Potrącony przez Stuhra: "Próbował we mnie wjechać, zepchnąć mnie"
Według doniesień „Faktu”, znany aktor próbował uciec aż do przyjazdu policji i utrudniał policyjne czynności mające na celu sprawdzenie czy prowadził pod wpływem alkoholu.
Przypomnijmy, że chodzi o zdarzenie, do którego doszło w poniedziałek, 18 października, na jednej z głównych ulic miasta, alei Mickiewicza. Kierowca Lexusa potrącił tam 44-letniego motocyklistę. Prowadzący motocykl uniknął wywrotki, a samochód odjechał z miejsca zdarzenia. Jeździec dogonił i zatrzymał japońskiego SUV-a. Prowadzący go Jerzy Stuhr tłumaczył początkowo policji, że nie zauważył, że doszło do kontaktu.
W oświadczeniu, które opublikował niedługo po zdarzeniu syn aktora – Maciej, Jerzy Stuhr stwierdził:
"wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji."
Potrącony motocyklista przedstawia sprawę inaczej
"Fakt" dotarł do zeznań potrąconego motocyklisty - Sławomira G. Twierdzi on, że najpierw udało mu się wyprzedzić Lexusa przed krzyżowaniem uli Mickiewicza i Czarnowiejskiej, ale po krótkiej wymianie zdań aktor odjechał. G. zajechał mu drogę ponownie, na wysokości Karmelickiej i Królewskiej. Tym razem zrobił to na tyle skutecznie, że prowadzący samochód nie miał jak odjechać. Motocyklista zadzwonił na 112 i wezwał na miejsce patrol policji.
Sławomir G. twierdzi, że aktor próbował dojeżdżać mu do nóg i uciekać. Uważa też, że Stuhr ukrył coś, co miał zainstalowane w okolicach lusterka wstecznego, prawdopodobnie wideorejestrator. Według niego Stuhr miał trudności z wykonaniem badania alkomatem. Policjantka musiała kilkukrotnie powtarzać testy i instruować aktora jak go wykonać.
Sprawa jest w toku.
***