Wycinają radary piłami do betonu. To nowi bohaterowie Włoch
Włoscy kierowcy mają nowych "superbohaterów". Mowa o grupie określanej mianem "fleximenów" - wojowników poboczy, którzy "szlifierkami kątowymi" wycinają stojące przy drogach fotoradary.
Spis treści:
Włoskie media rozpisują się właśnie o grupie zmotoryzowanych, którzy - na fali sprzeciwu wobec fotoradarów - wycinają słupy, na których montowane są urządzenia do kontroli prędkości. Media okrzyknęły ich mianem "fleximenów" - nazwa wzięła się od popularnego "flexa", czyli potocznej nazwy szlifierki kątowej.
Wycinają radary piłami do betonu. To nowi bohaterowie Włoch
W rzeczywistości akty wandalizmu polegające na fizycznym wycinaniu fotoradarowych słupów dokonywane są przy użyciu sprzętu większego kalibru. Na opublikowanym w serwisie Youtube nagraniu, które obiegło włoskie media, widać jak dwóch mężczyzn - pod osłoną nocy - wycina słup fotoradaru korzystając ze... spalinowej piły do betonu. Przykładowo - włoska Gazzetta d’Alba informiuje, że w ten sposób - pod koniec grudnia ubiegłego roku - ofiarą wandali padły dwa uruchomione w Albie w sierpniu fotoradary.
Włosi ostrzegają, że zjawisko "fleximenów" staje się fenomenem społecznym - otwarcie wychwalają je różne zrzeszające kierowców profile w serwisach społecznościowych, a w sieci zobaczyć można nawet komiksy o przygodach "pogromców fotoradarów".
Włosi niszczą fotoradary. W Polsce to nie przejdzie
Włosi to jeden z najbardziej zmotoryzowanych narodów UE. W kraju mniejszym od Polski o - mniej więcej - powierzchnię województwa dolnośląskiego, kierowców nadzoruje grubo ponad 6 tysięcy fotoradarów i urządzeń rejestrujących przejazd na czerwonym świetle. Dla porównania, w Niemczech jest ich niespełna 4 tys., a w Polsce - w ramach systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym - dokładnie 583 fotoradary.
W walce włoskich "fleximenów" pomaga m.in. przestarzała lokalna infrastruktura. Wiele tamtejszych urządzeń do pomiaru prędkości zamontowanych jest na słupach o małej średnicy, których fizyczne usunięcie jest stosunkowo proste. W Polsce tego rodzaju akty wandalizmu byłyby o wiele trudniejsze do zrealizowania - chociażby z uwagi na konstrukcję samych urządzeń, jak i - bardzo skuteczny - monitoring systemu.
5 lat więzienia za zniszczenie fotoradaru w Polsce
Jak tłumaczy w rozmowie z Interią Monika Niżniak z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego - w Polsce zjawisko uszkadzania fotoradarów w ramach aktów wandalizmu praktycznie nie występuje. Jeśli któreś urządzenie notuje "przerwę w pracy", dużo częściej wiąże się to np. z uszkodzeniem mechanicznym będącym następstwem kolizji czy wypadku
Incydentalnie zdarzają się wprawdzie przypadki polegające np. na zaklejaniu obiektywu, ale z reguły nie mają wpływu na pracę urządzenia - tłumaczy.
Każde z urządzeń jest wpięte w system automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym CANARD, więc ich praca monitorowana jest na bieżąco, a operatorzy informowani o wszelkich nieprawidłowościach.
By zachować wysoką sprawność systemu, lokalne delegatury co kilka dni robią fizyczne przeglądy urządzeń w terenie
Cena nowego fotoradaru, zależnie od modelu i specyfikacji, to od 125 tys. zł do nawet 270 tys. zł. Wandal, któremu zostanie udowodnione uszkodzenie urządzenia pomiarowego, będzie musiał wypłacić naprawdę wysoką rekompensatę. Samo uszkodzenie fotoradaru podpada pod artykuł 288, paragraf 1. Kodeksu karnego, który mówi: Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.