Polski kierowca

Przykra prawda o egzaminach na prawo jazdy. Co naprawdę sprawdzają?

W założeniu i w przepisach zawartych w rozporządzeniu o szkoleniu i egzaminowaniu kierowców przewiduje się, że osoba ubiegająca się o prawo jazdy musi odbyć szkolenie teoretyczne i praktyczne. A jak to jest w rzeczywistości?

Teoretyczny egzamin na prawo jazdy to fikcja?

10 lat temu wprowadzono możliwość przygotowania się we własnym zakresie do egzaminu teoretycznego. Miało to być dla osób ubiegających się o prawo jazdy wspaniałe ułatwienie. Przypomnę, że wcześniej kursant musiał wysłuchać wykładów w ośrodku szkolenia kierowców.

Tak naprawdę likwidacja wykładów nie spowodowała wielkiej straty dla osób szkolonych, bo często wykłady te stanowiły fikcję albo były prowadzone na niskim poziomie. Trudno się zresztą temu dziwić, bo wykładowcy w OSK dostawali jakieś symboliczne wynagrodzenie.

Od razu zaznaczę, że nie mam nic przeciwko temu, by kandydaci na kierowców sami uczyli się przepisów ruchu. Jest to o wiele wygodniejsze, niż konieczność chodzenia na wykłady, w dodatku realizowane na niskim poziomie.

Reklama

Należy zadać sobie jednak zasadnicze pytanie: czy nauka pod testy albo inaczej - wkuwanie na pamięć odpowiedzi na testowe pytania - jest szkoleniem?

Ja nie dziwię się osobom przygotowujących się do egzaminu, że przerabiają testy. Gdybym teraz ubiegał się o prawo jazdy, na pewno czyniłbym tak samo. Trudno oczekiwać, że osoba starająca się o "prawko" będzie studiowała ustawy, rozporządzenia itp.

Uważam natomiast, że system pytań testowych powinien być tak skonstruowany, aby wykluczyć możliwość nauczenia się odpowiedzi na pamięć. Trudno mówić o jakimkolwiek szkoleniu, jeżeli kursant uczy się na pamięć odpowiedzi bez zrozumienia, dlaczego akurat ta odpowiedź jest poprawna.

Znajomość przepisów przez polskich kierowców jest zbyt niska

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo znajomość przepisów ruchu drogowego wśród polskich kierowców jest żenująco niska. Nie wspominam już o jakichś niuansach, zawiłościach, ale o kwestiach podstawowych takich jak pierwszeństwo, podstawowe manewry. Są kierowcy, którzy nie odróżniają wyprzedzania od wymijania lub omijania, świateł pozycyjnych od świateł do jazdy dziennej itp. Polscy kierowcy w znacznej części nie potrafią jeździć po autostradach, popełniając na nich elementarne i karygodne błędy.

Oczywiście taki stan rzeczy wynika z anachronicznego systemu szkolenia i egzaminowania. Wygląda to tak, że kursant uczy się na pamięć testów, a podczas jazd z instruktorem krąży po kilkunastu ulicach wokół ośrodka egzaminowania. Na autostradę zazwyczaj w ogóle nie wjeżdża. Ponadto sporo czasu poświęca się podczas szkolenia praktycznego na jazdę po łuku i ruszanie pod górę.

Czy osoba po takim "szkoleniu" może być dobrym, bezpiecznym kierowcą? Oczywiście nie! Część tych, którzy zdobyli prawo jazdy uczy się potem po prostu na własnych błędach, które czasem kosztują ludzkie życie, a czasem tylko rozbity samochód. Jedni mają więcej szczęścia, inni mniej. Z reguły jednak ci jeżdżący już samodzielnie ludzie nie mają wpojonych elementarnych zasad.

Nie rozumieją, dlaczego nie wolno omijać pojazdu, który zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, nagminnie jeżdżą lewym pasem, nie rozumieją do czego służy pas włączania na autostradzie, nie wiedzą jak zachować się, jeśli utknęli pomiędzy zaporami na przejeździe kolejowym. Dotyczy to także kierowców zawodowych!

Egzaminator też nie jest w stanie sprawdzić tych wszystkich wiadomości i predyspozycji podczas egzaminu. A zatem de facto cały system szkolenia i egzaminowania kierowców w Polsce to jedna wielka fikcja!

Jak powinny wyglądać egzaminy na prawo jazdy?

Już wiele lat temu postulowałem zmianę egzaminów teoretycznych tak, aby wymusić na kursantach naukę ze zrozumieniem. 10 lat temu ministerstwo podjęło taką próbę, ale niestety daleko temu systemowi do spełnienia podstawowych założeń. Postulowałem zniesienie pytań z odpowiedziami wielokrotnego wyboru, wprowadzenie pytań filmowych prezentujących prawdziwe sytuacje drogowe, ograniczenie czasu na odpowiedź. To wszystko zrealizowano. Problem polega jednak na tym, że pytania egzaminacyjne powinny nieustannie zmieniać się.

Przecież na drodze nie ma dwóch takich samych sytuacji. Kierowca musi myśleć, a nie wykonywać automatyczne czynności. Pytania powinny koncentrować się wyłącznie na zagadnieniach najważniejszych, na pierwszeństwie i podstawowych manewrach.

W dzisiejszych czasach wprowadzenie do systemu egzaminacyjnego nowego pytania nie powinno być żadnym problemem, można to uczynić w ciągu jednego dnia. Gdyby taki system funkcjonował, osoby zdające nie miałyby możliwości nauczenia się na pamięć odpowiedzi na testowe pytania. Musiałyby po prostu ruszyć głową, a zatem mieć chociaż elementarną wiedzę o podstawowych zagadnieniach.

Ponadto należy zlikwidować plac manewrowy i zadania na nim wykonywane, a egzamin w ruchu drogowym powinien odbywać się na różnych trasach, a nie jednej wokół WORD-u.

Mam niestety wrażenie, że ministerstwo tego problemu w ogóle nie dostrzega. Skonstruowano system egzaminacyjny, wprowadzono do niego parę poprawek i wszyscy urzędnicy są zadowoleni. A niedouczeni kierowcy wciąż powodują niebezpieczne sytuacje, niekiedy ranią lub zabijają niczemu niewinnych ludzi.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: prawo jazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama