Zatrzymywanie praw jazdy za prędkość. Przepisy jednak nielegalne?

Zatrzymywanie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym jest niezgodne z prawem. Tak uważają Rzecznik Praw Obywatelskich, Prezes Sądu Najwyższego, a teraz także Marszałek Sejmu. Kontrowersyjne przepisy - kolejny już raz - trafią do Trybunału Konstytucyjnego.

  • Od 2015 roku kierowca, który przyłapany zostanie na przekroczeniu prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym, niejako "z automatu" traci prawo jazdy na trzy miesiące. 
  • Wbrew powszechnej opinii dokumentu nie zatrzymuje policjant. Jego rola ogranicza się jedynie do stwierdzenia wykroczenia. 
  • Samo zatrzymanie jest decyzją administracyjną wydawaną przez starostę.

Zatrzymywanie praw jazdy niekonstytucyjne? Pusta debata od 7 lat

I tutaj właśnie pojawia się problem. Starostowie w żaden sposób nie weryfikują, czy policjant ma rację (np. czy pomiaru dokonano zgodnie z procedurami), a ukaranemu kierowcy nie przysługuje żadne odwołanie.

Reklama

Oczywiście może on dochodzić swoich praw w sądzie, ale w praktyce nie ma to najmniejszego sensu. Zanim wymiar sprawiedliwości przyjrzy się naszej sprawie, owe trzy miesiące dawno już miną. Kierowanie sprawy na drogę sądową służyć więc może jedynie... satysfakcji ukaranego, gdy sąd przychyli się do jego punktu widzenia. W praktyce nie będzie to jednak miało żadnego wpływu na karę, którą kierowca z niesłusznie zatrzymanym prawem jazdy, i tak zdąży już odbyć.

Na ten absurd jeszcze w 2015 roku zwracał uwagę ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich - Adam Bodnar  - kierując sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ten ostatecznie umorzył postępowanie argumentując, że niezgodna z ustawą zasadniczą jest... tylko część z zaskarżonych przepisów.

Do sprawy wróciła jednak ostatnio I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska. Jak czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej", w jej opinii:

W związku z tym Manowska skierowała właśnie do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie niezgodności przepisów z ustawą zasadniczą.

Przepisy bezprawne, ale działają?

Do opinii I prezes Sądu Najwyższego przychylił się też ostatnio Marszałek Sejmu. Marszałek podkreśla, że "państwo ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo prawne i ochronę przed arbitralnością decyzji organów państwowych", a "jednostka musi mieć gwarancje przedstawienia swoich racji, wskazania dowodów potwierdzających jej stanowisko lub wnioskowania o przeprowadzenie takich dowodów z urzędu".

Jeśli przepisy o zatrzymywaniu prawa jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym rzeczywiście uznane zostaną za sprzeczne z konstytucją, przed dużym wyzwaniem staną Ministerstwo Infrastruktury i Sprawiedliwości. Pierwsze będzie musiało przygotować nowe brzmienie przepisów. Drugie stanie przed widmem paraliżu polskich sądów.

Dość przypomnieć, że tylko w ubiegłym roku, w wyniku przekroczenia prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym, prawo jazdy straciło na okres trzech miesięcy 50 tys. kierowców. Z drugiej strony efekty pisania prawa "na kolanie" nie mogą przecież obciążać obywateli, nawet jeśli ci niesłusznie ukarani stanowiliby zaledwie promil ogółu.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: prawo jazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy