​Przedziwne wydarzenia w Rosji? Polacy usilnie chcą dorównać

W Internecie można znaleźć setki, jeżeli nie tysiące filmów, które pokazują przedziwne wydarzenia, rozgrywające się na drogach Rosji, Ukrainy czy Białorusi. Pełnej rozmachu fantazji naszych wschodnich sąsiadów, zmotoryzowanych i pieszych, prawdopodobnie nigdy nie dorównamy, choć usilnie staramy się to czynić. Udowodnić światu, że jesteśmy narodem wybitnie pomysłowym, zaradnym i utalentowanym. Oto kilka wiadomości z ostatnich dni i tygodni...

Nie od dziś wiemy, że mamy bardzo zdolną młodzież. Zarówno męską, jak i żeńską. Oto policjanci z Nakła po pościgu zatrzymali białe bmw, którego kierowca nie zatrzymał się do kontroli. Okazało się, że za kierownicą beemki siedziała czternastoletnia dziewczynka. Dostała samochód od tatusia. Do posprzątania. Jednak zamiast sięgnąć po odkurzacz i nabłyszczacz plastików, postanowiła wybrać się na zakupy. Do towarzystwa zaprosiła dwie nastoletnie koleżanki. Na widok radiowozu mocno nacisnęła pedał gazu...

Niespożytą energią i godną uwagi konsekwencją wykazują się także nieco starsi obywatele. Bywają przy tym wyjątkowi uczuleni na przypadki łamania przepisów ruchu drogowego.

Reklama

W Krakowie pewien kierujący audikiem 28-latek zirytował się bezczelnością taksówkarza, który nie udzielił mu pierwszeństwo przejazdu. Nasz bohater wiedział, że kara oddziaływuje najbardziej wychowawczo, gdy jest wymierzana na miejscu, natychmiast po ujawnienie występku. Dlatego gdy w pewnej chwili taryfiarz zatrzymał się na poboczu, podszedł do niego i, jak informują media, "szarpał i uderzył w twarz."

Na tym cały incydent mógł się zakończyć, ale uparty taksówkarz nie dawał za wygraną i, zawiadamiają policję, podążył za audi. Cóż, sam napytał sobie biedy, bowiem śledzony kierowca ponownie zatrzymał się i wysiadł z samochodu. Tym razem z kijem bejsbolowym, który, tak się złożyło, miał akurat przy sobie. Za pomocą wspomnianego sportowego ekwipunku "powybijał szyby w pojeździe taksówkarza, zniszczył karoserię, a następnie przez wybite okno kijem uderzał przestraszonego kierowcę." Nie da się ukryć, że odrobinę przesadził, ale z pewnością miał trudne dzieciństwo, był zdenerwowany ogólną sytuacją w kraju i działał pod wpływem emocji, skądinąd zrozumiałych. Na jego miejscu każdy by się wnerwił. Poza tym sam też ryzykował zdrowiem - mógł się przecież spocić i przeziębić.

W polskim społeczeństwie nie brakuje ludzi przedsiębiorczych, wytrwale dążących do celu. Takich, którzy nawet w najtrudniejszych sytuacjach nigdy nie dają za wygraną. Jednym z przejawów wspomnianej przedsiębiorczości jest masowy, prywatny import używanych samochodów. To, że za owym importem nie zawsze stoją klasyczne transakcje kupna-sprzedaży trzeba uznać za szczegół, mało istotny dla całościowego, pozytywnego obrazu. Na autostradzie A4 funkcjonariusze Straży Granicznej próbowali zatrzymać do kontroli bmw na niemieckich numerach rejestracyjnych. Próbowali, ale im się nie udało. Po kilku minutach ścigany przez nich kierowca porzucił auto i kontynuował ucieczkę pieszo. Na autostradzie. Walczył do końca...  Jak się później okazało bmw zostało skradzione w Niemczech, zapewne w ramach oddolnych starań o wyegzekwowanie należnych Polakom reparacji powojennych.

Już wkrótce po Polsce mają jeździć setki tysięcy rodzimej produkcji samochodów elektrycznych. Niektórzy w to nie wierzą. Niesłusznie. Jesteśmy wszak narodem wybitnie uzdolnionych konstruktorów. Szkoda, że czasami trochę zbyt dużo pijących...

W ręce łęczyńskiej drogówki wpadł mieszkaniec jednej z miejscowości w gminie Cyców. Mężczyzna kierował samodzielnie skonstruowanym i zbudowanym przez siebie czterokołowym pojazdem. Niestety, policyjna kontrola ujawniła, że pochłonięty problemami natury technicznej zapomniał oryginalny wehikuł zarejestrować i wykupić polisę OC. Co gorsza, badanie alkomatem wykazało obecność w jego organizmie obecność prawie 3 promili alkoholu. Obawiamy się, że ta okoliczność może przekreślić szanse na powtórzenie przez domorosłego inżyniera z Cycowa kariery na miarę pp. Armanda Peugeota, Andre Citroena, Gottlieba Daimlera, Charlesa Rollsa czy Henry'ego Royce'a. Ze szkodą dla całej polskiej motoryzacji.   

Polski pilot poleci nawet na drzwiach od stodoły, a polski mechanik potrafi naprawić dowolny pojazd za pomocą trytytek, srebrnej taśmy, silikonu i pianki montażowej. Właśnie pianką montażową nieznany z imienia i nazwiska fachowiec ratował do cna skorodowane progi w samochodzie dostawczym, skontrolowanym w Radomiu przez patrol Inspekcji Transportu Drogowego.

Polacy są ambitni. Prą do przodu, ku lepszej przyszłości, nie zważając na kłody rzucane im pod nogi przez twórców różnego rodzaju przepisów prawa, norm, limitów  i innych obostrzeń tudzież ograniczeń. Uwagę inspektorów dolnośląskiej ITD zwróciły mocno ugięte opony kół na tylnej osi pojazdu, przewożącego towar do sklepu ogrodniczego. Okazało się, że auto z ładunkiem waży 12,1 tony przy dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 t i 480 kilogramach maksymalnej ładowności. I jechało. Czyżby dlatego, że zostało odciążone przez usunięcie przedniej tablicy rejestracyjnej?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy