Warszawa powiększy strefę płatnego parkowania wbrew mieszkańcom?

Warszawa zamierza poszerzyć strefę płatnego parkowania. Po raz pierwszy radni nie będą mogli tego uzasadniać "prośbą mieszkańców", co było nagminną praktyką nie tylko w stolicy. Tym razem radni będą głosować poszerzenie strefy, mimo że mieszkańcy złożyli dwie petycje, w których jasno określili, że poszerzenia strefy nie chcą.

Chodzi o poszerzenie strefy płatnego parkowania o Saską Kepę i Kamionek. Mieszkańcy tych rejonów wprowadzenia strefy nie chcą i złożyli do Rady Warszawy dwie petycje, które zostały przyjęte przez radnych.

Natomiast optujący za wprowadzeniem SPPN m.in. członkowie Stowarzyszenia Mieszkańców Saskiej Kępy złożyli swoją petycję, której Rada Warszawy jednak nie rozpatrzyła, wskazując jako przyczynę błędy proceduralne (brak podpisu - PAP). Przedstawiciele inicjatywy "NIE! dla SPPN na Saskiej Kępie" twierdzą, że w tej petycji dodano podpisy z innej, sprzed 8 lat.

Reklama

Strefa na Saskiej Kępie i Kamionku mimo sprzeciwu mieszkańców

Pomimo tych kontrowersji projekt uchwały znalazł się w porządku obrad najbliższej sesji Rady Warszawy. Nie zgadza się z tym radny PiS z Pragi-Południe Marek Borkowski.

"Zdumiewa mnie forsowanie na siłę wprowadzenia przez władze Warszawy strefy płatnego parkowania na Saskiej Kępie i Kamionku. Sprawa ta od początku wzbudzała kontrowersje, które ostatnio jeszcze bardziej się nasiliły, po ujawnieniu afery z podpisami mieszkańców rzekomo popierającymi strefę, które - jak się okazało - były zbierane osiem lat temu i dotyczyły innej sprawy. O tej sytuacji została już zawiadomiona prokuratura, jak i Urząd Ochrony danych osobowych" - powiedział PAP.

Podkreślił, że w jego odczuciu jest to zbyt ważna sprawa dla lokalnej społeczności, aby ją forsować wbrew jej woli. "Zresztą po raz kolejny przez wiceprezydenta Olszewskiego, który podczas ostatniego głosowania na jesieni ubiegłego roku dosłownie straszył radnych Koalicji Obywatelskiej, że ci, którzy nie poprą tego projektu, nie znajdą się na listach wyborczych" - zaznaczył. Dodał, że mimo straszenia i powoływania się na prezydenta Rafała Trzaskowskiego uchwała o wprowadzeniu tej strefy nie uzyskała większości radnych Rady Warszawy, w tym wielu z klubu Koalicji Obywatelskiej.

Strefa to nie tylko opłaty, ale likwidacja szeregu miejsc parkingowych

Przypomniał, że Rada Dzielnicy Praga Południe głosami radnych Platformy Obywatelskiej przyjęła stanowisko sprzeciwiające się wprowadzeniu strefy. "Budzi ona szereg kontrowersji, a w szczególności fakt, że jej wprowadzenie oznacza likwidację prawie połowy już istniejących miejsc parkingowych, których w tym rejonie już teraz dramatycznie brakuje" - wyjaśnił.

Kim są "aktywiści miejscy"?

"Kilka dni temu - dodał - ujawniono również korespondencję lokalnych tak zwanych +aktywistów miejskich+, którzy pisali do radnych i urzędników w Warszawie nalegając na jak najszybsze utworzenie tej strefy, powołując się przy tym na rzekoma wolę +większości+ mieszkańców" - powiedział radny Borkowski. "Rodzi się przy tym wszystkim pytanie, kto tak naprawę rządzi w Warszawie, władze miasta, czy owi +aktywiści+, którzy jakimś dziwnym trafem zawsze wspierają inicjatywy ograniczające swobodny ruch samochodowy i parkowanie w Warszawie" - dodał.

Wprowadzenie strefy oznacza, że samochód nie będzie gdzie trzymać

Ich przeciwnicy z inicjatywy "NIE! dla SPPN na Saskiej Kępie" wyliczają na FB, że w związku z rozszerzeniem SPPN na Saskiej Kępie i Kamionku na 4 planowanych obszarach (2 na Kępie i 2 na Kamionku) zredukowano by ok. 39 proc. miejsc parkingowych. Powołują się na badania ZDM i stan na 2021 rok. Podają również, że wyliczona przez ZDM w 2021 r. liczba "pojazdów mieszkańców" o ponad 20 proc. przekraczałaby liczbę miejsc parkingowych, jakie pozostaną po zmianach narzuconych przez SPPN. Szacunkowy koszt wdrożenia SPPN - parkomaty, oznakowanie, robocizna, projekty organizacji ruchu, obsługa systemu kontroli opłat wyniosłoby ok. 5 mln zł, a szacunkowe wpływy do budżetu w 2023 r. (za 3 mies.) z opłat za parkowanie i abonamentów, a bez uwzględnienia "opłat dodatkowych", czyli mandatów wyniosłyby 3,5 mln zł. "Zatem dla budżetu Warszawy w tym roku bilans będzie na minus" - dodali.

Krzysztof Adelt z inicjatywy podkreślił we wpisie na FB, że ratusz i ZDM od początku udają, nie widzą problemu w tym, że z powodu remontu wiaduktów Trasy Łazienkowskiej, który potrwa 3 lata i wymaga dojazdów do placu budowy, na Kępie już za chwilę zniknie grubo ponad 100 (prawdopodobnie ok. 200) kolejnych miejsc zarówno z parkingów ulokowanych pod wiaduktami, jak i w wyniku zmian w organizacji ruchu na sąsiednich ulicach.

"Nie ma również wzmianki, że zarówno remonty wiaduktów Trasy na obu brzegach Wisły, jak i planowany remont kolejowej linii średnicowej oraz wyłączenie ciągu Al. Jerozolimskich, nie tylko nie zapewnią przez najbliższe 3-5 lat alternatywy komunikacyjnej, ale że możliwość dojazdu komunikacją miejską do centrum, czy gdzieś dalej zostanie ograniczona" - napisał.

Podał przykład sytuacji po wprowadzeniu SPPN np. na trasie z Zakopiańskiej na bazarek przy Afrykańskiej - trzeba będzie płacić za postój według taryfy parkometru, bo żaden abonament mieszkańca nie zadziała. "Podobnie będzie w przypadku mieszkańca ul. Rzymskiej, gdy będzie musiał udać się samochodem, np. na badania do przychodni przy Berezyńskiej" - dodał.

Jeśli radni poprą uchwałę, to zacznie ona obowiązywać od października 2023 roku.

***

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: strefa płatnego parkowania | Warszawa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy