No COTY

Ceny samochodów zaczynają być absurdalne. Gdzie się podziały tanie auta?

Jest sierpień 2003 roku. Fiat z pompą wprowadza na rynek drugą generację Pandy. Jej poprzedniczka była produkowana przez niemal ćwierć wieku. W dzisiejszych czasach wyczyn nie do pomyślenia. Teraz samochody żyją maksymalnie 5-6 lat. Przy czym, z reguły, już po trzech latach są poddawane – mniej lub bardziej dogłębnej – kuracji odmładzającej. Najwyraźniej, kiedyś ludzie mieli bardziej stabilne gusta i potrzeby.

W 2003 roku cennik Pandy startował od 26 900 zł. Aby wyjechać z salonu nowym samochodem, wystarczyło nawet 2000 zł mniej - za niecałe 25 tys. zł można było wtedy kupić nowego Fiata Seicento. Dzisiaj równowartość nowej Pandy czy Seicento starczyłaby na zaledwie pierwszą wpłatę na nowy najtańszy samochód na rynku. I to nawet nie na 50 procent kwoty! Fiat wycenia teraz Pandę na 57 100 zł, Kia oferuje Picanto od 56 500 zł, a Dacia - marka kojarzona z samochodami przystępnymi cenowo - za najtańszy model, czyli Sandero, życzy sobie 59 900 zł.

Ceny samochodów wystrzeliły

Gdzie się podziały tanie auta? Chociaż brzmi to paradoksalnie, zabił je postęp technologiczny oraz radykalny wzrost wymagań dotyczących bezpieczeństwa. Postrzeganie komfortu zarówno obsługi, jak i podróżowania przez kierowców oraz pasażerów również mocno się zmieniło. Pandzie z 2003 roku wystarczała jedna poduszka powietrzna i ABS. Więcej airbagów oraz systemów bezpieczeństwa było oferowanych jako wyposażenie dodatkowe.

Reklama

Panda anno domini 2023 w standardzie musi mieć 4 poduszki powietrzne i system stabilizacji toru jazdy, bo tak stanowi unijne prawo. 20 lat temu do opuszczania i podnoszenia szyb wystarczały korbki, a do regulowania lusterek - dźwignie. Teraz jedno i drugie załatwia się za naciśnięciem przycisku. Elektryczne sterowanie szybami w drzwiach przednich rozumiem i popieram. Elektryczne regulowanie lusterek w miejskim aucie? Kto korzysta z niego 3 razy dziennie, ręka do góry.

Idziemy dalej. Przez lata jedynym wyświetlaczem w samochodzie był elektroniczny zegarek o przekątnej pół cala. Dzisiaj dwa tablety o przekątnej 12,3 cala każdy to już prawie standard. Nie mówiąc o komputerach, które się za nimi kryją. Mimo że wiele elementów wyposażenia jest teraz elektronicznych (czytaj - lekkich), a nie mechanicznych (równa się - ciężkich), ich natłok w autach sprawia, że ważą one o 200-300 kg więcej niż ich odpowiedniki 20 lat temu. Na większą masę własną pracuje zresztą znacznie więcej czynników - od większych rozmiarów zewnętrznych, aż po większe obręcze kół i większe opony niż w samochodach sprzed lat. To wszystko kosztuje.

Dlaczego samochody są drogie

Dużo więcej kosztują również nowoczesne, zawansowane technicznie zespoły napędowe, które w miarę dynamicznie muszą uciągnąć cięższe samochody, a przy tym emitować ułamek tych zanieczyszczeń, co silniki kiedyś. Modele napędzane wyłącznie silnikiem spalinowym to dzisiaj taka sama rzadkość jak 20 lat temu mały samochód z klimatyzacją czy z automatyczną skrzynią biegów. W cennikach królują teraz samochody z hybrydowym zespołem napędowym - hybrydy łagodne, hybrydy klasyczne, hybrydy typu plug-in. W zasadzie prawie zawsze w połączeniu z przekładnią automatyczną lub bezstopniową. Znowu - za to wszystko musi zapłacić klient.

Ceny, zwłaszcza najmniejszych samochodów, osiągnęły tak absurdalny poziom, że z pomocą nabywcom przyszli sami producenci i... usunęli z oferty modele, które z ich punktu widzenia i tak rentowne nie były. Niestety, wiele wskazuje na to, że w przyszłości samochody będą jeszcze droższe niż dzisiaj. Po pierwsze, z uwagi na konieczność spełnienia wyśrubowanych norm emisji spalin. Nie da się ich spełnić bez pomocy drogich katalizatorów i innych systemów oczyszczania spalin, nad którymi już się pracuje. Po drugie, ze względu na coraz ostrzejsze normy bezpieczeństwa i coraz wyższy oraz zbliżony standard wyposażenia samochodów, niezależnie od ich klasy.

Już wiadomo, że za dwa lata elementem obowiązkowego wyposażenia wszystkich nowych samochodów będzie m.in. system rozpoznawania znaków drogowych. Aktywny tempomat, który będzie odpowiadał za automatyczne dostosowanie maksymalnej prędkości do obowiązującej na danym obszarze - na podstawie danych z systemu rozpoznawania znaków drogowych i/lub danych o lokalizacji dzięki systemowi GPS - będzie współpracować z systemem utrzymywania auta na pasie ruchu. Z pewnością, samochody od tego tańsze nie będą.

Maciej Ziemek to dziennikarz motoryzacyjny z 30-letnim doświadczeniem. Od 2002 roku członek międzynarodowego jury "Car of the Year" - najbardziej prestiżowego i najstarszego konkursu samochodowego w Europie. Przetestował już ponad 2 tys. samochodów, czyli większość nowych popularnych modeli, które debiutowały na rynku w ostatnich 3 dekadach. Pasjonat motoryzacji i podróżowania samochodem z dala od autostrad. Autor ponad 3 tys. artykułów i książki "Samochodem przez Alpy - trasy dla zuchwałych".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ceny samochodów | rynek | samochody | no coty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy