Polski supersamochód? To już nie fikcja!
W 2008 roku fanów motoryzacji zelektryzowała sensacyjna wiadomość - Polscy inżynierowie wzięli się za skonstruowanie supersamochodu.
Co można było wywnioskować chociażby z naszego forum, informacja wywołała skrajnie różne emocje. Niepoprawni optymiści nie kryli zachwytu, starsi czytelnicy - ci którzy doskonale pamiętają historię polskich konstrukcji takich, jak chociażby clic - mówili przeważnie "pożyjemy, zobaczymy...". Nie brakowało też szyderców, których komentarze ograniczały się do streszczonej w kilku znakach salwy śmiechu.
Niestety, szybko okazało się, że scenariusz kreślony przez pesymistów zaczął się sprawdzać. Fatum, które zdaje się ciążyć nad polską motoryzacją, dało o sobie znać już na wstępie.
Pierwsze prace konstrukcyjne i debiut firmy Veno Automotive na warszawskiej giełdzie zbiegł się w czasie ze światowym kryzysem na rynkach finansowych. W momencie parkietowego debiutu akcje firmy kosztowały równą złotówkę. W grudniu 2008 roku ich wartość spadła do... dwóch groszy (obecnie, po wielu miesiącach przebywania na dnie, wzrosła do sześciu groszy).
Firma nie była w stanie dotrzymać narzuconych sobie terminów. Początkowo obiecywano, że jeżdżący egzemplarz pojawi się wiosną 2009 roku. Następnie mówiło się już tylko o 2009 roku, później w komunikatach prasowych znaleźć można było wyłącznie wzmianki o tym, że auto zadebiutuje w bliżej nieokreślonym terminie.
Wypada jednak wspomnieć, że kryzys ekonomiczny to tylko jeden z problemów, jaki stanął na drodze polskiego projektu. Kolejnym - nie mniej poważnym - było również pachnące amatorszczyzną podejście konstruktorów. Początkowo zakładano, że samochód napędzany będzie benzynowym silnikiem pochodzącym z palety Audi lub z chevroleta corvette. Problem w tym, że - mimo zaawansowanych prac konstrukcyjnych nad ramą - nikt nie zamierzał poprosić Niemców czy Amerykanów o zgodę na wykorzystanie ich konstrukcji...
Ostatecznie jednak prace nad pojazdem nabrały tempa w tym roku, gdy firmie udało się namówić do współpracy Lee Noble'a - legendarnego brytyjskiego konstruktora, który zbudował przeszło 2 tysiące sportowych aut, w śród nich legendarną już ultimę GTR. Sławny Brytyjczyk jest obecnie akcjonariuszem wywodzącej się z Veno Automotive firmy Arrinera Automtive (tak właśnie nazywać ma się nowe auto) oraz członkiem jej rady nadzorczej. Noble użyczyć ma swojego nazwiska do promocji polskiego samochodu, skupi się również na opracowaniu zawieszenia.
Ku zdziwieniu wielu obserwatorów (i naszemu również...) prototyp auta zaprezentowany został wąskiemu gronu inwestorów.
Prezentacja auta odbyła się w Warszawie. Konstrukcja bazuje na ramie przestrzennej wykonanej z aluminium, włókien węglowych oraz stali. Nadwozie, w którego kształtach dostrzec można pewne podobieństwo do modeli Lamborghini, wykonane zostało z kompozytów węglowych i kevlarowych.
Zaprezentowany inwestorom prototyp napędzany jest umieszczonym centralnie, 6,2-litrowym silnikiem V8 z corvette C6. Jednostka o oznaczeniu LS9 otrzymała mechaniczną sprężarkę Eaton, dzięki czemu jej moc to aż 647 KM. Moment obrotowy wynosi 819 Nm. Póki co nie wiadomo jednak, czy ta jednostka napędowa trafi również do egzemplarzy produkcyjnych.
- Jak zdradził Lee Noble - w Anglii zostanie opracowana wersja produkcyjna ramy, z kolei nasza strona będzie odpowiadała za nadwozie i wnętrze wykonane z włókna węglowego - mówił na prezentacji auta Łukasz Tomkiewicz, prezes Arrinera Automotive.
Niewiele wiadomo również o szczegółach technicznych i osiągach . Arrinera Automotive chwali się jedynie, że w układzie hamulcowym zastosowano ceramiczne tarcze, a kierowcę wspomagać ma kamera termowizyjna, która zdecydowanie ułatwia jazdę w nocy.
We wnętrzu odnajdziemy m.in skórzaną tapicerkę, klimatyzację oraz wysokiej klasy system audio. O bezpieczeństwo dbają czteropunktowe pasy oraz zamontowane za fotelami przeciwkapotażowe pałąki.
Chociaż do zbudowania wersji produkcyjnej jeszcze daleka droga, trzeba przyznać, że zaprezentowanie prototypu to duży sukces, którego większość obserwatorów na pewno się nie spodziewała. Konstruktorom należą się wiec gratulacje.
Według wstępnych informacji firma planuje wprowadzić auto na rynek na przełomie 2012 i 2013 roku. Czy są na to realne szanse? Póki co trudno powiedzieć. Nie zapadły również żadne decyzje, co do tego, gdzie samochód miałby być budowany. Za zlokalizowaniem fabryki w Polsce przemawiają niższe koszty produkcji, ale Arrinera Automotive poważnie zastanawia się również nad Wielką Brytanią lub RPA.
Pytanie tylko, czy w takim przypadku w ogóle mówić można o "polskim" supersamochodzie. Pracami konstrukcyjnymi kieruje przecież Brytyjczyk, w Anglii powstanie rama, silniki dostarczać mają Niemcy lub Amerykanie, a na ulokowanie produkcji nad Wisłą szansę są raczej niewielkie. Czy samo nadwozie wystarczy?