McLaren 720S Coupe – supersamochód dla każdego… milionera
W historii redakcyjnych testów przewinęło się już wiele samochodów, które z pełną świadomością można nazwać wyjątkowymi. Było Audi R8 z potężnym silnikiem V10 łączące obłędne osiągi z niezłym komfortem podróży. Było też absolutnie fenomenalne Porsche 911 GT3 RS z pakietem Weissach, które rodziło słuszne obawy o to, czy w ogóle posiada homologację drogową. Żadne z nich jednak nie oddawało tak charakteru klasycznych, staroszkolnych supersamochodów, jak opisywany model. Żadne z nich, nie było również tak drogie…
Żeby wyjaśnić pojęcie staroszkolnego supersamochodu, musimy się jednak cofnąć o kilka dekad, w czasy gdy producenci motoryzacyjni nie przejmowali się ekologią, emisją oraz efektem cieplarnianym. Lata 80. ubiegłego wieku charakteryzowały się prawdziwą pogonią za mocą i futuryzmem w projektowaniu nadwozi. To właśnie wtedy takie firmy jak Lamborghini, Ferrari czy Porsche rywalizowały ze sobą, tworząc prawdziwe "perełki" na miarę modeli Countach, F40 czy 959. Pomiędzy nimi rozkwitały także mniejsze, ale równie ambitne projekty, niejednokrotnie zahaczające bardziej o modele koncepcyjne, niż faktycznie drogowe auta. Cel przyświecał jeden - stworzyć najmocniejsze, najszybsze i najlepiej przyspieszające auto swoich czasów. Z początkiem lat 90. do tej pogoni dołączyła brytyjska marka McLaren, która wykorzystując swoje doświadczenie ze startów w Formule 1 stworzyła pojazd, który nie tylko skutecznie przyciągał spojrzenia, ale też przez wiele lat dzierżył miano najszybszego samochodu produkcyjnego. Mowa oczywiście o McLarenie F1.
Choć testowany model 720S Coupe, nie posiada tak zaszczytnego tytułu, ba nawet nie jest najszybszym i najmocniejszym modelem w gamie brytyjskiego producenta, to jednak jak mało który pojazd pozwala poczuć emocje towarzyszące supersamochodom z tamtej epoki. By to zrozumieć, wystarczy bowiem spojrzeć na same "suche" dane techniczne.
Czterolitrowy, podwójnie doładowany silnik V8, 720 koni mechanicznych, 770 Nm, prędkość maksymalna 342 km/h. Takie wartości jeszcze do niedawna były zarezerwowane wyłącznie dla najmocniejszych wyścigowych bolidów. Nawet teraz, w dobie niewyobrażalnego wręcz rozwoju technologii motoryzacyjnych, stanowią absolutne "top" osiągów dostępnych w samochodach dopuszczonych do ruchu.
Wspomniane cyfry bezpośrednio przekładają się na wrażenia towarzyszące w trakcie jazdy. Po nawet stosunkowo niedużym dodaniu gazu, ważące zaledwie 1283 kg brytyjskie coupe wyrywa do przodu niczym rozwścieczona bestia, a wyłącznie tylny napęd powoduje mniej lub bardziej kontrolowane uślizgi tylnej osi. Potwornie głośny, umieszczony zaraz za plecami kierowcy i pasażera silnik, wprowadza całą karoserię w drgania i wibracje niczym przy starcie odrzutowca. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h wynoszące 2,9 sekundy nie jest wprawdzie absolutnie ponadczasowym wynikiem (równie szybki jest Nissan GT-R, Porsche 911 Turbo S czy też Taycan Turbo S). Jednak w przypadku 720S, wszystkim odczuwalnym przeciążeniom towarzyszą odgłosy wkręcającej się na obroty jednostki, zapach rozgrzanego silnika i złowrogie syki ze sprężarek.
Brzmi piekielnie, jednak przy tych wszystkich brutalnych odgłosach, McLaren 720S nawet na moment nie daje nam odczuć niepewności, lub strachu. Pojazd dosłownie zaskakuje swoją kulturą podczas jazdy i można nawet zaryzykować stwierdzeniem, że jest po prostu łatwy w prowadzeniu. Oczywiście jazda takim autem wciąż wymaga pewnej dozy przyzwyczajenia - każde muśniecie niezwykle czułego pedału gazu, skutkuje natychmiastowym wciśnięciem w fotel. Na szczęście ze względu na świetną widoczność i stosunkowo wygodną pozycję za kierownicą, przychodzi ono stosunkowo szybko.
Ogromną zaletą jest także wysoka responsywność hydraulicznego układu kierowniczego. Samochód w idealny sposób przekazuje wszelkie informacje dotyczące nawierzchni, po której się poruszamy, a gigantyczne opony w rozmiarach 245 przód / 305 tył zapewniają niezawodną trakcję. Żeby było ciekawiej - testowany model był wyposażony w torowe ogumienie Pirelli P Zero Corsa, które po odpowiednim dogrzaniu dosłownie przykleja się do asfaltu, niezależnie od prędkości, z jaką jedziemy.
Jak na supersamochód, 720S jest także szalenie wyrozumiały pod kątem dziurawych dróg i wszelkich progów zwalniających. Spore znaczenie w tym przypadku ma autorskie zawieszenie z hydraulicznym systemem stabilizującym, które pozwala m.in. na wybór jednego z trzech trybów jazdy. Poza ustawieniami sportowymi, lub torowymi, McLaren ma nawet specjalnie definiowany program "comfort", który w pewnym stopniu zrównuje go z dużo bardziej "cywilizowanymi" samochodami.
Pisząc o charakterze staroszkolnego supersamochodu nie sposób nie wspomnieć o samym wyglądzie McLarena 720S. Ten owszem, jest skromniejszy i bardziej stonowany względem m.in. włoskiej konkurencji, pomimo tego wciąż czerpie garściami ze swojego egzotycznego rodowodu. Mamy tu zatem niskie, ale szerokie nadwozie, olbrzymie wloty powietrza, ciężkie i otwierane do góry (a jakże!) drzwi, nadkola otoczone osłoną z włókna węglowego, futurystycznie wyglądające diodowe lampy i szeroko rozstawione lusterka boczne. Tył samochodu wieńczą natomiast masywne rury wydechowe, umiejscowione nie na spodzie auta, a centralnie pomiędzy kloszami lamp, oraz nieustannie pracujący spojler, który w zależności od sytuacji wysuwa się i chowa w idealnie wyprofilowanej tylnej klapie.
Co ciekawe, McLaren podkreśla, że nic w stylistyce samochodu nie zostało stworzone wyłącznie w celach wizualnych. Każde, nawet najmniejsze wgłębienie lub przetłoczenie w karoserii, ma wpływ na jego aerodynamikę.
Model testowy posiadał dodatkowo pełen pakiet Performance, który obejmuje elementy karoserii i kabiny, wykonane z włókien węglowych. Czarne fragmenty nadwozia wraz z pokaźnymi, przyciemnionymi felgami, połączone z kontrastowym niebieskim kolorem nadwozia i żółtymi zaciskami hamulców, dodatkowo potęgowały "efekt wow".
Całość prezentuje się na tyle "nie z tej ziemi" by kierowca mógł poczuć się niczym gwiazda Hollywood, otoczona przez paparazzi. Samochód przyciąga wzrok niemal każdego - niezależnie od wieku oraz płci. Zdjęcia, wskazywania palcem, wymowne spojrzenia, towarzyszą kierowcy 720S na każdym kroku.
Niemniejszą uwagę przykuwa także wnętrze McLarena. Po przekroczeniu szerokiego progu i usadowieniu się w abstrakcyjnie wąskim fotelu kubełkowym, oczom kierowcy ukazuje się minimalistyczna, jednak świetnie przemyślana deska rozdzielcza. Ilość zbędnych przełączników, została tu ograniczona do totalnego minimum. Nawet obszyty alcantarą wieniec kierownicy został pozbawiony jakichkolwiek przycisków.
Nie oznacza to jednak, że 720S nie dysponuje żadnymi rozwiązaniami, znanymi ze standardowych pojazdów. Nieopodal kierownicy znajduje się niewielki panel, umożliwiający operowanie wspomnianymi wcześniej trybami jazdy. Centrum deski rozdzielczej stanowią przełączniki automatycznej skrzyni biegów, ba - jest nawet sporych rozmiarów ekran, który umożliwia podgląd na istotne funkcje pojazdu czy wyświetla widok z kamery cofania. Największe wrażenie robi jednak obracany wyświetlacz główny, który po zmianie położenia nie tylko poszerza pole widzenia kierowcy, ale dodatkowo pokazuje najważniejsze informacje, potrzebne w przypadku szybkiej jazdy po torze.
Niemal cały kokpit opisywanego pojazdu był obszyty alcantarą, poprzecinaną jedynie w niektórych miejscach kontrastową żółtą nicią. Całość dopełniały fragmenty wykonane z prawdziwego włókna węglowego. W przypadku takiego samochodu jak McLaren nie ma mowy o tanich zamiennikach, co wielokrotnie było podkreślane przez pracowników warszawskiego salonu.
Oczywiście za to wszystko trzeba zapłacić. Niemało. Jak przystało na supersamochód, McLaren 720S nie przejmuje się szczególnie wagą naszego portfela. Już sama baza opisywanego samochodu to koszt rzędu 312 000 euro. Przy obecnym kursie daje to kwotę dochodzącą do miliona czterystu tysięcy złotych. To oczywiście jedynie przedsmak prawdziwych wydatków. Testowany egzemplarz należał do tych "niemal kompletnych", a z dodatkowego wyposażenia warto doliczyć chociażby wspominany wcześniej pakiet Performance w cenie 70 000 złotych czy aktywny tylny spoiler za niemal 50 000 złotych. Ogólnie do podstawowej wersji z pełnym spokojem można by dodać kwotę 200 000 złotych, a i tak mówimy tu o dużym zaokrągleniu.
Kwota niebotyczna, jednak w przypadku takiego pojazdu to, ile trzeba zapłacić nie ma najmniejszego znaczenia. To McLaren, to supersamochód, tutaj liczą się tylko osiągi, emocje i niezawodne wyróżnianie się z tłumu.
Krzysztof Mocek