Widzisz autobus szkolny. Wiesz, jak się zachować?
Kiedy kilkanaście lat temu wprowadzono w Polsce autobusy szkolne zwane potocznie gimbusami, dużo mówiło się o tym, że teraz dzieci będą bardzo bezpieczne, że wzorujemy się na USA. Praktyka pokazała, że do Ameryki jeszcze nam bardzo daleko. W Stanach Zjednoczonych autobus szkolny traktowany jest wyjątkowo i kierowcy dobrze wiedzą, że za jego omijanie można nawet trafić za kraty. W Polsce autobus taki traktowany jest przez kierowców jak każdy inny pojazd, a co gorsza gminy, szkoły i firmy przewozowe często nawet nie wiedzą, jak go prawidłowo oznakować.
Art. 6 ust. 1 pkt. 7 ustawy Prawo o ruchu drogowym stanowi: "polecenia lub sygnały może dawać uczestnikowi ruchu lub innej osobie znajdującej się na drodze (...) kierujący autobusem szkolnym w miejscach postoju związanych z wsiadaniem lub wysiadaniem dzieci". Z kolei rozporządzenie Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia określa w § 22. ust. 3 pkt. b: "Autobus szkolny powinien być wyposażony w (...) miejsce z przodu i z tyłu po lewej stronie pojazdu na wysokości od 60 cm do 180 cm od powierzchni jezdni przeznaczone na umieszczenie tablicy ze znakiem "STOP", określonej w przepisach w sprawie rejestracji i oznaczania pojazdów, wyposażone w urządzenie uwidaczniające tę tablicę sterowane z miejsca kierowcy; działanie urządzenia powinno być automatyczne po otwarciu drzwi autobusu i sygnalizowane kierowcy lampką kontrolną koloru czerwonego; powinna istnieć możliwość wyłączenia tej funkcji."
Oznacza to, że autobus szkolny powinien być wyposażony w wysuwaną albo odchylaną tablicę z symbolem znaku "Stop", która ukazuje się w momencie otwarcia drzwi tego autobusu. W polskiej rzeczywistości okazuje się, że większość autobusów szkolnych w ogóle nie jest wyposażona w taką tablicę. Jeden z krajowych producentów autobusów zaczął wyposażać je w tzw. semaforek, ale szybko okazało się, że nabywcy autobusów nie są wcale tym zainteresowani.
Polskie gimbusy często mają za to naklejkę ze znakiem "Stop" albo tablicę z takim znakiem umieszczoną na stałe za tylną szybą. Jest to zasadniczy błąd, albowiem taka tablica nie sprawia na innych kierowcach żadnego wrażenia i jest oczywiście ignorowana.
Proszę więc, by wszyscy urzędnicy, nauczyciele, wychowawcy, a także właściciele firm transportowych wbili sobie do głów, że tablica z napisem "Stop" nie może być umieszczona na gimbusach na stałe, bo wówczas przestaje spełniać swoją rolę.
Apeluję też do policji, by zwracała baczną uwagę na nieprawidłowe oznakowanie autobusów szkolnych. A swoją drogą to wstyd, że tyle mówi się o wspaniałym wychowaniu komunikacyjnym, a dzieci są przewożone błędnie oznakowanymi autobusami szkolnymi. Niestety, profesjonalizm w naszym kraju dawno już przestał być modny.
Przepisy stanowią również, że podczas wysiadania dzieci z autobusu szkolnego kierowca ma obowiązek włączyć światła awaryjne ( art. 57a. ust. 1 ustawy).
Przeprowadziliśmy mały eksperyment. Wypożyczyliśmy autobus szkolny (prawidłowo oznakowany) i zatrzymaliśmy się po prawej stronie jezdni w pobliżu jednej ze szkół. Włączyliśmy światła awaryjne, a z tyłu i z przodu autobusu wysunęła się tablica ze znakiem "Stop". Jak reagowali kierowcy na widok naszego autobusu?
Przejechało około 100 pojazdów i żaden kierowca nie zatrzymał się. Dosłownie nikt! To jest znakomita lekcja dla twórców prawa i wszystkich urzędników - nie wystarczy wprowadzić przepis, trzeba edukować społeczeństwo i egzekwować przestrzeganie prawa. W przeciwnym razie nawet najdoskonalszy przepis można wyrzucić do kosza.
Zgodnie z przepisami, jeżeli autobus szkolny (barwy pomarańczowej) zatrzymał się i ma włączone światła awaryjne, a przodu lub z tyłu uwidoczniła się tablica z symbolem znaku "Stop", to nie mamy prawa takiego autobusu omijać.
Należy bezwzględnie zatrzymać pojazd i czekać aż tablica ze znakiem "Stop" zostanie schowana.
Zakaz omijania takiego autobusu dotyczy nie tylko kierowców jadących za nim, ale także tych nadjeżdżających z przeciwnego kierunku.
Wszystkie pojazdy powinny grzecznie stać i czekać, gdyż dzieci mogą przechodzić przez jednię.
Dotyczy to także jedni wielopasmowych i obowiązek zatrzymania pojazdu dotyczy kierujących na wszystkich pasach ruchu.
Zobaczcie, jak to odbywa się w USA:
Nie trzeba nawet znać języka angielskiego, by zrozumieć, o co chodzi. Tam autobus szkolny traktowany jest niemal jak świętość i biada temu, kto spróbuje go omijać. Zresztą ten sympatyczny policjant powiedział na koniec: "Mam nadzieję, że nie spotkamy się twarzą w twarz". To czytelna aluzja, że nie ma pobłażania dla kierowców naruszających prawo.
Oczywiście należy zadać sobie pytanie, czy wprowadzenie w Polsce takich zasad byłoby w ogóle realne? Skoro nie potrafimy poradzić sobie z kierowcami wjeżdżającymi na przejazdy kolejowe pomimo migających sygnałów czerwonych, skoro nie umiemy zdyscyplinować tych piratów drogowych, którzy omijają samochód przepuszczający pieszych na przejściu, to jak mielibyśmy wyegzekwować respektowanie zakazu omijania autobusu szkolnego?
A nawet gdyby znalazł się kierowca na takiej wielopasmowej jezdni, który zatrzymałby się widząc autobus szkolny, to naraziłby się w najlepszym przypadku na wyzwiska, a w gorszym na najechanie przez pojazd podążający za nim. Już widzę te piski opon, gwałtowne hamowanie i szkło sypiące się z reflektorów.
Aby polskie gimbusy stały się naprawdę autobusami szkolnymi pod specjalną ochroną, tak jak jest to w Ameryce, należałoby najpierw przeprowadzić długotrwałą kampanię edukacyjną wśród kierowców. Czy można jednak tego oczekiwać, skoro gimbusy w naszym kraju nie są nawet prawidłowo oznakowane i co gorsza prawie nikt o tym nie wie?
Polski kierowca