Zakorkowany zjazd z autostrady. Stanąć na prawym pasie czy awaryjnym?
Codzienność na polskich drogach bez przerwy przypomina nam o niedoskonałości przepisów, ale i braku wyobraźni kierowców. Kiedy jednak na łamanie przepisów przyzwalają ci, którzy powinni ich pilnować, może zrobić się niebezpiecznie.
W Radiu Wrocław można słuchać m.in. codziennej audycji Reakcja24, w której prowadzący wraz z zaproszonymi gośćmi odpowiadają na pytania słuchaczy. Często zapraszani są policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, którzy rozwiewają wątpliwości słuchaczy związane z przepisami ruchu drogowego.
W jednej z ostatnich audycji słuchacz zwrócił uwagę na problem korkujących się zjazdów z Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. Chodzi głównie o dwa zjazdy, które w godzinach szczytu utrudniają ruch na obwodnicy. Gdy korkuje się pas zjazdowy, kolejni kierowcy ustawiają się na pasie awaryjnym, dzięki czemu oba główne pasy obwodnicy są wolne i ruch nimi może przebiegać płynnie. Słuchacz Radia Wrocław zapytał czy takie zachowanie kierowców blokujących pas awaryjny można usprawiedliwić. Aspirant sztabowy Tomasz Słuszniak przyznał, że zgodnie z przepisami jest to wykroczenie i wskazał na konieczność przekroczenia linii ciągłej. Po czym dodał:
Przyznam, że słuchałem tej wypowiedzi z zaskoczeniem, mając w pamięci, że takie podejście do sprawy może się skończyć tak jak w 2019 r. na A4 pod Krakowem:
Tutaj też kierowcy, którzy jeździli tamtędy częściej i mieli świadomość, że zjazd z autostrady bywa zakorkowany, zwykli zjeżdżać na pas awaryjny "bo to troszeczkę ułatwia". Autor nagrania, który nie znał przyczyny blokowania pasa awaryjnego, chciał opuścić autostradę zgodnie z przepisami, ale nie miał jak, co skończyło się najechaniem na tył jego pojazdu przez ciężarówkę.
Po publikacji tamtego materiału wideo, w komentarzach wylano falę hejtu na nagrywającego, zwracając uwagę, że nie powinien zgrywać cwaniaka, tylko zwyczajowo zjechać na pas awaryjny i sunąć w sznurze aut, bo wszyscy tak jeżdżą i dzięki temu ruch na autostradzie może odbywać się płynnie.
Niestety, jak pokazuje przykład z okolic Krakowa, gdy przyjdzie co do czego, policjanci nie wahają się stosować do litery prawa. W tamtym przypadku za sprawcę zdarzenia uznano oczywiście kierowcę ciężarówki, który nie zachował bezpiecznej odległości pozwalającej na wyhamowanie przed poprzedzającym pojazdem. Co jednak ważne, ukarani zostali również uczestnicy kolizji z pasa awaryjnego/zjazdowego, w których samochody uderzyło auto nagrywającego, popchnięte przez ciężarówkę. Nałożono na nich mandaty za poruszanie się pasem awaryjnym, co zostało uwiecznione na nagraniu rejestratora ofiary. Bardzo możliwe, że w efekcie mieli trudności z uzyskaniem odszkodowania za naprawę swoich uszkodzonych pojazdów. Komentujący zwracali uwagę, że opuszczając pas awaryjny kierowcy ci włączali się do ruchu i mieli obowiązek ustąpić pierwszeństwa pojazdowi, który znajdował się w ruchu i zmieniał pas.
Z drugiej strony, trudno jest oceniać zachowanie kierowców na pasie awaryjnym jednoznacznie źle. Bo jak się zachować w sytuacji, gdy korek dopiero sięga końca pasa rozbiegowego i podjeżdżamy jako pierwsze auto, które się na nim nie mieści? Lepiej zgodnie z przepisami zatrzymać się na prawym pasie, czy może jednak stanąć na awaryjnym, by uniknąć np. najechania przez ciężarówkę? A gdy na awaryjnym stoi dopiero kilka aut i zaraz będą mogły wjechać na pas zjazdowy, lepiej wjechać za nie, czy próbować wjeżdżać zgodnie z przepisami? Biorąc pod uwagę te sytuacje, sugestie zaproszonego do radia funkcjonariusza brzmią całkiem sensownie.
W Krakowie było to już któreś takie zdarzenie z kolei. W efekcie przeorganizowano ruch na tym zjeździe - przedłużono pas zjazdowy kosztem pasa awaryjnego. Dziś ma on przeszło kilometr długości i podobno nie zdarza się, żeby ta odległość nie była wystarczająca. Dzięki temu ani lokalni kierowcy, stojący na co dzień w tworzących się tam o określonych porach korkach, ani przyjezdni, nie znający specyfiki tego miejsca, nie mają już wątpliwości, który wybrać pas. We Wrocławiu jeden ze zjazdów poszerzono do dwóch pasów, co też przyczyniło się do poprawy sytuacji.
Wcześniejsze zachowanie kierowców pod Krakowem, czy obecne zachowanie we Wrocławiu, niesie za sobą jedno duże zagrożenie: sunąc pasem awaryjnym kierowcy zupełnie go blokują. W przypadku zdarzenia z Krakowa, wezwany do wypadku zespół ratowników dotarł na miejsce dopiero po 40 minutach, bo blokujące pas awaryjny samochody utrudniły przejazd. Tam na szczęście skończyło się na siniakach i stłuczeniach, nie trzeba było walczyć o niczyje życie. Gdyby jednak doszło do poważnego wypadku, sprawa mogłaby się mocno skomplikować. I oczywiście - przyjęte rozwiązanie z wydłużonym pasem zjazdowym nie rozwiązuje tego problemu, ale rozwianie wątpliwości co do tego, który pas powinni zająć kierowcy chcący opuścić trasę, zmniejszyło liczbę potencjalnych zagrożeń na tym odcinku.
Powstaje więc pytanie, do którego momentu niestosowanie się do przepisów prawa można usprawiedliwiać uzusem społecznym. Póki nic się nie dzieje, "nikt panu krzywdy nie zrobi". Ale gdy stanie się coś złego, popełniającemu wykroczenie trudno będzie zasłonić się tłumaczeniem, że "tutaj wszyscy tak jeżdżą", albo, że "to ułatwia i pan policjant w radiu mówił, że każdy podchodzi do sprawy indywidualnie". Obawiam się jednak, że to nie jest pytanie do poruszenia w audycji radiowej.
Pozostaje mieć nadzieję, że służby odpowiedzialne za organizację ruchu, spojrzą przychylnie na rozwiązanie wprowadzone w Krakowie i tam, gdzie to możliwe wydłużą pas zjazdowy, żeby nikt nie miał wątpliwości czy powinien jechać jak wszyscy, czy jednak stosować się do przepisów. Przy prędkościach autostradowych może zabraknąć czasu na takie analizy. A póki nic się nie zmieni – w takich miejscach trzeba wzmóc ostrożność. Aspirant sztabowy Tomasz Słuszniak zasugerował, by w podobnych sytuacjach kierowcy jadący autostradą zostawiali prawy pas wolny, umożliwiając zjeżdżającym łatwiejsze opuszczenie autostrady i łatwiejsze włączenie się do ruchu tym, którzy będą chcieli włączyć się do ruchu następującym zaraz potem wjazdem. I choć nie jest to rozwiązanie doskonałe, bo kłóci się z zasadą trzymania się prawej strony jezdni, faktycznie zdaje się być najbezpieczniejszym.
***