Beata Szydło miała wypadek. Kto mówi prawdę, kto kłamie?

Czy kolumna premier Szydło miała w Oświęcimiu włączone sygnały dźwiękowe? "Na prośbę pani premier chłopaki wyłączają dźwięk na tej trasie" - mówi "Rzeczpospolitej" oficer BOR.

Kluczową sprawą stało się ustalenie, czy kolumna, oprócz sygnalizacji świetlnej, miała włączoną sygnalizację dźwiękową - czytamy w "Rzeczpospolitej".

"Jeśli były tylko koguty bez dźwięku, to nie jest to kolumna uprzywilejowana i obowiązują ją standardowe zasady ruchu drogowego. To oznacza, że BOR-owcy jadący z premier nie mieli prawa wyprzedzać skręcającego fiata, i to na podwójnej ciągłej. I wina jest ich, a nie chłopaka" - powiedział gazecie funkcjonariusz policji.

Paweł Wodniak, redaktor naczelny portalu Fakty Oświęcim, przekazał dziennikowi, że za fiatem seicento jechały inne samochody. 

Reklama

"Z przekazów osób, z którymi rozmawiałem, wynika, że nikt z kierowcami tych aut nie rozmawiał, odjechały, zanim na miejsce przyjechali policjanci, wygląda na to, że ktoś im na to pozwolił. Po wypadku pierwsi zabezpieczali teren funkcjonariusze BOR" - powiedział Wodniak.

Według informacji dziennikarza, kolumna poruszała się bez sygnalizacji dźwiękowej. Są jednak świadkowie, którzy potwierdzają wersję BOR (o włączonych "kogutach" z dźwiękiem).

"Na prośbę pani premier chłopaki wyłączają dźwięk na tej trasie" - stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą" oficer BOR.

Z jaką prędkością?

Według policji kolumna premier Szydło w momencie wypadku poruszała się z prędkością ok. 50 kilometrów na godzinę, jednak "Rz" wylicza, że kolumna na trasie Balice-Oświęcim musiała jechać ze średnią prędkością ok. 100 km/godz.

Jak podała "Rz", w dniu wypadku trzech podstawowych kierowców premier Szydło miało wolne, a ten, który prowadził pojazd, nie miał doświadczenia w jeździe tego typu pancernym samochodem.

Są zarzuty czy ich nie ma?Kolejne wątpliwości dotyczą 21-letniego kierowcy seicento. Policja podawała, że mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania wypadku w ruchu lądowym i że przyznał się do winy. Tymczasem prokuratura podkreśliła w niedzielę, że o zarzutach zdecyduje dopiero prokurator po zgromadzeniu materiału dowodowego.

Ponadto z 21-latkiem skontaktowali się politycy opozycji. Według nich mężczyzna "absolutnie nie przyznał się do winy". Co więcej, o tym że miał słuchać głośno muzyki i przez to nie słyszeć sygnałów dźwiękowych, dowiedział się z mediów.

Więcej w "Rzeczpospolitej"


Kierowca seicento przesłuchany bez adwokata. Nie przyznał się do winy

Źródło filmów: TVN X-news

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy