Szef Audi trafił do aresztu!
Dziś rano, na wniosek prokuratury, zatrzymany został szef Audi - Rupert Stadler. Aresztowanie Stadlera ma związek z aferą dieselgate. Prokurator zdecydował się na zastosowanie tymczasowego aresztu, jako środka zaradczego w obawie przed ewentualnym mataczeniem.
Jak informuje niemiecki "Suddeutsche Zeitung" Stadler trafił do aresztu dziś rano. Informacje potwierdziły niemieckie służby prasowe Volkswagena. Rzecznik koncernu podkreśla, że "w stosunku do pana Stadlera nadal obowiązuje domniemanie niewinności", a sam koncern "ze względu na trwające postępowanie procesowe" nie może podać dodatkowych informacji.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu prokuratura w Monachium informowała, że prowadzi dochodzenie obejmujące 20 osób związanych z koncernem Volkswagena. Śledczy zapowiadali wówczas przeszukanie mieszkań Stadlera i innego członka zarządu koncernu. Prokuratorzy nie podali jego nazwiska, ale - w opinii niemieckich mediów - chodzi o Bernd’a Martensa - szefa działu zaopatrzenia Audi. Martens szefować miał grupie zadaniowej ds. rozwiązania problemu afery dieselgate w całym koncernie Volkswagena.
Przypominamy, że 14 czerwca właściwy dla siedziby koncernu Volkswagen sąd w Brunszwiku nałożył na koncern karę w wysokość 1 mld euro. Firma ukarana została za - ujęte w niemieckim kodeksie karnym - "naruszenie obowiązków nadzorczych".
Sędziowie nie mieli wątpliwości, że szefostwo zdawało sobie sprawę z nielegalnych praktyk i świadomie przymykało oko na ich stosowanie. W oficjalnym komunikacie Volkswagena czytamy, że w dziale rozwoju jednostek napędowych "naruszone zostały obowiązki kontrolne".
Aż 995 mln euro z kwoty 1 mld euro zasądzono tytułem przepadku uzyskanych w ten sposób korzyści majątkowych. Pozostałe 5 mln euro to maksymalna dopuszczona przez niemieckie prawo sankcja za tego typu przestępstwo.
Wg najnowszych informacji nielegalne oprogramowanie wyłączające czasowo układy oczyszczania spalin trafiło do 10,7 mln samochodów wyposażonych w wysokoprężne jednostki napędowe EA 288 i EA189.
Paweł Rygas