Porsche Taycan w wersji "bieda". Już wiemy, kto kupuje takie auto
Jak na model Porsche przystało, Taycan nawet w swojej podstawowej wersji potrafi mocno wcisnąć w fotel i wywołać sporo emocji za kierownicą. Mimo to uważam, że nawet osoby, którym nie zależy na jak najlepszych osiągach, lepiej zrobią kupując mocniejszą wersję. Bazowy Taycan przemówi głównie do jednej grupy kierowców.
Taycan, czyli pierwszy elektryk Porsche, obecny jest na rynku już od pięciu lat, ale moim zdaniem nadal wygląda świeżo i nowocześnie. Najwyraźniej podobnie uważał sam producent, ponieważ zmodernizowana wersja, która trafiła do salonów wiosną tego roku, od poprzednika różni się w sposób zauważalny tylko dla osób dobrze znających ten model.
Zmienił się między innymi przedni zderzak, który najłatwiej rozpoznać po tym, że boczne wloty powietrza są bardziej schowane, a ich czarny, nielakierowany plastik nie zachodzi tak daleko na zderzak i nie łączy się z reflektorami. Same reflektory z kolei także wyglądają znajomo, ale są bardziej smukłe i na życzenie mogą wykorzystywać technologię Matrix HD (9780 zł), dzięki której na każdy przypadają 32 tys. piksele. Poprawia to precyzję sterowania snopem światła, bez oślepiania innych kierujących.
Również z tyłu zastosowano nowe oświetlenie ale dostrzegą je tylko fani modelu. Chyba że dopłacicie (5573 zł) do przyciemnianego pasa świetlnego z podświetlanym napisem PORSCHE - po tym najłatwiej poznać egzemplarz po modernizacji.
Właściwie bez zmian pozostawiono natomiast wnętrze zmodernizowanego Taycana. Odświeżono tylko nieznacznie oprogramowanie, zaś opcjonalny ekran po stronie pasażera (5910 zł) nie jest już widoczny z miejsca kierowcy. Dzięki temu kierującego nie rozprasza to, co robi lub ogląda osoba obok niego, ale nawet z prawego fotela daje się dostrzec coś przypominającego dodatkową powłokę, która nieznacznie przyciemnia obraz, przez co nieznacznie różni się od tego, jaki widzimy na centralnym ekranie.
Tak jak i wcześniej, Porsche Taycan oferuje szeroki wybór tapicerek oraz kolorystyki wnętrza w tym opcję wegańską, pozbawioną skóry. W testowanym egzemplarzu była to jednak skóra klubowa w kolorze truflowym, dobrze komponującym się z ciemną zielenią lakieru. Bez zmian pozostały także dobrze trzymające na zakrętach i bardzo wygodne fotele (w testowanym aucie z funkcją masażu).
Wyraźnie gorsze warunki podróżowania panują natomiast z tyłu, gdzie jak na samochód mierzący 496 cm długości, ilość miejsca na nogi jest bardzo przeciętna. Mierzący 180 cm pasażer zmieści się co prawda za równie rosłym kierowcą, ale nie może liczyć na zbyt wiele swobody. Głową zaś będzie dotykał podsufitki, chyba że dopłacicie do szklanego dachu (7226 zł). Porsche doskonale zdawało sobie z tego sprawę, dlatego początkowo stanowił on wyposażenie standardowe. Nie wszyscy klienci byli z tego faktu jednak zadowoleni, ponieważ dach ten nie ma żaluzji (dzięki temu poprawia ilość miejsca nad głową, a nie pogarsza) i choć jest mocno przyciemniony, to latem bywa irytujący.
Rozwiązaniem jest opcja jaka znalazła się w testowanym egzemplarzu - dach panoramiczny z regulacją przepuszczalności światła. Może wyglądać jak typowy szklany dach, albo zrobić się całkowicie mleczny. Ewentualnie możemy wybrać przepuszczalność światła tylko na części dachu. Praktyczne, efektywne i drogie (niemal 22 tys. zł).
Wracając jeszcze do kwestii praktyczności, Taycan projektowany był jako samochód czteroosobowy. Chociaż jest elektrykiem ma wysoki tunel środkowy, na którym dodatkowo umieszczono półeczkę a ponad nią znajdziemy ekran dotykowy ze sterowaniem trzecią i czwartą strefą klimatyzacji. Mimo wszystko warto zamówić trzyosobową kanapę - dodatkowemu podróżnemu będzie bardzo ciasno, ale w awaryjnych sytuacjach można się tak przemęczyć. Zwłaszcza, że w wersji bez środkowego miejsca, znajdziemy zamiast niego tylko płytką półkę.
Porsche Taycan nie jest mistrzem praktyczności także pod względem pojemności bagażnika, który oferuje 407 l. Na plus należy zaliczyć jego regularny kształt, zaś na minus stosunkowo nieduży (jak to w sedanie) otwór. Na szczęście rzeczy takie jak zestaw kabli i inne przydatne drobiazgi, można wozić w przednim bagażniku (84 l).
Największe zmiany, jakie przyniosła modernizacja Taycana, dotyczą układu napędowego. Po pierwsze, zastosowano nowy silnik przy tylnej osi, który jest mocniejszy i bardziej wydajny od poprzedniego. Co prawda w testowanej, bazowej wersji generuje on 408 KM, czyli tyle co w poprzedniku, ale teraz jest to stała moc, a nie uzyskiwana chwilowo (wcześniej stała moc wynosiła 326 KM). Zwiększył się ponadto maksymalny moment obrotowy - z 345 do 410 Nm. Różnice nie wydają się aż tak znaczące, ale pozwoliły na skrócenie czasu potrzebnego na sprint do 100 km/h z 5,4 do 4,8 s.
Co więcej, osiągi udało się poprawić pomimo zastosowania baterii o większej pojemności, która ma teraz 89 kWh (poprzednio 79,2 kWh). Dzięki nowym akumulatorom, nowemu systemowi zarządzania ciepłem i nowej pompie ciepła, a także mocniejszej rekuperacji, wyraźnie zwiększył się zasięg Taycana - z 433 km do nawet 592 km. Ponadto, w przeciwieństwie do poprzednika, również bazową wersję można teraz wyposażyć w większą baterię, stosowaną w topowych odmianach. Za niecałe 25 tys. zł dostaniemy akumulator o pojemności 105 kWh, zapewniający nawet 678 km zasięgu. W cenie otrzymujemy także nieznacznie mocniejszy silnik (435 KM i 420 Nm), więc osiągi pozostają niezmienione, a także zwiększenie mocy ładowania z 270 do 320 kW, dzięki czemu od 5 do 80 proc. naładujemy się w 18 minut.
Testowany egzemplarz był jednak całkowicie bazowy, a i tak zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie. Przyspieszenie do 100 km/h w 4,8 s to od lat teren wielu hot hatchy, więc w Porsche nie powinno robić szczególnego wrażenia. Mimo to robi - szczególnie ruszanie z procedury startu, pozwala odczuć wyjątkową nieustępliwość i siłę z jaką elektryczny silnik rozpędza Taycana i wciska podróżnych w oparcia foteli. Odczucia są naprawdę sportowe, szczególnie że elektryk Porsche ma przy tylnej osi dwubiegową przekładnię, która w trybie Sport Plus załącza drugi bieg z wyraźnym "kopnięciem", co podobnie jak futurystyczny dźwięk wydobywający się z głośników (2168 zł dopłaty), wzmacnia tylko wrażenia.
Wrażenia potęguje również fakt, że choć kontrola trakcji działa w Taycanie wręcz doskonale, nawet na suchym i przyczepnym asfalcie daje się poczuć uślizgi tylnej osi. Dla kogoś, kto oczekuje prawdziwie sportowego charakteru od samochodu, to doskonała wiadomość. Jednak dla osoby bez torowego doświadczenia, która chce wyprzedzić inny pojazd na publicznej drodze w czasie deszczu, już niekoniecznie.
Sportowy charakter Taycana daje się też doskonale wyczuć w tym, jak się prowadzi. Seryjne pneumatyczne zawieszenie zapewnia niezły komfort, ale samochód pozostaje bardzo zwarty i zwinny podczas szybkiego pokonywania zakrętów. Wrażenia z jazdy można dodatkowo poprawić, dopłacając do skrętnej tylnej osi oraz wektorowania momentu obrotowego (w aucie z napędem na tył szczególnie przydatne). Na liście opcji znajdziemy nawet ceramiczne hamulce, a jedynym, czego nie zamówimy do bazowego Taycana jest zupełnie nowe zawieszenie Porsche Active Ride, poprawiające komfort jazdy i eliminujące wszelkie wychyły nadwozia.
Jak już wspomniałem, bazowy Taycan według producenta przejedzie niemal 600 km na jednym ładowaniu, ale w praktyce dużo zależy od warunków atmosferycznych oraz stylu jazdy kierowcy. Częste korzystanie z możliwości układu napędowego powoduje, że zasięg nadal ucieka bardzo szybko.
Podczas codziennej jazdy można jednak liczyć na przejechanie nawet 500 km. Jeśli zaś znajdziemy ładowarkę o mocy 270 kW, to naładowanie Taycana od 5 do 80 proc. zajmie tylko 18 minut. Koszt uzupełnienia energii na szybkiej ładowarce zależy od operatora, ale chcąc dobić do 100 proc., trzeba liczyć się z rachunkiem na poziomie 260 zł. Znacznie taniej wyjdzie oczywiście ładować samochód w domu, ale przy obecnych cenach, może to wynieść około 120 zł. Oznacza to koszt przejechania 100 km na poziomie odpowiednio 52 oraz 24 zł.
Na koniec pozostaje kwestia ceny - ile trzeba teraz zapłacić za bazowego Taycana? Rozmowa zaczyna się od 489 tys. zł, ale zwiększenie jej o 200-300 tys. zł nie stanowi większego problemu, jeśli tylko zaczniecie szaleć z długą listą dodatków.
A czy warto rozważać zakup testowanej odmiany? Po modernizacji zyskała ona na dynamice oraz zasięgu, które są całkowicie zadowalające, nawet jak na Porsche. Mimo wszystko jej zakup poleciłbym tylko jednej grupie kierowców - takim, którzy szukają w swoim elektryku frajdy z jazdy sportowym autem z napędem na tył i dla których wyrywający się tył stanowi istotny element charakteru auta. Wszystkim innym polecam raczej Taycana 4S, który ma 544 KM i przyspiesza do 100 km/h w 3,7 s, ale dzięki napędowi na wszystkie koła pozwala na znacznie bezpieczniejsze korzystanie z mocy. Jego zasięg jest mniejszy tylko o 30 km, zaś 59 tys. zł dopłaty do niego nie jest znaczącą różnicą w tym przedziale cenowym.
Jeśli zaś chodzi o alternatywy dla Taycana, to jedynym prawdziwie porównywalnym modelem, a więc sportowym sedanem o sylwetce coupe, jest Audi e-tron GT, czyli technologiczny bliźniak Porsche. Jego ceny startują od 564 tys. zł, ale to dlatego, że "bazowa" wersja ma 680 KM i zasięg na poziomie 609 km.
Zupełnie inny charakter ma Mercedes EQE, choć należy do tego samego segmentu. Porównywalne do Taycana osiągi zapewnia odmiana EQE 500 4MATIC kosztująca 364 tys. zł, a w cenie Porsche otrzymamy już 625-konne AMG. Zupełnie klasycznym sedanem jest natomiast BMW i5, a mając 500 tys. zł otrzymamy i5 M60 o mocy 601 KM. Najkorzystniej pod względem relacji ceny do osiągów wypada oczywiście Tesla Model S, kosztująca 442 tys. zł i mająca 670 KM.