowana jest elektroniką. Na początek warto wymienić układ rozpoznawania znaków drogowych (Traveller Assistant), adaptacyjne światła ksenonowe (AFS), automatyczne przełączanie świateł mijania i drogowych (Intelligent Light Assistant), kontrolę odstępu z funkcją awaryjnego hamowania (Front Assistant), wspomaganie parkowania (Parking Assistant)... Aż tylu asystentów na pokładzie? Wszystko to jednak dobrze służy kierowcy i warte jest swojej ceny.

Na drugim końcu skali mamy nowoczesne multimedia. Złącze USB to dzisiaj oczywista oczywistość, ale pokładowe WiFi niekoniecznie. Dajcie wiarę, że mobilny dostęp do internetu zapewni waszym dzieciom podróżną rozrywkę, a wam spokojną głowę do prowadzenia samochodu. To działa i zostało przez nas przetestowane.

Bez wątpienia nasze uczucie do Skody Superb pogłębia się z każdym kolejnym dniem testu. Na początku nowa znajoma może i nie zachwycała, ale z biegiem czasu kombi w kolorze niemetalizowanej czerwieni typu Corrida zjednuje sobie coraz szersze grono sympatyków.

MW

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Skoda Superb | test
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy