Dlaczego na stacjach brakuje paliwa? Orlen uspokaja, kierowcy mają oszczędzać
Nie tylko rolnicy ale też klienci hurtowi - w tym firmy transportowe i pomniejsze, prywatne stacje paliw - mają problemy z zaopatrzeniem w olej napędowy. Taka sytuacja dotyczy np. kilku stacji paliw w województwie podlaskim. Orlen tłumaczy, że nie reglamentuje paliwa, a dostawy dla kontrahentów państwowego giganta nie są zagrożone. Czy problemy z zaopatrzeniem w "diesla" to m.in efekt zbliżających się wyborów?
Przewoźnicy z Podlasia alarmują, że mają coraz większe problemy z zaopatrzeniem w olej napędowy. "Diesla" nie da się też kupić na kilku pomniejszych stacjach w okolicach Suwałk. Paliwa dla ciężarówek nie ma np. na ostatniej "dużej" stacji paliw przed granicą z Litwą, co mocno komplikuje życie - przyzwyczajonym do tankowania w tym miejscu - kierowcom.
W nieoficjalnych rozmowach problem z zaopatrzeniem w olej napędowy potwierdzają właściciele firm transportowych z Podlasia. Wielu kierowców dostało polecenie "oszczędzania paliwa", bo - z nieoficjalnych informacji - wynika, że problemy z zaopatrzeniem w olej napędowy potrwać mogą nawet do końca października. Przedsiębiorcy słyszą od swoich dostawców, że paliwa "nie ma" i "nie wiadomo kiedy będzie". Z drugiej strony służby prasowe Orlenu, który odpowiada za zaopatrzenie blisko 65 proc. polskiego rynku, uspokajają, że dostawy dla kontrahentów koncernu nie są zagrożone.
Skąd bierze się więc absurdalna sytuacja?
O problemach z zapatrzeniem w olej napędowy informują też inne media. Przykładowo - TVN24 podał właśnie informacje, że paliwa do silnków wysokoprężnych brakuje również na pojedynczych stacjach paliw m.in. w Warszawie, Radomiu i Kutnie.
W rozmowie z Interią Edyta Olkowicz - rzecznik prasowy PKN Orlen - uspokaja, że dostawy dla kontrahentów koncernu nie są zagrożone, a brak paliw na pojedynczych stacjach wiązać się może ze "chwilowym" zwiększonym zapotrzebowaniem spowodowanym końcem letniej promocji na zakup paliwa po obniżonych cenach.
Nie tłumaczy to jednak problemów z zaopatrzeniem w olej napędowy firm transportowych i - pojawiających się wśród ich właścicieli opinii, że sytuacja potrwać może "nawet do końca października".
Część ekspertów rynku paliw, z którymi próbowaliśmy się skontaktować w tej sprawie, odmówiła komentarza twierdząc, że problem nie jest poważny i - tu cytat - według ich wiedzy - "nie ma żadnego problemu z dostępnością czy reglamentacją paliwa".
Innego zdania są - chcący zachować anonimowość - właściciele firm transportowych, którzy obawiają się, że ich ciężarówki i autobusy mogą wkrótce stanąć. Problem - po części - rzeczywiście wynikać może z logistyki, ale tłumaczenie dotyczące końca promocji czy żniw wydaje się nie wyczerpywać tematu.
Na inne źródło problemów z dostępnością oleju napędowego zwraca uwagę e-petrol.pl. W tekście "Rynek dwóch prędkości" czytamy, że wprawdzie niedobór "diesla" nam jednak nie grozi, ale - tu cytat:
Przy obecnych cenach importerom, którzy zaopatrują w paliwa pozostałe 35 proc. polskiego rynku (65 proc. zaopatruje Orlen) nie opłaca się importować paliwa i - w efekcie - nie dociera ono do firm transportowych i rolników. Ci tankują więc swoje pojazdy na stacjach benzynowych Orlenu, co stanowi potężne wyzwanie dla logistyki państwowego koncernu. Stąd na licznych stacjach znajdziemy już ograniczenia dotyczące maksymalnej ilości tankowanego oleju napędowego (np. do 500 l). Pojawia się jednak pytanie, dlaczego prywatnym firmom nie opłaca się importować do Polski paliwa?
Podobnego zdania są przedstawiciele - cytowanej przez e-petrol.pl - importującej paliwa spółki Solumus.
Czyżby więc państwowy gigant sztucznie zaniżał ceny oleju napędowego? Na to dowodów brak - państwowa produkcja, chwilowo, może być po prostu tańsza niż dostarczenie paliwa z zagranicy. Problem w tym, że bez tego drugiego, nie uda się zaspokoić polskiego popytu. Mamy więc do czynienia z sytuacją, gdy od państwowego giganta płynie - zaskakująco tani jak na dzisiejsze standardy - olej napędowy, ale nie jest on w stanie pokryć pełnego zapotrzebowania na ten rodzaj paliwa.
W efekcie rolnikom i firmom transportowym, które latami korzystały z oferty - tańszego niż krajowe - paliwa od pośredników - zakupy po aktualnych cenach (poza Orlenem) przestały się opłacać. Mówiąc wprost - bardziej opłaca się im tankować gigantyczne maszyny rolnicze na państwowych stacjach po normalnej cenie detalicznej, niż zaopatrywać u importera po cenach hurtowych.
Ostatni trop tłumaczy też, dlaczego - co jak mantrę powtarzali nam w rozmowach właściciele reglamentujących paliwo firm transportowych - sytuacja ma ulec znacznej poprawie z końcem października. Przypominamy, że w niedzielę - 15 października - w Polsce odbyć się mają wybory parlamentarne.