Motocykle 125. Na prawo jazdy B

Jak zacząć motocyklową przygodę

Zgodnie z wprowadzoną w sierpniu 2014 roku nowelizacją przepisów, prawo jazdy kategorii B uprawnia do kierowania motocyklem o pojemności skokowej silnika do 125 cm3. Co należy wiedzieć, zanim zdecydujemy się na zakup swojego pierwszego motocykla?

W przypadku kategorii B limit mocy określony został na 11 kW (15 KM), stosunek mocy masy motocykla nie może przekraczać 0,1 kW/KM. Chociaż na pierwszy rzut oka przytoczone limity mogą się wydawać skromne, w rzeczywistości wiele "stodwudziestekpiątek" przyspiesza do 50 km/h w 4-5 s i rozpędza się do prędkości maksymalnych grubo powyżej 100 km/h.

Ile naprawdę kosztuje rozpoczęcie motocyklowej przygody i na co zwracać uwagę stawiając pierwsze kroki w świecie jednośladów?

Łapiąc motocyklowego bakcyla łatwo zapomnieć, że sam motocykl to dopiero początek wydatków. Zanim jeszcze zdecydujemy się na konkretny model powinniśmy skompletować garderobę. Pamiętajmy, że wsiadając na maszynę mamy z reguły bardzo nikłe (by nie powiedzieć zerowe) doświadczenie. Wprawy wymaga nie tylko skoordynowanie ruchów, ale też opanowanie samej jej masy (często powyżej 150 kg). Nie dziwi więc, że dla wielu "samochodziarzy" pierwsze kilometry na motocyklu kończą się bolesnymi obrażeniami w postaci stłuczeń (miednica) czy złamań.

Reklama

Kask gratis? Raczej parasol...

Inwestycje we własne zdrowie powinniśmy rozpocząć od kasku. Sprzedawcy nowych motocykli często kuszą nas różnymi promocjami dokładając kaski w cenie maszyny. Problem w tym, że w większości nie spełniają one żadnych norm, więc - w świetle prawa - nie są nawet dopuszczone do użytku! Na co powinniśmy zwracać uwagę wybierając pierwszy "garnek".

Słowo klucz to w tym przypadku "atest". Absolutne minimum to europejska norma ECE R22.05. Nie jest ona zbyt rygorystyczna, ale by ją otrzymać kask przejść musi szereg testów sprawdzających odporność na uderzenia i temperatury. Najtańsze kaski z takim atestem kupić można za około 200 zł. Dokładając kolejne 100 zł znajdziemy już kilka modeli spełniających - bardziej rygorystyczne - amerykańskie normy DOT. Wiele kasków oferowanych w internecie ma też oznaczenie SHARP. To nazwa skrót od nazwy brytyjskiego programu Safety Helmet Assessment and Rating Programme, w ramach którego kaski poddawane są ocenie punktowej. Oceny są analogiczne, jak w przypadku testów zderzeniowych samochodów prowadzonych przez NCAP. 1 gwiazdka oznacza wynik najsłabszy, 5 gwiazdek - najlepszy.

Dopiero upewniwszy się, że kask spełnia którąś ze wspomnianych norm możemy zwracać uwagę na drugorzędne kwestie, jak np. wyposażenie (blendy przeciwsłoneczne, wentylatory) czy wygląd. Na początek przygody z motocyklami polecamy zwłaszcza kaski z pełnym podbródkiem, który ochroni naszą szczękę chociażby w przypadku uderzenia o owiewkę czy kierownicę (co wynikać może np. z braku doświadczenia w posługiwaniu się manetkami).

Protektory

Kolejnymi elementami garderoby motocyklisty są: rękawice, kurtka i buty. Każdy z tych elementów ma za zadanie oszczędzić nam "uczulenia na asfalt", czyli niezwykle bolesnych i trudno gojących się otarć. W przypadku rękawic dobrze sprawdza się np. skóra. Warto dopłacić za dodatkowe ochraniacze palców i dłoni. W razie upadku odruchowo zapieramy się przecież rękami... Średniej klasy rękawice dla początkujących kierowców to wydatek między 100 a 200 zł.

Od 300 do 600 zł (w zależności od gustów i wymagań) wydamy na motocyklową kurtkę. W jej przypadku szczególnie ważne są certyfikowane ochraniacze, czyli - w świecie motocyklistów - "protektory". Podstawowe modele wyposażone są z reguły w plastikowe wkładki chroniące barki i łokcie oraz piankowe usztywnienie dające namiastkę ochrony plecom. Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? Dobrze, jeśli kurtka posiada kieszenie (np. na plecach) na dodatkowe ochraniacze. Pamiętajmy też o - niezbędnej latem - wentylacji i rodzaju zastosowanego materiału (wodoszczelność).

Budżetowo

Rozsądni motocykliści nie wsiadają na swoje maszyny bez specjalnych spodni i butów. Biorąc jednak pod uwagę ograniczony budżet te pierwsze zastąpić można np. dżinsami "dozbrojonymi" w plastikowe nakolanniki. Najtańsze kupić można za mniej niż 100 zł. Nie jest to wprawdzie najwyższa forma ochrony (spodnie motocyklowe często podszywane są kewlarem), ale gdy stawiamy swoje pierwsze kroki w motocyklowym świecie każda warstwa odzieży oddzielająca nas od asfaltu jest na wagę złota.

Podobnie sprawa ma się też w przypadku obuwia. Niewielu nowicjuszy może sobie pozwolić na wydatek 400 czy 600 zł na motocyklowe buty. Pamiętajmy więc, by nie wsiadać na motocykl w trampkach czy - broń boże - klapkach! Wysoko sznurowane buty zapewnią namiastkę ochrony kostce, a gruba podeszwa uchroni nie tylko przed wibracjami ale też kontaktem z... gorącym wydechem (lekkie oparzenia od rury wydechowej są typowe dla świeżo "upieczonych" motocyklistów).

Pierwsze "moto". Co jest ważne?

Dopiero dysponując tak skompletowaną garderobą możemy zacząć myśleć o wyborze interesującego nas sprzętu i zakupie pierwszego "dorosłego" motocykla. Czym się kierować?

Nie ma się co oszukiwać, dla większości nabywców najważniejsza jest cena. Za około 3-5 tys. zł kupić można chiński motocykl (często polskiej marki) objęty dwuletnią gwarancją. Z perspektywy osoby rozpoczynającej swoją przygodę na dwóch kółkach warto pamiętać o... masie. Przy braku doświadczenia opanowanie maszyny ważącej 130-160 kg może sprawiać duże problemy. W naszej (subiektywnej) opinii masa własna pierwszego motocykla nie powinna przekraczać 100-110 kg. Przy okazji warto również poćwiczyć technikę podnoszenia przewróconej maszyny "z przysiadu", by uniknąć niepotrzebnego obciążania pleców czy barków.

Oprócz tego trzeba też zadać sobie pytanie o sposób eksploatacji. Jeśli nie planujemy wypuszczać się na dalsze wycieczki nie muszą przeszkadzać nam czterostopniowa skrzynia biegów czy "leżący", bardziej podatny na przegrzanie, cylinder (np. w Ogar 202 125). Jeśli natomiast chcielibyśmy traktować nasz motocykl jako "turystyka", zdecydowanie warto dopłacić do pionowego tłoka, wałka wyrównoważającego (dużo mniejsze wibracje), pięciostopniowej przekładni czy... wskaźnika poziomu paliwa. Jeśli mamy smykałkę do mechaniki i nie boimy się samodzielnych napraw, dużym plusem może być też obecność centralnej stopki.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama