Spektakularny pościg ulicami Warszawy. Ryzykował życiem dla kilkuset złotych

Komenda Stołecznej Policji pochwaliła się nagraniem ze spektakularnego pościgu, który miał miejsce na wylotówce Warszawy. Akcję na ul. Bronisława Czecha prowadził nieoznakowany radiowóz, jednak do złapania pirata w starym Priusie, potrzebne było wsparcie. Uciekinier długo nie dawał za wygraną.

Akcja zaczyna się na skrzyżowaniu ul. Bronisława Czecha i Michała Kajki, czyli drodze prowadzącej obok Parku Barciucha w kierunku Wesołej. Nieoznakowany radiowóz oczekuje na skrajnie lewym pasie - prawdopodobnie, żeby zawrócić na Gocław. W tym momencie pod czerwonym sygnalizatorem przelatuje szara Toyota Prius. Mundurowi niezwłocznie przystąpili do działania.

Uciekał, jakby jutra miało nie być

Kiedy nieoznakowany radiowóz włączył sygnały świetlne i dźwiękowe, kierowca Toyoty zaczął się oddalać w bardzo niebezpieczny sposób. Przekraczał dozwoloną prędkość, wyprzedzał auta pasem zieleni i przeciskał się pomiędzy jadącymi samochodami. Po kilku minutach mężczyzna zawrócił za fotoradarem i skierował się w stronę Gocławia.

Reklama

Uciekał ulicami Warszawy. Ryzykował życiem dla 500 złotych

Gdy nadarzyła się okazja, wjechał na przeciwległy pas ruchu i kontynuował ucieczkę prawym pasem, jadąc “pod prąd". Nie zważając na inne auta, pirat znów poruszał się z nadmierną prędkością, zmuszał innych do awaryjnego hamowania i wykonywania gwałtownych i niebezpiecznych manewrów. Ostatecznie z naprzeciwka przyjechał drugi radiowóz, który zablokował mu drogę i uniemożliwił kontynuowanie ucieczki.

Pościg ulicami Warszawy. Kierowca był odurzony

Badania przeprowadzone na miejscu wykazały, że zatrzymany mężczyzna był trzeźwy, jednak pod wpływem środków odurzających. Samochód z miejsca zdarzenia został odholowany, a kierowca zatrzymany, do czasu przedstawienia mu zarzutów. O jego przyszłości zadecyduje sąd.

Wpakował się w kłopoty przez czerwone światło

Kierujący Priusem wpakował się w niezłe tarapaty. A to wszystko przez czerwone światło, które na skrzyżowaniu ul. Bronisława Czecha i Michała Kajki postanowił zignorować. Gdyby wtedy zatrzymał się do kontroli, skończyłoby się na mandacie karnym w wysokości 500 zł i 15 punktach karnych. Aż ciężko uwierzyć, że próbował zbiec takim samochodem.

INTERIA.PL/Policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama