Wypadek Szydło. Sensacyjne ustalenia "Rzeczpospolitej"

Nikt nie ma już chyba wątpliwości, co do tego, że w Biurze Ochrony Rządu nie dzieje się najlepiej. Trzy groźne wypadki z udziałem najważniejszych osób w państwie stawiają pod znakiem zapytania kompetencje BOR-owców i stosowane przez nich procedury.

Nowe kulisy wypadku z udziałem Premier Beaty Szydło ujawnia "Rzeczpospolita". Jej dziennikarze zwracają uwagę na szereg rozbieżności w oficjalnych komunikatach i zeznaniach świadków...

Policja - nie czekając na opinię biegłych - zdecydowała się postawić zarzut spowodowania wypadku 21-letniemu kierowcy Seicento. Zastosowano art. 302 kodeksu postępowania karnego, co oznacza, że zarzuty postawiono w tzw. "trybie specjalnym". Zarzut wcale nie oznacza winy, o tym zadecyduje sąd. Kluczowym pozostaje ustalenie faktu, czy kolumna rządowych pojazdów poruszała się z włączonymi sygnałami dźwiękowymi, a zeznania świadków nie są spójne.

Reklama

11 przesłuchanych przez policję funkcjonariuszy BOR zgodnie twierdzi, że samochody miały włączoną sygnalizację "świetlną i dźwiękową". Jednak obecny na miejscu redaktor naczelny portalu Fakty Oświęcim - Paweł Wodniak - twierdzi, że "kolumna poruszała się bez sygnałów dźwiękowych, jedynie "na błyskach". - Dźwięki miały być włączane na krótko, przy wjeździe na rondo - opowiada dziennikarz, któremu udało się dotrzeć do szeregu świadków.

Kwestia włączenia sygnałów dźwiękowych jest w tym przypadku kluczowa. Jeśli kolumna jechała wyłącznie korzystając z sygnałów świetlnych w świetle obowiązujących przepisów nie byłaby uprzywilejowana! Oznacza to więc, że odpowiedzialność za wypadek leży po stronie kierowcy rządowego Audi, który wyprzedzał w miejscu niedozwolonym. Wyłączanie sygnałów przez BOR-owców ma być ponoć "powszechną praktyką" stosowaną na prośbę przewożonych VIP-ów. Syreny potrafią przecież przyprawić o ból głowy...

Otwartą kwestią pozostaje też prędkość rządowej kolumny. Wstępne opinie biegłych mówią o wartościach rzędu 50-60 km/h. Tymczasem dziennikarze "Rzeczpospolitej" zwracają uwagę, że premier Szydło przyleciała do Krakowa wojskowym samolotem, gdzie przesiadła się do rządowej limuzyny. Szef MSWiA - Mariusz Błaszczak - twierdzi, że kierowca, który prowadził Audi rozpoczął służbę o godzinie 18.00. Wypadek miał miejsce o 18:37 w Oświęcimiu. Pokonanie 55 km dzielących Balice od Oświęcimia zajęło kolumnie pół godziny, a więc średnia prędkość przekraczała 100 km/h.Z nieoficjalnych ustaleń "Rz" wynika również, że premiera ma złamaną kość strzałkową nogi.

(Rzeczpospolita)

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy