Ford Focus ST. Prędkość dla rozważnych

Nie wiem po co samochód o sportowym zacięciu ma pięcioro drzwi, nie wiem czemu w oznaczeniu jego silnika jest "eco coś tam" i dlaczego silnik sam wyłącza się podczas postoju na światłach. To jednak jedyne i na szczęście niegroźne kompromisy "funcara" jakim niewątpliwie jest nowy focus ST. Krążąc przez weekend drogami południowej Polski zaliczyliśmy dwie trasy Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski i kilka fragmentów odcinków specjalnych Rajdu Magurskiego, aby sprawdzić jak w swoim naturalnym środowisku zachowuje się ta bestia.

Przywitanie

Jest piątek wieczór. Plucha, leje i zimno. Na szczęście wśród zaparkowanych na parkingu samochodów jeden zwraca na siebie uwagę. Wygląda jak żółty, jesienny liść klonu leżący na szarym, podmokłym chodniku. Coś, co przerywa monotonię dołującego półmroku i zerkając zawadiacko swoim potężnym grillem pyta: przejedziemy się?

Jeszcze lepiej się robi, gdy otwieram drzwi. Podświetlane na czerwono progi nawiązują trochę do świata "Szybkich i wściekłych" a trochę do klimatu "Need For Speed". A że właśnie wylądowałem w genialnie skrojonym fotelu Recaro, to wszystko powoduje, że o szarej rzeczywistości przypominają mi już tylko zbierające się na szybie krople deszczu i kierowane czujnikiem wycieraczki.

Reklama

Wpadam w piątkowy korek. Ładny dźwięk dwulitrowego turbodoładowanego silnika wydaje się nieco zbyt cichy, w dodatku po dojechaniu do pierwszego skrzyżowania auto gaśnie. Znowu jakiś ekolog wyłączył wyścigówkę na światłach... Na szczęście przycisk ratujący kierowcę znajduje się tuż przy lewarku. Jeden klik i motor znowu buczy aż miło! 7 km przez miasto jadę jakieś 45 minut. Wystarczająco długo, by pobawić się funkcjami komputera, nawigacją, radiem. Na prawdziwą jazdę przyjdzie czas jutro.

Nauka

Niestety, rano pogoda jest jeszcze gorsza. Leje non stop. Ładuję rodzinę i jedziemy w kierunku Krynicy. Wyjazd na autostradę A4, trzy naciśnięcia na gaz spod świateł i przy każdym focus miele kołami na pierwszym biegu, na drugim biegu, na trzecim biegu i pewnie zrobiłby to samo jeszcze na czwórce, ale... już odpuszczam. Koła szukają przyczepności i mimo włączonego ESP myszkują na boki. Kontry kierownicą okazują się bardzo skuteczne, ale ST dał mi właśnie pierwszą lekcję: to nie zabawa, proszę trzymać obie ręce na kierownicy - ZAWSZE! Nie jestem kolejnym plastikowym samochodzikiem, który zawiezie cię tam gdzie chcesz bez udziału twojej głowy i twoich rąk. Ja jestem prawdziwym samochodem a ty masz być porządnym kierowcą. Dasz radę?

Po takim zaproszeniu resztę trasy spędziłem na nauce okiełznania tej bestii. Trzeba przyznać inżynierom Forda, że jednak mają fantazję. Uwiązać 250 koni na przedniej osi... Skoro w dzisiejszych ultrabezpiecznych czasach zdecydowali się na taki krok, to pewnie założyli, że są jeszcze ludzie, których cieszą auta trudne w prowadzeniu. Gdyby było łatwo, nie byłoby satysfakcji. Po nieco ponad dwóch godzinach jazdy w deszczowych warunkach zaliczyłem kilka bardzo ważnych lekcji:

  1. zawsze trzymaj obie ręce na kierownicy,
  2. nie trzeba cisnąć gazu w podłogę - to turbo dziwnym trafem zbiera się równo już od dwóch tysięcy obrotów a nadwyżka mocy z niskich obrotów jest taka, że deptanie na mokrym nie ma sensu,
  3. z wyłączonym ESP focus jest bardziej przewidywalny - koła częściej wpadają w poślizg, ale nie ma efektu myszkowania, który powodują systemy, wszystko da się opanować,
  4. hamulce są świetne - auto tak jak się, rozpędza tak też hamuje. Uff!

Ale za to niedziela...

Na szczęście w niedzielę przestało padać a koło południa zaczęło przebijać się słońce. Jazda wymagała nie lada skupienia, bo w zacienionych miejscach asfalt potrafił być mokry a gdzieniegdzie górskie strumyki jeszcze nanosiły błoto i wodę na drogę. Cel na ten dzień był ambitny. Chciałem przejechać trasy dwóch wyścigów Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski; Magura i Limanowa. To odcinki drogowe, idealnie równe i bardzo kręte, wyposażone w specjalne bariery a nawet znane z torów tarki na zakrętach. To właśnie tutaj odkryłem największe zalety focusa ST. Niezwykle precyzyjny układ kierowniczy i równie dobre hamulce w połączeniu z bardzo sztywnym zawieszeniem powodowały, że ST pozwalał na czystą frajdę.

Tak zwane patelnie, czyli bardzo ostre nawroty na trasie na Magurze zmuszają do zwalniania prawie do zera a mimo to elastyczny silnik ma taki nadmiar mocy, że nawet przy dynamicznej jeździe nie było potrzeby redukowania do pierwszego biegu. I to przy najbardziej stromych podjazdach. Doświadczenie nabyte dzień wcześniej w trudnych warunkach zaprocentowało. Odpowiednie traktowanie focusa, czyli spokojne naciskanie na gaz i ciągła kontrola kierownicy dają poczucie pewności prowadzenia. Tego zwierza da się okiełznać. Ach, gdyby to był czas zawodów a nie jazda w zwykłym ruchu drogowym, nie pozwalająca sprawdzić pełni możliwości tego auta... To byłaby pełnia szczęścia!

Dojazd pomiędzy trasami wyścigowymi zaplanowałem tak, aby zahaczyć przynajmniej częściowo o fragmenty odcinków specjalnych Rajdu Magurskiego. To w dużej mierze wąskie, leśne drogi z mocno zniszczonym asfaltem. Tam sztywne zawieszenie i brak idealnej przyczepności szybko pokazały, że to nie są nawierzchnie dla ST. Auto podskakuje i myszkuje, szukając przyczepności. Po prostu zbyt często traci kontakt z podłożem. Na szczęście jednak większość trasy pokonałem po równych i bardzo równych drogach a tam ford radził sobie z każdym kilometrem coraz lepiej (przepraszam - to ja sobie z nim coraz lepiej radziłem).

A oto kilka wniosków z tego bardzo przyjemnego weekendu:

  1. 250 koni mechanicznych przyspieszające do setki w 6,5 sekundy i dające masę frajdy kosztuje 116 tys. zł - to bardzo dobry stosunek ceny do przyjemności, jaką daje ten samochód, zwłaszcza  biorąc pod uwagę, że teraz byle mały SUV zazwyczaj kosztuje więcej,
  2. średnie spalanie na dystansie 500 km w teście wyniosło 12,5 litra na 100 km; przy spokojnej jeździe możliwe jest zejście nieco poniżej 10 litrów, ale deklarowane przez Forda 8,5 litra to raczej obietnica na wyrost,
  3. najlepsze fotele, w jakich siedziałem; zapomnijcie o bólach kręgosłupa a trzymanie boczne nie ustępuje sportowym fotelom kubełkowym,
  4. bardzo dobrze zestrojone zawieszenie i układ kierowniczy - to w końcu znak firmowy focusa,
  5. bardzo szkoda że obecnie focus ST występuje jedynie w wersji pięciodrzwiowej; o ile wrażenie wizualne jest subiektywne, o tyle dla wysokich osób wsiadanie za kierownicę nie jest zbyt wygodne, a przy daleko odsuniętym fotelu słupek A trochę ogranicza widoczność,
  6. mimo mniejszej pojemności i zastosowania turbiny silnik jest niewiarygodnie elastyczny, a powyżej 3 tys. obrotów brzmi takim basem, że aż chce się go kręcić.

Na koniec jeszcze raz podkreślę - to nie jest auto dla leni i lamerów. To auto dla rozważnych i ambitnych kierowców, którzy z zachowania maszyny wyciągają wnioski i potrafią ją obsługiwać zgodnie z przeznaczeniem.   

Filip 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy