Polskie drogi

Rok 2020 na drogach był bardzo bezpieczny!

"W 2019 roku do policji zgłoszono 23 531 wypadków drogowych mających miejsce na drogach publicznych, w strefach zamieszkania lub strefach ruchu. W porównaniu z rokiem 2019, kiedy to miało miejsce 30 288 wypadków, liczba ta spadła o 6 757 wypadki" - poinformował rzecznik Komendy Głównej Policji inspektor Mariusz Ciarka.

Nie tylko znacznie spadła liczba wypadków, ale również ich ofiar. Rzecznik wskazał, że w 2020 roku na rogach zginęło 2 480 osób. "W porównaniu z rokiem 2019, kiedy zginęło 2 909 osób, nastąpił spadek o 429 osób" - powiedział, dodając że w wypadkach w 2020 roku rannych zostało 26 456 osób. "W porównaniu do 2019 roku, kiedy obrażenia odniosło 35 477 osób, liczba osób rannych zmniejszyła się o 9 021" - tłumaczył.

Mniej wypadków, zabitych i rannych

Te liczby oznaczają, że w porównaniu rok do roku, liczba wypadków spadła o 23 procent, zabitych - o 16 procent, a rannych - o 25 procent.

"W minionym roku również o blisko 6 proc. mniej przestępstw stwierdzono jeśli chodzi o prowadzenie pojazdów w stanie nietrzeźwości. W roku 2019 odnotowano 56.305 tego typu przestępstw" - dodał Ciarka.

Reklama

Oczywiście na takie liczby wpływ miała głównie pandemia koronawirusa. W zeszłym roku niemal na cały kwiecień rząd "pozamykał" Polaków w domach, wprowadzając ograniczenia w swobodnym przemieszczaniu się. Ścisły zakaz obowiązywał przez niecały miesiąc, natomiast przez dłuższy czas dzieci uczyły się zdalnie, upowszechniła się również praca zdalna, co wpłynęło na ruch na drogach.

Na ile to kwestia pandemii?

Jak pokazuje raport TomTom o zakorkowaniu polskich miast, ruch spadł zauważalnie. W różnych miastach były różne wyniki, ale tylko w trzech ruch spadł o więcej niż 20 proc. Były to Poznań (30 proc), Warszawa (22 proc) i Kraków (20 proc). W innych miastach ruch zmalał mniej - w aglomeracji katowickiej - o 16 proc,  Białymstoku - 15 proc, a Bielsku-Białej - 14 proc, w Trójmieście o 12 proc, Wrocławiu i Szczecinie - 10 proc, a w Lublinie - zaledwie 4 proc.

Wpływ pandemii był więc niebagatelny, ale jednak widać, że w większości miast ruch spadł w znacznie mniejszym stopniu niż liczba wypadków.

Liczby dają więc podstawy do optymizmu. Wbrew krzykliwym nagłówkom w wielu mediach, a co gorsza wbrew twierdzeniom wielu osób zarządzających drogami, Polacy jeżdżą coraz bezpieczniej i wcale "nie mordują masowo pieszych". Swoją drogą tym bardziej warte zastanowienia jest czy rzeczywiście niezbędne są, przygotowane przez PiS, zmiany przepisów dotyczących przejść.

To nie kierowcy są problemem

Na koniec warto przytoczyć jeszcze inne liczby, tak by mieć punkt odniesienia dla 2480 osób, które zginęły na drogach. W zeszłym roku, od stycznia do listopada, samobójstwo w Polsce popełniły 4742 osoby (do tego trzeba będzie doliczyć dane za grudzień), a przez cały 2019 rok samobójstw było 5255. Co najbardziej przerażające, w tym czasie Polacy podjęli 11 961 prób samobójczych.

Jednym słowem Polacy dwukrotnie częściej giną w samobójstwach niż w wypadkach drogowych. I nikt nic z tym nie robi, ani rząd, ani aktywiści. Co więcej, problem jest przemilczany w mediach. 

Łatwiej przecież zmieniać przepisy uderzające w kierowców, czy pisać "o kierowcach wiozących śmierć"...

Mirosław Domagała

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama