Konfiskata auta to nie wszystko. Takie mandaty bolą nawet milionerów

Chociaż obowiązujące w Polsce stawki mandatów mogą przerazić niejednego kierowcę, warto pamiętać, że nasz kraj wciąż jest jednym z najłagodniejszych w tym względzie. W niektórych państwach Europy grzywny za złamanie prawa drogowego mogą sięgać nawet miliona euro. Powodem są zależności pomiędzy wysokością mandatu, a zarobkami danego obywatela.

Konfiskata to nie wszystko. Takie mandaty bolą nawet milionerów
Konfiskata to nie wszystko. Takie mandaty bolą nawet milionerówGetty Images

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, Polska wciąż znajduje się w czołówce najłagodniejszych krajów w Europie, jeśli chodzi o kary za wykroczenia drogowe. Nawet przy uwzględnieniu wprowadzonej niedawno zasady recydywy, kierowca przekraczający prędkość zapłaci u nas maksymalnie 5 tys. złotych, a więc równowartość 1160 euro. Chociaż dla wielu kwota ta może wydawać się duża, w rzeczywistości jest niemal niezauważalna przy dotychczasowych europejskich rekordach.

Wszystko dlatego, że w niektórych krajach Starego Kontynentu panuje zasada zależności wysokości mandatów do zarobków obywateli. Obecnie stawki kar za wykroczenia drogowe uzależnione od dochodów płacą kierowcy m.in. w Szwajcarii, Finlandii, Holandii, Szwecji czy Wielkiej Brytanii. O bezwzględności skandynawskich przepisów pisaliśmy już zresztą niejednokrotnie.

500 tys. zł grzywny za przekroczenie prędkości

Wystarczy przypomnieć stosunkowo niedawny przypadek Andersa Wiklöfa - znanego fińskiego milionera i doradcy biznesowego. Mężczyzna został zatrzymany w ubiegłym roku przez policję z powodu przekroczenia prędkości. Jak można było wyczytać z lokalnych mediów, poruszał się on szybkością 82 km/h na ograniczeniu do 50 km/h. Różnica niby niewielka, jednak kosztująca biznesmena prawdziwie bajońską sumę.

Przekroczenie prędkości o 32 km/h skutkowało w jego przypadku nałożeniem grzywny w wysokości 121 000 euro. W przeliczeniu na naszą walutę, to ponad pół miliona złotych. Oprócz wysokiej grzywny, 77-letniemu właścicielowi wielu hoteli, supermarketów i firm budowalnych, zatrzymano także prawo jazdy na okres 10 dni.

Mandaty w księdze Rekordów Guinnessa. Króluje Szwajcaria

Niektóre z mandatów doczekały się nawet własnych wpisów w księdze Rekordów Guinnessa. Tak było w przypadku mężczyzny, który w 2010 roku jechał swoim Ferrari Testarossa po ulicach szwajcarskiego kurortu. Za przekroczenie prędkości o niespełna 60 km/h, właściciel włoskiego superauta został ukarany mandatem w wysokości 300 tys. franków. Przy ówczesnym kursie było to niemal 820 tys. zł.

Jeszcze szerszym echem odbiła się historia pewnego 37-latka, który za kierownicą Mercedesa SLS AMG miał pędzić 290 km/h - także po drogach Szwajcarii. Za ten czyn mężczyzna został ukarany mandatem o równowartości miliona dolarów, a więc niemal 4 mln złotych. Do dziś wydarzenie to stanowi nieoficjalny przykład najdroższego mandatu, jaki został kiedykolwiek wystawiony za takie przewinienie.

Wysokie kary także w innych krajach

Wysokie mandaty zdarzają się także w innych krajach. W Rotterdamie, pewien 20-latek jechał 160 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 80 km/h. Policja zarekwirowała mu nie tylko prawo jazdy, ale również należący do jego taty samochód. By wykupić auto ojciec musiał zapłacić grzywnę. Jak informowały wówczas media - chodziło kwotę 1,8 mln euro. Młodzieniec poruszał się Bugatti Veyronem.

Wysokie koszty szybkiej jazdy to domena nie tylko Europy. W maju 2023 roku policjanci w Teksasie zatrzymali kierowcę, który jechał 369 km/h na lokalnej autostradzie. Za przekroczenie prędkości o ponad 240 km/h mężczyźnie został skonfiskowany samochód. Jeśli wierzyć w zapewnienia zachodnich dziennikarzy - miało chodzić o wartego ponad 650 tys. dolarów, nowego Koenigsegga CCR.

Dziewczyna wbiegła pod samochódPolicja