Bubel w nowych przepisach. Rowerzyści śmieją się strażnikom w twarz
20 października straż miejska zyskała uprawnienia do karania mandatami osób, które poruszają się pojazdami innymi niż mechaniczne - jak np. rowery - bez wymaganych uprawnień. W razie kontroli strażnik może ukarać taką osobę mandatem w wysokości od 50 do 200 zł. Problem w tym, że przepis jest wyłącznie teorią, bo straż nie jest w stanie sprawdzić, czy dany kierujący rzeczywiście posiada stosowne uprawnienia.
Spis treści:
Przypomnijmy - do prowadzenia roweru czy UTO (Urządzenie Transportu Osobistego) nie są w Polsce wymagane żadne specjalne uprawnienia, ale przepis ten dotyczy wyłącznie osób pełnoletnich. Pozostali muszą legitymować się kartą rowerową lub stosownym prawem jazdy.
Nastolatek na rowerze. Potrzebna karta rowerowa albo prawo jazdy
By legalnie poruszać się po drodze rowerem (zwracam uwagę na słowo "droga" - jazda chodnikiem jest wykroczeniem), osoby w wieku od 10 do 18 lat dysponować muszą: kartą rowerową, prawem jazdy kategorii AM bądź prawem jazdy kategorii A1, B1 lub T. Dzieci do 10. roku życia mogą korzystać z rowerów wyłącznie pod opieką osoby dorosłej. Mogą one również jeździć na rowerze po chodniku i - w myśl obowiązujących przepisów - traktowane są wówczas jako piesi.
Jaki mandat za brak karty rowerowej?
Strażnik miejski czy gminny może ukarać osobę poruszającą się rowerem lub pojazdem "innym niż mechaniczny" mandatem w wysokości od 50 do 200 zł. Problem w tym, że nowe przepisy w tym zakresie są - łagodnie rzecz ujmując - dziurawe. Dlaczego? Pierwszą przeszkodą w karaniu nastolatków jest treść samego Kodeksu wykroczeń. Czytamy w nim, że na podstawie jego zapisów odpowiadać może wyłącznie ten,"kto popełnia czyn zabroniony po ukończeniu lat 17". W praktyce oznacza to, że za brak uprawnień ukarać można wyłącznie osoby między 17 a 18 rokiem życia. Młodsze nie wypełniają minimalnego kryterium wieku, starsze - po ukończeniu pełnoletności - automatycznie nabywają "uprawnienia" do legalnego poruszania się po drodze rowerem.
Karta rowerowa? "Mam, ale zapomniałem"
Zapisy Kodeksu wykroczeń to tylko jeden z problemów z jakimi mierzyć się muszą strażnicy miejscy. Kolejnym jest brak jakiejkolwiek ogólnopolskiej bazy danych na temat wydanych obywatelom kart rowerowych. Dane kierowców przechowywane są w Centralnej Ewidencji Kierowców, do której dostęp mają m.in. policjanci drogówki. W razie kontroli strażnik miejski (przynajmniej w teorii, kontaktując się np. z dyżurnym) może więc zweryfikować, czy dany rowerzysta posiada uprawnienia kategorii AM, A1, B1 lub T.
W Centralnej Ewidencji Kierowców nie znajdziemy jednak żadnych danych dotyczących wydanych w Polsce kart rowerowych. Te muszą być wprawdzie przechowywane w archiwach instytucji (szkoły), która wydała dokument, ale nie trafiają później ani do Ministerstwa Infrastruktury, ani np. do Policji. Mówiąc wprost - strażnik nie ma żadnej możliwości zweryfikowania czy kontrolowany nastolatek, który nie ma przy sobie dokumentu, uzyskał kartę rowerową czy też nie. W tym miejscu rodzi się kolejny problem, bo chociaż tłumaczenia pokroju "mam, ale zapomniałem" wzbudzają podejrzenia, teoretycznie wykluczają możliwość ukarania za "brak uprawnień".
Zapomniałeś karty rowerowej? Przeproś zamiast dyskutować
Oznacza to, że w rzeczywistości większość interwencji wobec łamiących przepisy kodeksu drogowego nastolatków skończy się najpewniej na pouczeniu lub symbolicznym mandacie w kwocie 50 zł. Nastolatków przestrzegamy jednak przed pustymi dyskusjami z interweniującą strażą miejską. Odmowa przyjęcia mandatu skończy się skierowaniem sprawy do sądu, a ten wymierzyć może grzywnę w wysokości nie 200 zł (maksymalny mandat, jaki może wystawić straż miejska wobec rowerzysty jadącego bez uprawnień) lecz do 1500 zł.