Czy samochody elektryczne wywrócą polską energetykę?
Po przyjęciu przez Parlament Europejski przepisów zakładających 100-procentową redukcję emisji CO2 do 2035 roku na zagrożenia z tym związane wskazują nawet organizacje lobbujące za elektromobilnością.
- Nowe przepisy mówią, że od 2035 roku w Europie nie będzie można zarejestrować samochodu spalinowego ani hybrydowego.
- To oznacza, że produkować i sprzedawać będzie można wyłącznie pojazdy lokalnie bezemisyjne, a więc elektryczne i wodorowe.
- Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA), czyli jedna z najmocniejszych organizacji lobbujących na rzecz samochodów elektrycznych alarmuje, że w Polsce... nie będzie gdzie naładować samochodów bateryjnych.
Pod koniec maja 2022 r. po polskich drogach jeździło 22 476 samochodów elektrycznych, które wymagają ładowania z gniazdka. Do tego w naszym kraju zarejestrowanych było 24 200 sztuk hybryd typu plug-in, czyli pojazdów wyposażonych w duże i mocne silniki spalinowe, które posiadają wspomagające silniki elektryczne i mają możliwość ładowania prądem, ale nie jest to konieczne. Takie dane podaje Licznik Elektromobilności PSPA i PZPM.
Niespełna 22,5 tys. samochodów elektrycznych, które ogółem jeżdżą po polskich drogach to bardzo niewielka liczba, biorąc pod uwagę, że w samym tylko maju do Polski sprowadzono niespełna 70 tys. używanych oraz zarejestrowano niemal 40 tys. nowych samochodów spalinowych.
Mimo tego, już dziś brakuje ładowarek, ich liczba rośnie bowiem znacznie wolniej niż liczba samochodów na prąd. Pod koniec maja 2022 r. w Polsce funkcjonowało 2 190 ogólnodostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych (4 253 punkty).
Zaledwie 29 proc. z nich stanowiły szybkie stacje ładowania prądem stałym (DC), na których przeciętny samochód elektryczny można naładować w nieco ponad godzinę. Pozostałe 71 proc. to wolne ładowarki prądu przemiennego (AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW, na której ładowanie trwa kilka godzin.
Dla porównania, w Polsce na koniec 2021 roku było około 7800 stacji paliw, przy czym każda stacja to zwykle kilkanaście punktów tankowania. Samo tankowanie trwa zaś kilka minut, a nie godzinę lub dłużej.
- Przegłosowany przez Parlament Europejski zakaz rejestracji nowych samochodów spalinowych to kolejny czynnik, który przyspieszy nieuchronną transformację sektora transportu w Polsce. Obecnie nasz kraj nie jest jednak na nią gotowy pod względem infrastrukturalnym. W ciągu ostatnich dwóch lat liczba osobowych samochodów elektrycznych przypadających na jedną stację ładowania wzrosła ponad dwukrotnie: z 10 do 21. Rozbudowa sieci ładowarek do poziomu umożliwiającego elektryfikację floty samochodowej na skalę masową jest projektem długoterminowym, dlatego administracja publiczna powinna wdrożyć niezbędne zmiany już teraz. W pierwszej kolejności konieczne jest skrócenie procedur przyłączeniowych oraz rozwój niezbędnych sieci dystrybucyjnych - ostrzega Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA.
W Polsce ładowanie samochodów elektrycznych, szczególnie w miastach będzie musiało odbywać się w publicznych stacjach ładowania.
Wiele bloków, szczególnie starszych, pozbawionych jest garaży czy indywidualnych miejsc do parkowania, wobec czego mieszkańcy parkują tam, gdzie się da i nie będą mogli naładować aut w nocy. Ale to nie koniec problemów. Moce przyłączeniowe w nowych blokach są niewystarczające, by każdy właściciel miejsca postojowego mógł zainstalować np. wallboxa.
Jednak brak punktów ładowanie to tylko jeden problem. Drugi, większy to... brak prądu w ogóle.
Niezależnie od tego, że w Polsce 72 proc. energii elektrycznej w 2021 roku wyprodukowano z węgla, to prądu w Polsce brakuje. W grudniu ubiegłego roku Polskie Sieci Elektroenergetyczne, czyli operator elektroenergetycznego systemu przesyłowego w Polsce informował, że "wystąpiły trudności w zbilansowaniu krajowego systemu elektroenergetycznego", czytaj: brakowało prądu. Polska musiała prosić o pomoc sąsiadów - Litwę, Szwecję, Niemcy i Ukrainę.
A co wydarzy się, jeśli zapotrzebowanie na energię elektryczną mocno wzrośnie, co będzie nieuniknione wobec wzrostu liczby samochodów elektrycznych? Do 2035 roku nie zdążymy wybudować elektrowni atomowej, a wówczas sąsiedzi nie będą już tacy chętni do "pożyczania prądu", bo przecież u nich również zapotrzebowanie na energię będzie rosnąć.
Czy Polskę czekają więc blackouty i komunikacyjny paraliż? To pytanie dziś pozostaje bez odpowiedzi. Na pewno jednak polski sektor energetyczny przed 2035 rokiem czekają poważne i kosztowne wyzwania...