Dłuższe badanie techniczne od listopada? Wszystko przez jeden przycisk
Oprac.: Paweł Rygas
1 listopada obowiązywać zaczną nowe przepisy dotyczące przeprowadzania obowiązkowych badań technicznych pojazdów. Nie chodzi jednak o zmiany dotyczące wykonywania przez diagnostów zdjęć i kary dla spóźnialskich. Diagności muszą się zapoznać z nową klasyfikacją usterek i sprawdzić obecność nowego elementu wyposażenia obowiązkowego pojazdu - systemu eCall.
Spis treści:
10 października w dzienniku ustaw opublikowano rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 27 września zmieniające "biblię diagnostów" czyli rozporządzenie w sprawie zakresu i sposobu przeprowadzania badań technicznych pojazdów oraz wzorów dokumentów stosowanych przy tych badaniach. Nowe przepisy w tym zakresie zaczną obowiązywać 1 listopada bieżącego roku.
Stacje Kontroli Pojazdów bliżej UE. Ale tylko na papierze
Nowe rozporządzenie wynika z konieczności dostosowania polskich przepisów do prawa unijnego. Wdraża ono:
- 1) dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/45/UE z dnia 3 kwietnia 2014 r. w sprawie okresowych badań zdatności do ruchu drogowego pojazdów silnikowych i ich przyczep oraz uchylającą dyrektywę 2009/40/WE,
- 2) dyrektywę delegowaną Komisji (UE) 2021/1717 z dnia 9 lipca 2021 r. zmieniającą dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/45/UE w odniesieniu do aktualizacji niektórych oznaczeń kategorii pojazdów i dodania systemu eCall do wykazu bada nych elementów, metod, kryteriów uznania stanu technicznego za niezadowalający i oceny usterek w załącznikach I i III do tej dyrektywy.
Nowa klasyfikacja usterek i więcej pracy dla diagnostów
Wspomniana dyrektywa wymusiła na państwach członkowskich wprowadzenie wspólnego nazewnictwa w katalogu klasyfikacji usterek pojazdów. Do tej pory, w czasie badania technicznego, diagności dzielili odnotowane usterki na:
- usterki drobne (UD),
- usterki istotne (UI),
- usterki stwarzające zagrożenie (USZ).
Począwszy od 1 listopada podział wyglądać będzie następująco:
- usterki drobne,
- usterki poważne,
- usterki niebezpieczne.
Dyrektywa Komisji Europejskiej oznacza z kolei, że sami diagności w czasie badania technicznego będą teraz mieli nieco więcej pracy. W przypadku nowszych pojazdów będą też musieli sprawdzić obecność i - jeśli to możliwe - działanie montowanego w samochodach od 31 marca 2018 roku obowiązkowego systemu automatycznego powiadamiania o wypadku eCall.
Absurdalny obowiązek. Diagnosta sprawdzi czy jest przycisk. Jeśli nie działa to... szkoda
W rozporządzeniu ministra czytamy, że w przypadku systemu eCall wymagana jest kontrola organoleptyczna lub - w przypadku gdy umożliwia to charakterystyka techniczna pojazdu i są dostępne niezbędne dane - kontrola uzupełniona przy użyciu elektronicznego interfejsu pojazdu "o ile jest to możliwe". Samo rozporządzenie - zgodnie z unijnymi wytycznymi - zawiera aż dziesięć rodzajów możliwego uszkodzenia systemu eCall, jak chociażby awarię elektronicznego modułu sterującego, awaria sygnału GPS czy niepodłączone elementy audio.
Nie trzeba chyba tłumaczyć, ze polskie stacje kontroli pojazdów nie dysponują żadnymi testerami diagnostycznymi pozwalającymi sprawdzić działanie tego systemu. Jeszcze w lipcu na absurdalność nowych przepisów zwracali uwagę przedstawiciele Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów. W ówczesnym piśmie do resortu infrastruktury można było np. przeczytać, że:
W przypadku użycia interfejsu elektronicznego (nie określono jakiego), konieczne jest użycie oprogramowania, które obsługuje pojazdy danej marki, które nie są dostępne dla stacji.
Nowe przeglądy od 1 stycznia
Z perspektywy kierujących najważniejsze są jednak zmiany, które - według najnowszych planów - czekać nas będą na stacjach kontroli pojazdów od stycznia 2023 roku. Chodzi oczywiście o zapowiadane od dłuższego czasu zdjęcia pojazdów na stanowisku kontrolnym i kary dla spóźnialskich.
Obecnie projektem dotyczącym przepisów zajmuje się Sejm, a ściślej - Komisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw. Warto jednak przypomnieć, że już 15 września odbyło się sejmowe głosowanie nad odrzuceniem projektu w całości. Za opowiedziało się wówczas 216 posłów m.in.: z KO, Lewicy, KP, Konfederacji czy Polski 2050. Przeciw było 227 posłów - 221 z klubu parlamentarnego PiS, po dwóch z Kukiz15 i PS oraz 2 niezrzeszonych.
Ostatecznie projekt obronił się więc zaledwie 9 głosami, co biorąc pod uwagę sejmowe zawirowania stawia jego przyszłość pod pewnym znakiem zapytania.
***