Do niektórych kierowców przyjdzie po wakacjach kosztowna pamiątka. Czy trzeba za nią płacić?
Sezon wakacyjny w zasadzie dobiegł końca wraz z początkiem roku szkolnego. Już za kilka tygodni w skrzynce na listy może się pojawić zagraniczna korespondencja. Raczej nie będzie to widokówka z ładnym widokiem na morze, tylko zdjęcie z fotoradaru. Co zrobić w takiej sytuacji?
Jeszcze kilka lat temu kierowcy notorycznie ignorowali wezwania mandatowe wysyłane z zagranicy. Jednak przez ostatnie lata przepisy w UE bardzo mocno się zmieniły. Przede wszystkim coraz skuteczniej działa system wymiany informacji pomiędzy poszczególnymi krajami UE, który powoduje że za granicą kierowcy nie mogą się już czuć tak bezkarni jak kiedyś.
Utworzono tzw. Krajowe Punkty Informacyjne, których zadaniem jest wyszukiwanie i udostępnianie zagranicznym podmiotom informacji potrzebnych do identyfikacji samochodów zarejestrowanych za granicą.
Taki organ funkcjonujący na terenie Polski ma dostęp do danych znajdujących się w systemie CEPiK. Jeśli zgłosi się uprawniony, zagraniczny podmiot z numerami rejestracyjnymi samochodu i zarejestrowanym wykroczeniem - zdobycie danych jest już tylko formalnością. Krajowe Punkty Informacyjne bardzo sprawnie przekazują dane.
Dlatego coraz częściej okazuje się, że list ze zdjęciem z fotoradaru przychodzi do kierowcy już po kilku tygodniach. Co więcej, często dużo ostrzejsze zagraniczne przepisy powodują, że listonosz dostarcza do kierowcy gotowy mandat zamiast formularza, w którym należy wskazać kierowcę.
W Polsce utarło się, że jeśli na zdjęciu nie widać wyraźnie twarzy kierowcy, to jest to podstawa do nieprzyjmowania mandatu. Za granicą fotoradary często robią zdjęcia tyłu samochodu i nikt nie pyta później właściciela, czy to on siedział za kierownicą.
Szansa na skorzystanie z procedury odwoławczej jest raczej marna. Tym bardziej, że władze bardzo często zachęcają "promocjami" do szybkiego opłacenia mandatu. Często wraz z korespondencją znajduje się link z cyfrowym dostępem do materiału dowodowego oraz linkiem do płatności online. Zwykle obowiązuje zasada - im szybciej, tym taniej. Z kolei ociąganie się z płatnością mandatu może doprowadzić nawet do podwojenia stawki.
Nie zaleca się ignorowania takich pism, tym bardziej, że zagraniczne organy coraz częściej korzystają z pomocy lokalnych podmiotów w celu egzekwowania należności. Nie powinniśmy się zdziwić, jeśli po kilku miesiącach przyjdzie pocztą wezwanie do zapłaty w języku polskim z dużo wyższą kwotą uwzględniającą odsetki i dodatkowe koszty.
Wielu kierowców próbuje grać na przedawnienie. Tymczasem okres przedawnienia dla mandatów w wielu krajach Europy wynosi nawet 5 lat. W 2015 roku Parlament Europejski wdrożył do życia dyrektywę, która reguluje wymianę informacji o wykroczeniach i przestępstwach drogowych, a także dopracowuje mechanizmy ściągania mandatów.
Sama korespondencja wysłana przez zagraniczną policję nie jest mandatem, w myśl polskich przepisów. Dopiero po zatwierdzeniu przez polski sąd jest możliwa egzekucja grzywny za mandat. Zagraniczny organ może o to wystąpić, a procedura jest procedowana automatycznie - sąd nie bada, czy grzywna i jej wysokość są zasadne.
Listowne zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia zarejestrowanego przez fotoradar powinno zawierać nie tylko wysokość kary, ale także procedury związane z płatnością oraz informacje o możliwości złożenia odwołania, zgodnie z prawem obowiązującym na terytorium, gdzie doszło do popełnienia wykroczenia.
Informacja powinna zostać przesłana w języku dokumentu rejestracyjnego pojazdu lub jednym z języków urzędowych obowiązujących w państwie, gdzie samochód został zarejestrowany. Unijne przepisy wymagają przesyłania przetłumaczonej korespondencji na język, który będzie zrozumiały dla sprawcy wykroczenia. W przypadku obywateli naszego kraju jest to język polski.
Korespondencja powinna nadejść w formie przesyłki poleconej, a adresat powinien potwierdzić odbiór przesyłki. To ważne w przypadku stosowania się do terminów i przedawnień zawartych w piśmie.
***