Samochody elektryczne

Kiedy samochody elektryczne będą tańsze

Dyrektor generalny Grupy Renault - Luca de Meo - zdradza Interii, kiedy samochody elektryczne będą tańsze i ile będą kosztować.

Samochody elektryczne w zawrotnym tempie pod wieloma względami stały się konkurencyjne w porównaniu z autami z silnikiem spalinowym, których historia liczy grubo ponad 100 lat. Napęd na przednie, na tylne lub na cztery koła - przy niewielkich rozmiarach silników elektrycznych - można oferować niemal w każdym modelu. Pół tysiąca koni mechanicznych łącznie z dwóch silników, to dzisiaj żaden rarytas. Tysiąc niutonometrów również. Przyspieszenie i elastyczność - nieosiągalne dla samochodów napędzanych silnikiem spalinowym ­- także. "Elektryki" są bliskie swojej doskonałości zarówno mechanicznej, jak i elektrycznej, związanej z układem napędowym. Jego najsłabszym elementem pozostaje akumulator, który determinuje nie tylko zasięg samochodu, ale również jego cenę. Właśnie o tym podzespole rozmawiamy z wizjonerem branży motoryzacyjnej, nowym dyrektorem generalnym Grupy Renault - Luca de Meo.

Reklama

"Postęp technologiczny dotyczący akumulatorów wynosi ok. 10% rocznie. Dotyczy to wszystkiego - od wzrostu pojemności pojedynczej celi, przez lepsze zarządzanie temperaturą pracy akumulatora, po bardziej efektywne wykorzystanie energii w nim zgromadzonej" - mówi de Meo. "To oznacza, że za ok. 5 lat akumulatory będą mogły być o połowę mniejsze oraz znacznie tańsze niż teraz. I zapewnią samochodom zasięg na obecnym poziomie lub będzie on mógł dwukrotnie wzrosnąć. Klienci będą mogli wybrać, na czym im bardziej zależy." - dodaje dyrektor generalny Grupy Renault.

Gdy uda się znacząco obniżyć koszt produkcji akumulatorów, stanieją również samochody elektryczne. "Z pewnością, ale nie będzie to poziom cenowy obecnych aut z silnikiem spalinowym" - wyjaśnia Luca de Meo. "Te samochody za 5 lat będą kosztować więcej niż obecnie nie tylko z uwagi na konieczność stosowania w nich kosztownych układów hybrydowych, które sprawią, że będą one znacznie bardziej wydajne niż są dzisiaj".

Wyższe ceny przyszłych modeli z silnikiem spalinowym będą wynikać również z konieczności opracowania na ich potrzebę nowych platform podłogowych, które nie tylko pomieszczą elementy hybrydowego układu napędowego, ale będą także przystosowane do zautomatyzowanej jazdy na coraz wyższym poziomie. "To pociąga za sobą kolejne koszty, wynikające zarówno z potrzeby stosowania coraz większej liczby coraz bardziej skomplikowanych czujników, kamer i radarów, jak też konieczności tworzenia oprogramowania, które będzie zarządzać ich pracą, przetwarzać dane i w ułamku sekundy decydować o takim czy innym działaniu odpowiedniego systemu." - mówi dyrektor generalny Grupy Renault. I podaje bardzo konkretny przykład - "O tym, jak technicznie skomplikowane są współczesne samochody i jak bardzo złożone jest oprogramowanie, które zarządza pracą już nie tylko silnika i np. klimatyzacji, ale wielu innych systemów, najlepiej świadczy porównanie do samolotów. Programy, które sterują pracą samolotów pasażerskich liczą 15 mln linii kodu. Oprogramowanie stosowane we współczesnych samochodach ma długość około 100 mln linii kodu. W ciągu dekady wartość ta wzrośnie do aż 300 mln."

Swój "wkład" w aż trzykrotne zwiększenie linii kodu będzie mieć zarówno elektryczny układ napędowy, jak i liczne systemy, które coraz bardziej będą przybliżać seryjnie produkowane samochody do możliwości autonomicznej jazdy. Aktualizacje OTA (over the air), czyli bezprzewodowa łączność samochodu poprzez dane komórkowe z satelitą, też programistom życia nie ułatwia. "Dzięki bezprzewodowym aktualizacjom możemy na bieżąco poprawiać oprogramowanie, które już w tej chwili często odpowiada nie tylko za osiągi samochodu, ale również za jego charakter. W przyszłości znaczenie oprogramowania będzie jeszcze większe niż dzisiaj." - dodaje Luca de Meo.

Luca De Meo ma ponad dwudziestopięcioletnie doświadczenie w branży motoryzacyjnej. Karierę rozpoczął w Renault, następnie dołączył do zespołu Toyota Europe. Przez wiele lat był związany Grupą Fiat, w której był szefem marek - Lancia, Fiat i Alfa Romeo, a także dyrektorem generalnym marki Abarth. W 2009 roku Luca de Meo związał się z koncernem Volkswagen jako dyrektor marketingu zarówno marki Volkswagen, jak i Grupy Volkswagen. Następnie powierzono mu stanowisko członka zarządu ds. sprzedaży i marketingu w Audi. W latach 2015-2020 był prezesem marki SEAT. W lipcu 2020 roku został dyrektorem generalnym Renault. Luca de Meo biegle posługuje się pięcioma językami - włoskim, angielskim, francuskim, niemieckim i hiszpańskim.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy