Isuzu D-Max to pick-up nie tylko do pracy. Ma nad konkurentami istotną przewagę
Samochody Isuzu nie są zbyt częstym widokiem na polskich drogach, ale trudno się temu dziwić, skoro jedynym modelem osobowym w ofercie marki jest pick-up. Rynek tych aut nie jest w Polsce duży, ale jeśli ktoś szuka takiego samochodu, to czy powinien się zainteresować ofertą Isuzu?
Spis treści:
Pick-upy to samochody bardzo popularne w wielu częściach świata, ale nie w Europie, gdzie kierowcy i firmy preferują klasyczne pojazdy dostawcze. Jeśli jednak ktoś potrzebuje właśnie pick-upa, to Isuzu D-Max oferuje wersje (niemal) dla każdego.
Isuzu D-Max występuje w kilku wersjach nadwozia
Dostępne są samochody z pojedynczą kabiną, a więc dwuosobowe i mające dzięki temu pakę o długości 233 cm oraz ładowność wynoszącą 1,2 t. Nielakierowane zderzaki i stalowe, 16-calowe felgi bez kołpaków wysyłają jasny sygnał, że jest to typowy pojazd do pracy. Jeśli ktoś szuka woła roboczego, ale potrzebuje przewieźć czasem więcej osób, to dostępna jest też kabina wydłużona z dodatkowymi dwoma miejscami. Paka ma wtedy jednak 180 cm długości.
Testowany egzemplarz skonfigurowany był jednak bardziej jak auto rekreacyjne niż użytkowe. Po pierwsze więc ma podwójną kabinę (przez co paka mierzy tylko niecałe 150 cm) ale za to otrzymujemy drugą parę drzwi i trzyosobową kanapę. Ponadto "nasz" D-Max prezentował się naprawdę ciekawie, za sprawą białego, perłowego lakieru, pokrytych czernią detali (lusterka, klamki, osłona chłodnicy), satynowymi alufelgami w rozmiarze 18 cali, a także zestawem czarnych naklejek. Całości dopełniała zabudowa paki z obudowaną tylną szybą, co wyraźnie poprawiało prezencję tylnej części nadwozia.
Wnętrze D-Maxa i możliwości przewozowe robią pozytywne wrażenie
Również we wnętrzu postarano się, aby utylitarny charakter typowy dla pick-upów nie rzucał się bardzo w oczy. Wyposażenie testowanego egzemplarza obejmowało między innymi dość dobrej jakości skórzaną tapicerkę, wygodne i całkiem nieźle trzymające fotele z przodu (kierowcy z elektryczną regulacją), miękkie wykończenie deski rozdzielczej z ozdobnym przeszyciem oraz system multimedialny z 9-calowym ekranem.
D-Max nieco traci jednak przy bliższym poznaniu, kiedy orientujemy się, że (jak to w pick-upie) większość plastików jest twarda, zestaw wskaźników zaprojektowano bardzo prosto, zaś menu systemu infotainment wygląda jak w akcesoryjnej stacji multimedialnej (na szczęście jest obsługa Android Auto i Apple CarPlay). Zaznaczyć jednak trzeba, że dostępne są już egzemplarze z wyraźnie nowocześniejszymi wskaźnikami oraz nowszymi multimediami.
Dobrze wypada natomiast tylna kanapa, która w pick-upach często ma niemal pionowo ustawione oparcie, przez co jest niezbyt komfortowa. W Isuzu D-Max kąt jest już całkiem wygodny, ilość miejsca jest zadowalająca również dla wysokich podróżnych, a o komfort dbają także podłokietnik oraz dwa centralne nawiewy.
Zdecydowanie dobrym wyborem jest zakup zabudowy paki, dzięki czemu możemy bez obaw pozostawiać auto z ładunkiem na parkingach. Pokrywa ma centralny zamek, oświetlenie oraz wykończona jest wykładziną. Minusem tego rozwiązania jest oczywiście to, że pokrywa podnosi się na teleskopach tylko pod kątem 45 stopni. Może więc przeszkadzać, gdybyśmy chcieli przewieźć jakiś większy i wyższy ładunek. Dobrze jest więc przemyśleć zakup zabudowy (szczególnie, że nie są to tanie rzeczy - ta zastosowana w testowanym egzemplarzu kosztuje niemal 20 tys. zł).
Osiągi Isuzu D-Max są zadowalające, choć nie dla każdego
Żadnego wyboru Isuzu nie daje natomiast w kwestii napędu D-Maxa. Dostępny jest tylko diesel 1.9 o mocy 163 KM, który w wersji z automatyczną skrzynią biegów, pozwala na przyspieszenie do 100 km/h w 12,6 s. Wynik zadowalający, szczególnie że wysoki moment obrotowy (360 Nm) pozwala na całkiem dynamiczną jazdę. Trzeba jednak pamiętać, że D-Max w każdej specyfikacji ma ponad tonę ładowności, co po wykorzystaniu zauważalnie wpłynie na osiągi.
Niedosyt mogą czuć szczególnie osoby kupujące pick-upa Isuzu nie do pracy w trudnym terenie, ale do zastosowań rekreacyjnych. Na przykład do ciągnięcia przyczepy na przykład z łodzią lub końmi – D-Max pociągnie nawet 3,5 t, więc do takich zadań nadaje się idealnie. Trudno jednak nie zauważyć, że konkurenci oferują silniki o pojemności większej o około litr i mocy przekraczającej 200 KM, które lepiej poradzą sobie z taką masą.
Czy Isuzu D-Max nadaje się w teren?
Jeśli chodzi o właściwości jezdne, to Isuzu D-Max jeździ podobnie jak inne pick-upy. Jest komfortowe, szczególnie na dużych nierównościach i pozwala przejeżdżać przez progi zwalniające bez zmniejszania prędkości. Precyzja prowadzenia jest przy tym zadowalająca i choć czuć, że nie prowadzimy nowoczesnego SUV-a, to nie mamy wrażenia z jazdy małą ciężarówką czy dostawczakiem.
D-Max bardzo dobrze radzi sobie oczywiście w terenie, dzięki prześwitowi wynoszącemu 24 cm (głębokość brodzenia 80 cm) oraz sprawnemu napędowi na wszystkie koła. Sterujemy nim klasycznie – pokrętłem pozwalającym dołączyć przednią oś, a także aktywować reduktor. W trudnym terenie możemy również zablokować tylny mechanizm różnicowy, a samochód dezaktywuje lub znacznie ogranicza działanie elektroniki, aby nie przeszkadzała podczas przedzierania się przez bezdroża. Jedyne słabe ogniwo to szosowe opony, przez które nie ryzykowaliśmy zapuszczania się w trudny teren.
Isuzu D-Max - cena i konkurenci
Ceny Isuzu D-Maxa zależą od tego, z którego rocznika wybierzecie samochód. Konfigurator przewiduje obecnie trzy takie warianty. W przypadku testowanego ceny zaczynają się od 175 tys. zł, zaś topowa odmiana to wydatek 204 tys. zł. Po doliczeniu skrzyni automatycznej, lakieru oraz zabudowy, cena końcowa wyniosła 236 tys. zł.
Jeśli chodzi o konkurencję, to w podobnej cenie (220 tys. zł) kupimy Toyotę Hilux ze 150-konnym dieslem i niezbyt bogatym wyposażeniem. Topowa odmiana Invincible ma już 204 KM i kosztuje 260 tys. zł. Za 210 tys. zł dostępny jest 170-konny Ford Ranger, ale będzie to wersja nadal o charakterze bardziej roboczym. Pełne wyposażenie oraz silnik o mocy 204 KM to już wydatek 250 tys. zł. Co więcej Ford oferuje także odmianę Platinium, która ma dawać wrażenie jazdy autem z wyższej półki. Napędza ją 3-litrowy diesel o mocy 240 KM, a jej cena to 320 tys. zł. Tyle samo zapłacimy za bliźniaczego Volkswagena Amaroka w najdroższej wersji.
Jakby więc na to nie patrzeć, Isuzu D-Max jest wyraźnie tańsze od swoich konkurentów i jeśli tylko nie przeszkadza wam przeciętna moc silnika, decydując się na niego możecie sporo zaoszczędzić.
Dane techniczne | |
Silnik | R4, turbodiesel |
Pojemność | 1898 ccm |
Moc | 163 KM (3600 obr./min) |
Maksymalny moment obrotowy | 360 Nm (2000-2500 obr./min) |
Skrzynia biegów | 6b automatyczna |
Napęd | 4x4 |
Osiągi | |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 12,6 s |
Prędkość maksymalna | 180 km/h |
Średnie spalanie | 9,2 l/100 km |
Wymiary | |
Długość | 5270 mm |
Szerokość | 1870 mm |
Wysokość | 1790 mm |
Rozstaw osi | 3125 mm |
Prześwit | 240 mm |
Głębokość brodzenia | 800 mm |
Masa własna | 2040 kg |
Ładowność | 1065 kg |
Masa przyczepy | 3500 kg |
Cena | 204 tys. zł |