Ford focus. Czy ST diesel to wciąż ST?

ST i diesel - czy to do siebie pasuje? Nie lubię, jak producenci rozmieniają na drobne swoje sportowe marki i pod pretekstem ekonomii psują wizerunek maszyn służących do wciskania w fotel. Ford ma jednak dobre alibi. Benzynowe 250-konne ST jest ostre jak brzytwa, ale w świecie błękitnego owalu za auto kultowe uważa się RS i dopóki z tymi cyferkami Ford nie zrobi jakiejś ekologiczno-marketingowej hybrydy, to ST może sobie występować nawet jako turbo super ecoboost z dwoma cylindrami i pojemnością 0,7 litra. Byle wciąż fajnie jeździł. A czy diesel fajnie jeździ? Sprawdzam!

O weekendowej podróży i wrażeniach z jazdy żółtym benzyniakiem pisałem wcześniej  (to TUTAJ) Tamten focus stanowił wyzwanie dla kierowcy, ale po okiełznaniu szybko stał się dobrym kumplem gotowym do każdej motoryzacyjnej zabawy. Jak więc wypadł jego klekoczący młodszy brat?  Porównajmy...

Auta niczym nie różnią się wizualnie, o przepraszam - różnią się kolorami;  moim zdaniem biały wygląda jeszcze lepiej niż żółty więc punkt dla diesla!

Diesel jest minimalnie droższy w zakupie, ale w benzynowym trzeba się postarać żeby zejść ze spalaniem poniżej 10 litrów, a w dieslu trzeba się bardzo postarać, by 10 litrów przekroczyć. 2:0 dla "klekota".

Zawieszenie twarde jak w fieście Roberta Kubicy w ustawieniach na Rajd Korsyki ma sens, gdy trzeba opanować szalone 250 koni na przedniej osi. W dieslu cały czas zastanawiałem się, po co tępię sobie zęby na dziurach, skoro nie jadę ekstremalnym przecinakiem a jedynie zwykłym, szybkim hatchbackiem? Tutaj więc punkcik dla benzyny, bo tam przynajmniej, wiem czemu odbija mi nerki.

Wnętrze remisowo, bo jest identyczne - świetna pozycja za kierownicą, genialne fotele, fajne podświetlane dodatki, niezłe materiały.  

Brzmienie silnika - K.O. dla benzyny.

Koniec porównań.

Ale nie dyskryminujmy pochopnie diesla. Na jego plus należy zapisać  ekonomię - tym samochodem da się skutecznie poruszać ze spalaniem w okolicach 6 litrów na 100 km, cały czas mając pod nogą bardzo przyjemny efekt wciśnięcia w fotel. Mało tego. Benzyny nie dalibyście do rąk ani młodszemu bratu, który właśnie zdał prawo jazdy ani teściowej, bo chciała podjechać na zakupy, a gdyby za kółko wsiadła żona, wasz związek stanąłby na krawędzi przepaści. Z dieslem jest inaczej, bowiem tu rzeczy nie dzieją się niebezpiecznie szybko, auto nie zrywa przyczepności przy byle połechtaniu pedału gazu. Tak więc jeśli nie macie smykałki do ujeżdżania dzikich koni, to z pewnością jednostka wysokoprężna ST będzie lepszym wyborem. Jeśli do tego dołożymy możliwość zakupu takiego forda w nadwoziu kombi, to okazuje się, że mamy szybki, ekonomiczny, nie za drogi i funkcjonalny samochód  ze sznytem wozu sportowego.

Jednak prawdziwą konkurencję dla ST diesla stanowi nie jego benzynowy odpowiednik, lecz podobnie napędzane pojazdy innych marek.  Jest ich całkiem sporo. Większości z nich focus ustępuje wielkością (bardzo mały bagażnik), nie jest też od rywali mocniejszy. Prawie każdy producent ma w tej klasie szybkie auta, zaczynając od skody octavii RS, a kończąc na golfie GTi. Łatwo fordowi nie będzie. No chyba, że magnesem okaże się oznaczenie ST i najładniejsze w tej klasie wnętrze.

Gdybym więc mógł wybierać, to wziąłbym diesla kombi, byle tylko dało się wykasować z pamięci moc wrażeń, jakich dostarczyła mi przejażdżka benzynowym oryginałem. Jeśli zatem macie domieszkę benzyny we krwi, ale wiecie, że realia i tak wam nie pozwolą na codzienne użytkowanie wersji 250-konnej, to nawet do niej nie wsiadajcie. Lepiej nie poznać różnicy. Zapamiętajcie tę radę!      

    

INTERIA.PL
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy