BMW i7 M70 to luksusowy pocisk. "Setka" w 3,7 sekundy, a z tyłu telewizor
Elektryczne BMW i7 M70 xDrive to budząca respekt na drodze, blisko 5,4-metrowa sala kinowa, która od 0 do 100 km/h bezszelestnie rozpędza się w 3,7 sekundy. W segmencie flagowych limuzyn to prawdziwa rewolucja, a reakcje, jakie wywołuje na pasażerach i przechodniach, są po prostu bezcenne.
Powiedzieć, że nowe BMW serii 7 zwraca na siebie uwagę, to jak nie powiedzieć nic. W momencie światowej premiery najnowsza "siódemka", podobnie jak inne nowości spod ręki bawarskich stylistów, podzieliła fanów marki na dwa obozy - jedni byli pod wielkim wrażeniem, a inni stwierdzili, że inżynierowie BMW idą w złą stronę. Gdzie leży prawda? Odpowiedzi na to pytanie szukałem za kierownicą topowej odmiany elektrycznego i7 M70 xDrive.
Nowe BMW serii 7 na nowo oraz zupełnie inaczej od innych limuzyn definiuje znaczenie słowa "premium". Siódma generacja niemieckiego flagowca różni się od swoich poprzedników. Jest kanciasta, cięższa dla oka, ma podzielone lampy, wąskie tylne światła i oferowana jest już tylko w jednej wersji nadwozia, która mierzy 5391 mm długości - to o 131 mm więcej od poprzednika w odmianie "Long". Większy o 5 mm jest również rozstaw osi (3215 mm).
Liczby robią wrażenie, jednak dopiero gdy staniemy obok tej kolubryny lub gdy zaparkujemy ją na miejscu parkingowym popularnego dyskontu, zdajemy sobie sprawę, jak potężny jest to samochód. Kolejnym dowodem są mimo wszystko spore, 21-calowe felgi (285/35R21), które sprawiają wrażenie, jakby były za małe, a przecież to kawał koła, przenoszący na asfalt ogromną moc.
Trzeba jednak zaznaczyć, że odbiór tego samochodu ma wiele wspólnego z konfiguracją. Na ulicach można spotkać sporo czarnych egzemplarzy, których ciemna tonacja dobrze maskuje wymiary nowej “siódemki. Inaczej było w przypadku testowanej sztuki z dwukolorowym, brązowo-złoto-czarnym malowaniu. Zdobiły ją chromowane listwy i gigantycznych rozmiarów grill, który po zmroku podświetla LED-owa listwa.
To element, który spotkał się ze sporą krytyką, ale dziś wiem, że był strzałem w dziesiątkę. Wszyscy zwracają na niego uwagę i wskazują palcami uśmiechając się od ucha do ucha. Nie jest to jednak tylko ozdoba, bowiem styliści schowali w nim kamerę, czujniki i zaawansowane lidary, które skanują drogę w czasie rzeczywistym, by jak najlepiej dopasować pracę zawieszenia do warunków drogowych.
Dla przeciwników nowego języka stylistycznego BMW serii 7 mamy dobre wieści - wnętrze jest znacznie przyjemniejsze dla oka. Przed kierowcą znajduje się ogromny zakrzywiony ekran, który został podzielony na dwa sektory. Jeden pełni rolę cyfrowych i w pełni konfigurowalnych wskaźników, a drugi służy do sterowania wszystkimi funkcjami multimediów czy samego samochodu.
Treści na centralnym wyświetlaczu możemy dopasować do swoich potrzeb, aby zaraz po uruchomieniu auta mieć dostęp do informacji, które nas najbardziej interesują - prognoza pogody, zużycie energii, a może wiadomości ze świata? Wszystko i wiele więcej jest na wyciągnięciu ręki. System multimedialny BMW i7 pozwala nam także na korzystanie z internetu czy z aplikacji mobilnych tj. Spotify, Tidal czy YouTube.
Na pierwszy rzut oka deska rozdzielcza może wprawiać w zakłopotanie, ale inżynierowie sprawili, że nawet tak cyfrowy kokpit obsługuje się całkiem intuicyjnie. Po ekranie możemy poruszać się za pomocą palca, jednak na tunelu środkowym wygospodarowano miejsce na fizyczne pokrętło iDrive i kilka przycisków-skrótów, które przenoszą nas do najważniejszych zakładek. W równie wygodny sposób możemy ustawić wygodną dla siebie pozycję fotela, bowiem na boczkach drzwi znajdziemy dwa kryształowe przyciski do sterowania wysokością i kątem oparcia.
Chcąc przenieść się do zakładki z masażami czy wentylacją, wystarczy wcisnąć przycisk na podświetlanej listwie. Znakiem czasów jest panel klimatyzacji przeniesiony na dolną częścią ekranu, aczkolwiek niezależnie od rodzaju wyświetlanych treści, on zawsze tam jest, wobec czego zmiana temperatury nie wymaga od nas dodatkowych akcji.
Na wyciągnięciu ręki kierowcy znajduje się także panel do sterowania drzwiami, oświetleniem kabiny czy światłami. Tu warto się zatrzymać i przybliżyć kwestie drzwi, ponieważ wszystkie cztery możemy otworzyć na cztery różne sposoby - ręcznie za pomocą fizycznego przycisku, automatycznie po wciśnięciu dotykowego panelu, awaryjnie za pośrednictwem schowanej niżej dźwigni lub z poziomu ekranu. Kiedy zrzucimy ten obowiązek na samochód, cała operacja przebiegnie tak bezpiecznie, jak to możliwe.
Wynika to z faktu, że w klamkach i na progach zamontowano czujniki, mierzące dystans od ewentualnych przeszkód. Stojąc na pustym parkingu auto bez większej zwłoki i z gracją szeroko otworzy wszystkie skrzydła. Kiedy jednak spróbujemy skorzystać z tej funkcji na ciasnym parkingu, system zostawi bezpieczny odstęp, by nie doszło do kolizji. To samo tyczy się otwierania drzwi z zewnątrz - można klasycznie pociągnąć za klamkę lub wcisnąć przycisk i poczekać, aż wszystko wydarzy się samo.
Wisienką na torcie w kabinie nowego BMW serii 7 jest dostępny za dopłatą 31-calowy wyświetlacz, który na jedno zawołanie zsuwa się z sufitu. Po aktywacji trybu “Kino" automatycznie zasuwają się także wszystkie rolety - tylna, boczne i dachowa. Wszystko po to, by pasażerom tylnego rzędu światło i refleksy nie przeszkadzały w oglądaniu filmów czy korzystaniu z Amazon Fire TV. Po zalogowaniu otrzymujemy dostęp do Netflixa, YouTube’a oraz innych aplikacji streamingowych. Obraz można wyświetlać w klasycznych proporcjach 16:9, kinowych 21:9, albo w natywnej dla wyświetlacza 32:9. Pokażcie mi inną limuzynę na rynku, która to potrafi.
Gabaryt “siódemki" po rozłożeniu tylnego fotela pozwala wygodnie ugościć pasażerów mierzących ponad 185 cm wzrostu. Pomyślicie, że w takim aucie to norma, jednak w konkurencyjnych limuzynach to nie takie oczywiste. Z doświadczenia wiem, że Audi A8 L czy Mercedes klasy S w wersji “Long" nie potrafiły o mnie tak dobrze zadbać. Ów limuzyny nie mają też wbudowanego na drzwiach ekranu, który pod kątem obsługi przypomina nowoczesny smartfon.
Z poziomu tego wyświetlacza możemy sterować wszystkim, co dla nas najważniejsze - masażem, fotelami, ekranem, a także multimediami i oświetleniem w kabinie. BMW serii 7 stawia komfort pasażerów na pierwszym miejscu i śmiem twierdzić, że w klasie tych “przyziemnych limuzyn", wykluczając tym samym Rolls-Royce’a i Bentleya, nowa “siódemka" wypada najlepiej.
Już w spalinowym wariancie można zapomnieć o bożym świecie, ale elektryczna odmiana to zupełnie inny wymiar. Napęd elektryczny świetnie pasuje do takich samochodów, ponieważ wszystko dzieje się płynniej, ciszej i - kiedy tego chcemy - szybciej. BMW i7 M70 mimo szerokiego ogumienia nie dopuszcza do kabiny szumów, drgań i niepokojących stuków. Czy to w ruchu miejskim czy na autostradzie we wnętrzu panuje grobowa cisza, którą zakłócić mogą tylko sztuczne dźwięki napędu skomponowane przez Hansa Zimmera lub ulubiony kawałek, przepuszczony przez 35 głośników opcjonalnego nagłośnienia Bowers & Wilkins Diamond Surround Sound System o mocy blisko 2000 W.
Spokojna jazda “siódemką" w topowej odmianie i7 M70 uzależnia, jednak kiedy mamy świadomość, że pod prawą nogą mamy 659 KM i 1015 Nm momentu obrotowego, momentami trudno się powstrzymać. Reakcja na gaz jest natychmiastowa, a tak potężne zapasy mocy sprawiają, że i7 M70 xDrive nie "puchnie" do bardzo wysokich wartości. Dwa silniki elektryczne zasila tu litowo-jonowa bateria o pojemności 105,7 kWh brutto (101,7 kWh netto), którą możemy ładować prądem stałym (DC) z maksymalną mocą 195 kW lub prądem przemiennym (AC) o mocy 22 kW.
Według deklaracji producenta w pełni naładowany akumulator pozwala na przejechanie do 547 kilometrów, ale jak to z elektrykami bywa - wiele zależy od warunków na drodze, temperatury zewnętrznej i stylu jazdy. Należy się nastawić, że średnie zużycie wahać się będzie w okolicach od 22 do nawet 28 kWh, co przekłada się na realny zasięg 470-370 km. Jak na ważącą blisko 2800 kg limuzynę, która do pierwszej “setki" rozpędza się w 3,7 sekundy, to bardzo uczciwy wynik.
BMW serii 7 jest dostępne w kilku spalinowych i elektrycznych wariantach. Klienci mają do wyboru dwa warianty hybrydowe typu plug-in (750e xDrive i M760e xDrive) oraz jednego Diesla (740d xDrive). W kwestii bezemisyjnych wersji do wyboru są i7 eDrive50, i7 xDrive60 oraz topowa i7 M70 xDrive. Ceny spalinowych odmian zaczynają się od 548 tys. zł, zaś najtańszy elektryczny wariant to wydatek rzędu 540 tys. zł. Testowana przez nas odmiana startuje od poziomu 820 tys. zł, jednak nie zapominajmy o kluczowych elementach wyposażenia tj. system nagłośnienia, 32-calowy telewizor, dwukolorowe malowanie czy opcjonalne tapicerki, po dobraniu których możemy szybko przebić granicę miliona złotych.
Choć od debiutu nowego BMW serii 7 minęło już sporo czasu, auto wciąż budzi mieszane emocje. Fani marki mogą mieć swoje zdanie, ale o sukcesie modelu ostatecznie decydują klienci z grubymi portfelami. Najnowszych "siódemek" widać na drogach coraz więcej. Fakt faktem, najczęściej spotkamy je pod prestiżowymi hotelami, ale prywatnych egzemplarzy też jest co niemiara. Ponadto, to właśnie te drugie są najczęściej wyposażone aż po sufit - i to dosłownie. Siódma generacja niemieckiego flagowca - w mojej ocenie - zostawiła konkurencję daleko w tyle. Rozchodzi się już nie tylko o wachlarz dostępnych wersji napędowych, ale o rozwiązania, które podnoszą poziom podróżowania do innej ligi.