Reklama

A wszystko zaczęło się od maszyn do pisania

Nazwa Alpina po raz pierwszy zarejestrowana została w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Z początku nie pojawiała się jednak na samochodach, ale na maszynach do pisania. Produkowała je firma, której założycielem był Rudolph Bovensiepen i pomagał mu jego syn Burkard. Biznes bardzo szybko się rozwijał i zyskał ogromną popularność na całym świecie. Burkard nie chciał jednak wiązać swoich planów z tą działalnością i od dziecka ciągnęło go w stronę motoryzacji, a szczególnie zafascynowany był jedną marką - BMW.

W latach sześćdziesiątych biznes maszyn do pisania Alpina upadł i została po nim jedynie nazwa, która zapoczątkowała zupełnie nową historię. Burkard zaczynał swoją przygodę z samochodami jako amatorski mechanik. Znalazł sposób na szybkie i stosunkowo tanie modyfikowanie silników, które skutkowało wyraźną poprawą osiągów. Skupił się na BMW 1500, którego silnik wyposażony był w niewielki pojedynczy gaźnik. Uznał, że jest to najsłabszy punkt tej jednostki i proponował zastąpienie go dwugardzielowym gaźnikiem Webera. Taki zabieg podnosił moc silnika o 20 KM i poprawiał przyspieszenie do "setki" z 16 do 13 sekund, co w tamtych czasach było bardzo przyzwoitym wynikiem.

Młody konstruktor zdobywał klientów chodząc po ulicach w poszukiwaniu BMW 1500 i wkładał za wycieraczki kartki z chwytliwym hasłem "Twoje auto może być mocniejsze za jedyne 950 marek!". Cena nowego auta wynosiła wtedy około 9000 marek, więc taka oferta była całkiem atrakcyjna. Burkard pracował w garażu przy zakładzie swojego ojca, ale szybko został zauważony przez dealera BMW, który zaproponował mu współpracę. Jego modyfikacjami zaczęły być obejmowane kolejne modele, by w końcu Alpina mogła zyskać już miano osobnego producenta, którego roczne obroty sięgają obecnie 100 milionów euro. Co ciekawe, Alpina jest również jednym z największych dystrybutorów wina w Niemczech, a ta działalność odpowiada za 10% przychodów firmy.

Alpina B5 i B8 to prawdziwa sztuka kompromisu

Jeśli w którymkolwiek z tych samochodów można dopatrywać się jakiegoś rozsądku i kompromisu, to bez wątpienia w modelu B5. Powiedzmy, że chcesz kupić sobie luksusowy samochód ze świetnymi osiągami. Jednocześnie sytuacja rodzinna lub też brak zgody Twojej drugiej połówki nie pozwala na zakup typowego auta sportowego, czy chociażby jakiegoś gran turismo. Wtedy właśnie dobrym pomysłem jest sięgnąć po Alpinę B5 i to najlepiej w kombi. Pod warunkiem oczywiście, że dysponujemy kwotą rzędu 700 tysięcy złotych.

Tu warto wspomnieć, czym właściwie zajmuje się Alpina. Ich przeróbki nie ograniczają się tylko do napędu, zawieszenia i kwestii prowadzenia samochodu. Celem nie jest stworzenie najbardziej ekstremalnej i sportowej wersji, bo do tego zarezerwowano już literkę "M". Alpina jest dla ludzi, którzy chcą emocji i wrażeń, ale jednocześnie pragną znajdować się w otoczeniu luksusu i prestiżu. Model B5 nie wyróżnia się specjalnie z zewnątrz i jego wyjątkowy charakter zdradza przede wszystkim napis na dole przedniego zderzaka, drugi mały na tylnej klapie oraz charakterystyczne dla Alpiny felgi.

O tym, że nie jest to zwykłe BMW przekonamy się jednak zaraz po tym, gdy zajrzymy do wnętrza, choć tutaj wykończone zostało one w dość subtelnej czarnej tonacji. Nie przyćmiewa to faktu, że dobór materiałów i jakość ich spasowania stoi na niesamowitym poziomie. Przedstawiciele marki chwalą się nawet, że wykończenie kabiny porównywalne jest do poziomu Rolls-Royce’a i można tu spotkać te same tworzywa. Do tego nie stracono nic z praktyczności zwykłej serii 5, więc mamy dużo miejsca w obu rzędach i pojemny bagażnik, co czyni Alpinę B5 autem prawdziwie rodzinnym.

To jednak nic, bo wszystko co najlepsze skrywa się poza zasięgiem wzroku. B5, jak wszystkie inne modele Alpiny, które tu testowaliśmy, wyposażona jest w silnik V8 o pojemności 4,4 litra, który generuje maksymalnie 621 KM i kosmiczne 800 Nm momentu obrotowego. Napęd przenoszony jest na obie osie przez 8-biegowy "automat" marki ZF. Przekłada się to na wybitne osiągi, choć czuć jednocześnie, że nie one były tu priorytetem. Ten samochód nie jest na pokaz i choć w każdej chwili może pokazać swoje możliwości, to zazwyczaj do tego nie prowokuje. Silnik delikatnie mruczy, perfekcyjnie wyważone zawieszenie daje uczucie odizolowania od wszelkich niedoskonałości nawierzchni, jednocześnie zapewniając wspaniałe wyczucie każdego zakrętu. Łatwo możemy jednak wykrzesać ogień, zmienić ustawienia napędu, zawieszenia i skrzyni biegów, doświadczając niespotykanego połączenia ekstremalnych emocji, z wygodą podróżowania i luksusem. Ten samochód nie potrafi być niekomfortowy, ale przy tym potrafi popisać się szybkością. Przyspieszenie do "setki" zajmuje 3,6 sekundy, a maksymalnie pojedziemy aż 322 km/h.

O Alpinie B8 trudno powiedzieć, że nie zwraca na siebie uwagi, ale to głównie dlatego, że już "zwyczajne" BMW serii 8 jest nad wyraz efektowne. Przekraczające 5 metrów długości gran coupe, na 21-calowych felgach i w kolorze butelkowej zieleni robi ogromne wrażenie na ulicy. Przy tym wszystkim pokazuje, jak można wyróżniać się w subtelny sposób, pozbawiony kiczu i kontrowersji. Tu o praktyczności trudniej już mówić, bo silnie opadająca linia dachu wygląda pięknie, ale zabiera sporo przestrzeni pasażerom drugiego rzędu. Sytuację nieco ratuje pojemny i bardzo głęboki bagażnik. Pochwalić należy też skuteczne wyciszenie wnętrza, tak tu, jak i w pozostałych modelach Alpiny. Daje to poczucie oderwania od świata zewnętrznego, ale sprawia też, że dość łatwo zatracić poczucie prędkości. A to bywa złudne, bo sprint do 100 km/h to kwestia zaledwie 3,4 sekundy. Limit to dopiero 324 km/h. Zawsze mamy poczucie tego, ze pod prawą stopą do dyspozycji jest potężny zapas mocy. Spalanie? Jeśli zejdziemy poniżej 20 litrów, to będzie niemały sukces. Bardziej rasowy charakter niż w przypadku B5, ale nieziemski komfort podtrzymany. Ze świecą szukać lepiej zestrojonego zawieszenia. W udany sposób łączy ono wygodę ze sportowymi aspiracjami. Pokonanie każdego zakrętu jest czystą przyjemnością, a przy tym bez problemu przejedziemy przez gorsze drogi. Sportowa elegancja to hasło, które bardzo trafnie opisuje markę Alpina. Zakup B8 wiąże się z ogromną radością i wydaniem ponad 900 tysięcy złotych.

Alpina B7 i XB7 - najlepsze na koniec

Alpina B7 i XB7 to modele, które bez wątpienia budzą respekt na ulicy i spokojnie mogłyby zagrać we współczesnym filmie gangsterskim. Wsiadając do B7 od razu wkraczamy do innego świata. Fotele mają nieco "kanapowy" charakter i bynajmniej nie zostały stworzone do jazdy sportowej, ale w codziennej jeździe są bardzo wygodne. Opieramy głowę na miękkiej poduszce osłaniającej zagłówek, uruchamiamy rozbudowany program masażu i długa podróż nam nie straszna. Jakość materiałów użytych w kabinie zachwyca, mogąc rzeczywiście konkurować z takimi markami jak Bentley czy Rolls-Royce. Gdzie się nie dotknie, to czuć, że jest to samochód postawiony klasę wyżej niż "standardowe" BMW serii 7, choć z zewnątrz osoby niezorientowane w temacie mogą obu tych aut nie rozróżnić. B7 to samochód dla ludzi, którzy niczego nie muszą, ale za to wszystko mogą.

Siedząc w B7 i w XB7 łatwo jest się rozleniwić, bo ich wnętrza sprzyjają relaksowi. Szybko wybudzi nas jednak mocniejsze wciśnięcie pedału gazu. Mocy jest pod dostatkiem w każdym dostępnym zakresie obrotów. Szczególnie zadziwia to w XB7, który jest jednym z największych SUVów dostępnych na rynku, pomieści 7 osób, waży ponad 2,5 tony, a przyspieszenie do "setki" zajmuje mu tylko 4,2 sekundy. Szokuje też jego prowadzenie, bo tak potężne i wysokie auto skręca bardzo pewnie i przewidywalnie. Dopóki nie będziemy chcieli nim zaparkować, to nawet nie czuć ogromnych gabarytów i auto jeździ zaskakująco zwinnie oraz stabilnie. W dużej mierze jest to zasługa zawieszenia, które do każdego modelu zostało precyzyjnie skalibrowane. XB7 osadzone jest na felgach w rozmiarze aż 23 cali, a mimo wszystko nie przenosi do wnętrza niemal żadnych drgań i z gracją przemierza bezdroża. Podobnie B7, gdzie na tylnym fotelu można rozsiąść się z kieliszkiem szampana, bez obaw, że uronimy choćby kroplę przy szybkiej jeździe po nierównościach. Warto tylko przygotować ponad 900 tysięcy złotych...

Elektryczna Alpina?

Aktualnie marka Alpina bierze na swój warsztat wyłącznie samochody spalinowe, a największy krok w stronę elektromobilności to wprowadzenie do oferty "miękkiej hybrydy" w modelu D3 S. Wszystko wskazuje jednak na to, że przyszłość motoryzacji to samochody elektryczne i nawet BMW deklaruje rezygnację z jednostek spalinowych. Co wtedy zrobi Alpina? Na razie przedstawiciele marki ostrożnie wspominają tylko, że być może rozpoczną prace nad modelami wyposażonymi w pełny układ hybrydowy. Były przecież plany, by napis Alpina pojawił się na modelu i8, choć do produkcji takiego auta nigdy nie doszło.

W tym momencie Alpina jednak ma się dobrze, trafiając w niszę rynkową. Klienci, którzy chcą przesiąść się z BMW do auta wyższej klasy, a jednocześnie silnie związani są z tą marką, mają solidną alternatywę dla chociażby brytyjskich limuzyn klasy premium. Mogą cieszyć się niezwykle satysfakcjonującą jazdą, by później zostawić samochód i eksplorować drugi obszar działalności marki, delektując się winem dostarczonym przez Alpinę. Piękny zestaw, ale zawsze w takiej kolejności, a nigdy w odwrotnej.

Tekst i zdjęcia: Michał Borowski